„Klara i Słońce”, najnowsza powieść Noblisty, Kazuo Ishiguro, brytyjskiego mistrza prozy psychologicznej sprawia wrażenie utworu pisanego w atmosferze wszechobecnej pandemii.
Aura zamknięcia, klaustrofobii, wycofania, ograniczonych kontaktów społecznych, wystudzenia związków ze światem i wiszącego w powietrzu nieszczęścia budzi takie skojarzenie. A jednak to wrażenie jest mylące – powieść była napisana wcześniej, przed atakiem pandemii, zaczęta jeszcze przed przyznaniem Ishiguro Nagrody Nobla (2017), a jedynie kontekst sprawił, że wydaje się przenikliwym komentarzem do sytuacji człowieka w obliczu trudnego do opanowania zagrożenia.
Narratorką tej powieści jest sztuczna inteligencja. To z punktu widzenia SP, czyli Sztucznej Przyjaciółki, wyprodukowanej z myślą o opiekuńczym towarzystwie dorastającej dziewczynki, oglądamy świat w nieodległej przyszłości. Ishiguro za jej pośrednictwem maluje dystopijną rzeczywistość, w której coraz częściej myślące maszyny zastępują ludzi, a ci nierzadko wybierają zamiast kariery zawodowej nieróbstwo jako styl życia. Rodzi to nowe problemy, które tylko pobieżnie odnotowuje SP, wprawdzie obdarzona niezwykłymi zdolnościami poznawczymi, ale w tym poznaniu jednak ograniczona w możliwościach kojarzenia i zmysłowego doświadczania świata, a także przyporządkowywania gromadzonych informacji do realnie istniejącej rzeczywistości. Maszyna SP jest „odżywiana” energią słoneczną, toteż przyjmuje za pewnik, że to właśnie Słońce jest źródłem wszystkiego, co dobre, traktuje je jako coś w rodzaju boga, z którym można nawet zawierać przymierze. Klara Słońcu przypisuje wszelkie zasługi, w tym także zdolności uzdrowienia Josie, dziewczynki, do której domu trafia po zakupie w dużym sklepie z podobnymi do niej robotami. Zanim to nastąpi, narratorka, czyli SP, snuje opowieść o swoich relacjach z kierowniczką i innymi SP w sklepie, obserwacjach czynionych ze sklepowej witryny, a także wewnątrz salonu.
Potem następuje zmiana odsłon i SP o imieniu Klara trafia do domu, jak się okazuje, chorej dziewczynki. Nie wiadomo, na co cierpi Josie, tego nigdy się nie dowiemy, ale Klara wywiązuje się ze swych obowiązków bez zarzutu, oddając swojej ludzkiej przyjaciółce wszystko, co tylko może, aby poprawić jej stan i pomóc w jej relacjach z Rickiem, zamieszkałym w pobliżu chłopcem. SP wciąż uczy się i zdobywa coraz głębszą wiedzę o ludziach, zmienności ich zachowań i nastrojów. W tym świecie, zauważa, tylko niektórym dana jest szansa rozwoju, inni zostają w tyle, a ich plany i nadzieje zawodzą.
Obserwacje SP oświetlają ludzką społeczność, której lęki, fobie i napięcia degradują ich związki i autentyzm relacji. Jesteśmy świadkami procesu emancypacji SP, która nabywa wielkiej zdolności empatii, przekraczającej przeciętne możliwości nie tylko maszyny, ale i żywej istoty. Nietrudno dostrzec duchowe powinowactwo Klary i Stevena, wiernego sługi z powieści „Okruchy dnia” (pamiętna ekranizacja z Anthonym Hopkinsem), którego życiowym celem jest dobro Pana, nawet własnym kosztem – w ich postawie zauważyć można echa tradycji samurajskiej. Różnica między nimi polega jednak na tym, że majordomus z „Okruchów dnia” pod koniec życia dostrzeże swój błąd – uzna, że za swoje bezgraniczne oddanie Panu zapłacił zbyt wysoką cenę przegranego życia. Takich wątpliwości nie będzie żywić Klara. Swego oddania, a nawet poświęcenia, okupionego utratą pewnych zdolności, nie traktuje jako ofiary czy klęski, ale jako coś zwyczajnego, co pozwala jej snuć wspomnienia, „które przekładam i umieszczam we właściwym porządku”, jak powie dawnej kierowniczce sklepu podczas przypadkowego spotkania. Toteż kiedy nadchodzi ta chwila, kiedy dowie się o swym przeznaczeniu – zaplanowanym przez naukowca owładniętego ideą zwycięskiej sztucznej inteligencji, Klara bez wahania podejmie się nadzwyczajnego zadania „skopiowania” duchowości Josie i przejęcia w jej roli w przyszłości. Nie zaniecha jednak swojej prywatnej walki o ocalenie Josie.
