Wiarygodna zapowiedź
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział załamanie polskiego eksportu oraz wzrost bezrobocia. Te obietnice premiera, w odróżnieniu od większości poprzednich, z pewnością zostaną spełnione. Sondaż przeprowadzony w dniach 23 – 25 marca przez Lewiatana pokazuje, że 69 proc. badanych przedsiębiorców planuje redukcje zatrudnienia – w tym, aż 80 proc. firm średnich i 71 proc. małych. W najbliższych dwóch miesiącach 54 proc. badanych firm zamierza zwolnić co najmniej 20 proc. załogi. W najtrudniejszej sytuacji są osoby pracujące na „umowach śmieciowych”, których jest prawie 2 mln. PiS, mimo obietnic, nie doprowadził do radykalnego zmniejszenia liczby śmieciówek. Ciekawe, czy „tarcza antykryzysowa” choć minimalnie ograniczy falę zwolnień w naszym kraju?
Ograniczyć wykluczenie
Rząd obiecał, że przeznaczy 180 mln zł ze środków unijnych w celu ograniczania wykluczenia cyfrowego uczniów, w ramach programu #zdalnaszkoła. Od 1 kwietnia gminy oraz powiaty (ale tylko wskazane w dokumentacji konkursowej), mogą wnioskować o częściowe sfinansowanie zakupu laptopów, tabletów oraz dostępu do internetu dla uczniów, którzy nie posiadają sprzętu umożliwiającego im realizację zdalnych lekcji. Wysokość dofinansowania będzie zależała od tego, w której ze wskazanych przez rząd kategorii znajduje się dana gmina lub powiat. Ma to być odpowiedź na obecną sytuację szkolnictwa, związaną z wprowadzeniem w Polsce stanu epidemii. Zamknięcie placówek oświatowych spowodowało, że przez wiele tygodni uczniowie, zamiast w szkolnych ławach zasiadać muszą przed monitorami komputerów. Niestety, zaniedbania w informatyzacji kraju spowodowane przez obecną ekipę, sprawiły, że wielu z nich nie ma dostępu do internetu lub stosownego sprzętu. Cena jednego komputera lub laptopa nie powinna przekroczyć 3 500 zł, a tabletu 1 500 zł. Jeśli taki sprzęt zakupiono po 16 marca 2020 roku, to już można go ująć we wniosku o dofinansowanie. Gmina czy powiat, które otrzymają dofinansowanie, będą musiały w ciągu 6 miesięcy złożyć raport rozliczający dokonane wydatki.
Niech nie zarabiają
PKN Orlen poinformował, że przerywa dostawy płynu do dezynfekcji do sklepów, które sprzedawały go po zawyżonej cenie, przekraczającej 130 zł za pięć litrów. Orlen oświadcza, że na swoich stacjach benzynowych sprzedaje pięciolitrowe butelki płynu po 60 zł, zaś litrowe po 15 zł. (wcześniej cena wynosiła 95 zł za pięć litrów). Koncern pragnie zachować monopol na sprzedaż detaliczną płynu dezynfekcyjnego w swoich stacjach, toteż dostarcza go do innych sieci wyłącznie z przeznaczeniem do dezynfekowania dłoni klientów – a nie w celu sprzedaży detalicznej, w dodatku po podwyższonej cenie. Płyn wytwarzany jest w rafinerii Orlen Oil w Jedliczu, jednej z najstarszych w Polsce (wykorzystuje krajowe złoża ropy) która przeżywa w związku z tym nieoczekiwany okres prosperity i pracuje na trzy zmiany. Tygodniowa produkcja wynosi ok. 1,2 mln litrów. Płyn, oprócz sieci benzynowych Orlenu, dostarczany jest do Agencji Rezerw Materiałowych oraz różnych instytucji publicznych. Sieci handlowe mogą też go kupować, ale wyłącznie dla wykorzystania w celu zapewnienia bieżącego funkcjonowania swych placówek – czyli dezynfekowania dloni pracowników i klientów.