01.05.2018 Warszawa Pochod 1 Majowy OPZZ Swieto Pracy .N/z uczestnicy pochodu fot.Witold Rozbicki
Premier Morawiecki ogłosił plan kolejnego etapu odmrażania gospodarki. Jest w nim miejsce dla usług fryzjerskich, ogródków restauracyjnych, kościołów, ale nie dla zgromadzeń publicznych. OPZZ domaga się, by to zmienić.
Czy rząd obawia się, że zgoda na organizację manifestacji i wieców oznacza więcej wydarzeń takich jak niedawny protest przedsiębiorców? A może jeszcze potężniejsze zgromadzenia pracowników, którzy tracą właśnie zajęcie albo dowiadują się o obniżeniu wynagrodzenia? Każdy może sam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Faktem pozostaje, że wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i brania w nich udziału jest prawem zapisanym w konstytucji. Równocześnie doświadczenia zagraniczne pokazują, że można organizować protesty w sposób zgodny z epidemicznymi ograniczeniami. Dowodem czerwony 1 maja w Atenach czy mające miejsce kilka tygodni temu protesty w Izraelu. I tu, i tam demonstranci stali w odległości 1,5-2 metrów od siebie, co nie przeszkadzało wspólnie skandować, eksponować transparentów i flag.
Bez zgromadzeń nie ma demokracji
O tym, że Polacy również mają prawo wyrażać swoje niezadowolenie, pisze w liście otwartym do premiera przewodniczący OPZZ Andrzej Radzikowski.
– Wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich jest jednym z podstawowych praw człowieka, zagwarantowanych w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Zgromadzenie jest formą uczestnictwa w debacie publicznej i niezwykle ważnym środkiem komunikacyjnym, niezbędnym dla funkcjonowania demokratycznego społeczeństwa. Z prawa tego w szczególności korzystają związki zawodowe, które poprzez wspólne manifestowanie i wyrażanie poglądów realizują swe prawa i wolności w przestrzeni publicznej – pisze związkowiec.
W dalszej części listu Radzikowski przypomina, że kolejne „antykryzysowe” akty prawne były ogłaszane i wdrażane przez rząd tak szybko, że nie było miejsca na przeprowadzenie wokół nich prawdziwego dialogu ze stroną społeczną. Wskazuje, że polscy pracownicy ponoszą coraz wyższe koszty kryzysu.
– Niezbędnym jest zatem, aby w tych trudnych czasach, w sposób rozsądny i racjonalny, zapewnić obywatelom naszego kraju prawo wspólnego wyrażania opinii i poglądów. Obowiązkiem władz publicznych z kolei jest nie tylko usunięcie przeszkód w zakresie korzystania z tak określonej sfery wolności, ale również podjęcie kroków mających na celu urzeczywistnienie tego prawa – czytamy w liście dostępnym na witrynie OPZZ.
Do kościoła można
Lider OPZZ jest świadomy faktu, że za wcześnie mówić o wygaśnięciu epidemii i że ewentualne zgromadzenia musiałyby wiązać się z określonymi ograniczeniami. Co innego jednak dodatkowe środki bezpieczeństwa, co innego totalny zakaz. Rząd zgodził się przecież otworzyć galerie handlowe, gdzie również może dojść do powstania zbiorowisk klientów. Ponadto zwiększył dopuszczalny limit uczestników nabożeństw (w dodatku wprowadzając dziwaczną, jak na standardy świeckiego państwa, argumentację o związku tej decyzji z „urodzinami papieża Polaka”). Skoro mogą się gromadzić – i to w zamkniętym budynku – wierni, dlaczego nie demonstrujący pracownicy?
– Oceniając działania rządu polegające m.in. na dopuszczeniu do działalności hoteli i galerii handlowych, zwiększeniu limitu osób w miejscach kultu religijnego, a także zapowiadane kolejne etapy odmrażania gospodarki uważam, że całkowity zakaz zgromadzeń publicznych jest zbyt restrykcyjny i nie ma racjonalnego uzasadnienia – pisze Radzikowski, przywołując zasadę proporcjonalności, również zapisaną w konstytucji. Przewiduje ona m.in. zachowanie odpowiedniej proporcji między korzyścią, którą przynoszą zastosowane środki a ciężarem nałożonym na jednostkę. W przekonaniu OPZZ w epidemicznym bezwzględnym zakazie protestowania ta zasada została naruszona.