Swoją najnowszą powieść Ishiguro potraktował jako próbę zmierzenia się z fascynującym go problemem sztucznej inteligencji. Dostrzeżono w niej nawiązanie do wcześniejszej powieści Ishiguro „Nie opuszczaj mnie”, choćby ze względu na wspólny obu powieściom dystopijny świat, w którym toczy się ich akcja. Pisarz ukazuje perspektywę etycznej katastrofy jako następstwa eksperymentów genetycznych i braku empatii dla powoływanych do istnienia ludzkich klonów. Wystrzega się wszelkiego moralizowania i teoretyzowania, ogranicza do precyzyjnego odmalowania mapy zagrożeń, jakie pojawiają się przed ludzkością pozbawioną hamulców etycznych. Wymaga czasu, nim czytelnik, ale i narratorka, Kath, zorientuje się, że jest klonem dorastającym wśród klonów. Osobliwe stosunki panujące w ośrodku wychowawczym w Hailsham, w którym dorastają wychowankowie prowadzeni według ściśle przestrzeganego planu, obserwowani i dozorowani, odizolowani od świata zewnętrznego, budzą w snującej opowieść Kath liczne pytania. W jej relacji, pełnej niedomówień i wątpliwości, w której pojawiają się rozmaite emocje – powstają relacje przyjaźni i niechęci, a potem także erotycznych fascynacji ujawniających się w odmienny sposób niż wśród tzw. zwykłych ludzi. W końcu okaże się, jakim nieubłaganym regułom zostali poddani wychowankowie, przygotowywani do jednej funkcji – dawców organów dla ludzi. Nie korzystają z ochrony życia, traktowani jako „materiał”, nawet jeśli wprowadza się (jak się okaże z wielkimi oporami i czasowo) rozmaite osłony psychologiczne w jakiejś mierze łagodzące ich zdeterminowany los. „Daliśmy wam dzieciństwo” broni się przez pytaniami Kath panna Emily, dyrektorka Hailsham, choć zburzenie złudzeń wpojonych im w dzieciństwie, przyniosło zatrute owoce.
Jednak w przeciwieństwie do „Nie opuszczaj mnie”, powieści przesyconej bezbrzeżnym pesymizmem, Ishiguro jako autor „Klary i Słońca” daleki był od ciemnego finału. „Chciałem napisać książkę, która wyrażałaby nadzieję i optymizm. Zrobiłem to z potrzeby serca” – powiedział w wywiadzie dla „Przekroju”. Ta odrobina nadziei, którą najczęściej pisarz pozostawia jako furtkę swoim czytelnikom, towarzyszy mu do dawna. W „Malarzu świata ułudy” (1986), podejmując trudny temat powojennych przewartościowań, jakie dokonywały się w Japonii, bohaterem i narratorem jednocześnie czyni starego, emerytowanego malarza. Mistrz bacznie obserwuje zmiany, jakie zachodzą w jego otoczeniu, mieście i kraju w latach powojennych i z niemałą odwagą rozlicza się z własną przeszłością. Po wielu trudnych doświadczeniach Ono wyzna: „nigdy nie wolno iść ślepo za tłumem, tylko trzeba się dokładnie przyjrzeć, w jakim kierunki cię pchają”. Również na życiu bohatera powieści „Kiedy byliśmy sierotami” długim cieniem kładą się przeżycia z przeszłości. Beztroskę wspólnych zabaw z japońskim przyjacielem w dzielnicy międzynarodowej Szanghaju, w ogrodach obszernej willi i w pobliskich częściach miasta zakłóca zniknięcie rodziców: najpierw ojca, potem matki. W rezultacie 10-letni Christopher wraca do Anglii pod skrzydła krewnych, gdzie z czasem staje się detektywem o wielkiej renomie. Wtedy podejmie śledztwo, którego celem jest odnalezienie rodziców. Mimo głębokich ran psychicznych, które naznaczyły całe jego życie, nie jest on jednak bohaterem tragicznym – potrafi wyjść nieszczęściu naprzeciw i odczuwać satysfakcję z tego, co udało mu się w życiu dokonać. Również bohaterowie subtelnych opowiadań Ishiguro z tomu „Nokturny” (2009), których łączą pasje muzyczne, mimo licznych porażek życiowych i niepewności tego, co zgotuje im los, nie tracą nadziei.
W uzasadnieniu werdyktu o przyznaniu Kazuo Ishiguro Nagrody Nobla napisano przenikliwie: „W swoich powieściach o wielkiej emocjonalnej sile Kazuo Ishiguro obnaża pustkę pod naszym złudnym poczuciem związku ze światem”. Ten sam dręczący pisarza motyw dźwięczy w jego najnowszej powieści. Chociaż Klara jakoś sobie z tym radzi. Wymyślona przez ludzi, aby zapobiegać ich samotności, kiedy sama doświadcza osamotnienia, pociechę znajduje we wspomnieniach. Tak jak inni bohaterowie Ishiguro próbuje poskładać przeszłość w sensowną opowieść.
KLARA I SŁOŃCE Kazuo Ishiguro, tłum. Andrzej Szulc, Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2021