Zbigniew Ziobro nareszcie poprawił projekt zmian w kodeksie wykroczeń. Droga do wejścia w życie nowelizacji jest jednak jeszcze bardzo długa.
Od dawna zapowiadana nowelizacja kodeksu wykroczeń stanęła wreszcie „na rządzie”.
Ten projekt został przedstawiony przez Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę już 7 listopada ubiegłego roku. Okazał się jednak prawnym bublem. Komitet Stały Rady Ministrów chcąc nie chcąc, musiał więc postanowić, że trzeba napisać go na nowo.
Pod znakiem inwigilacji
Bardzo ważnym elementem tamtej nowelizacji, zaproponowanej przez ministra Zbigniewa Ziobrę było ustanowienie specjalnego, elektronicznego rejestru, obejmującego wszystkich sprawców wykroczeń przeciw mieniu – ale i osoby dopiero podejrzane o ich popełnienie czyli formalnie niewinne, a także takie, które popełniły podobne wykroczenie w ciągu minionych trzech lat.
Rejestr miał zawierać aż 21 rodzajów informacji na temat tych osób, od najbardziej podstawowych (imię, nazwisko, miejsce pracy, personalia rodziców), po „dane o warunkach materialnych, rodzinnych i osobistych”.
To nie wszystko. Rejestr miał gromadzić także dane osobowe dotyczące ludzi pokrzywdzonych wykroczeniami. Byłby to więc olbrzymi spis osób, ich czynów i kłopotów.
Rejestr teoretycznie był przeznaczony do użytku policji i prokuratury – po to, by przy zastosowaniu tzw. konstrukcji czynu ciągłego, można było uznawać wykroczenia popełnione w niewielkim odstępie czasu, już za przestępstwo zagrożone znacznie wyższą karą.
Jego dane byłyby jednak udostępniane także wszelkim „innym organom lub podmiotom uprawnionym na podstawie przepisów odrębnych do otrzymania takich informacji w zakresie niezbędnym do realizacji ich zadań”. Decydowałby o tym Minister Spraw Wewnętrznych, który miał określić „zakres i warunki kontroli dostępu do rejestru” oraz „sposób i tryb udzielania informacji o osobach na podstawie danych zgromadzonych w rejestrze”.
W zastępstwie RPO
I właśnie ów super-rejestr okazał się gwoździem do trumny ubiegłorocznej nowelizacji kodeksu wykroczeń.
Najpierw Prokuratoria Generalna RP zgłosiła zastrzeżenia co do wpisywania do rejestru osób dopiero podejrzanych o popełnienie wykroczenia. „Określenie grupy podmiotów podlegających umieszczeniu w rejestrze wykroczeń nie może podważać ochrony, jaka przysługuje jednostkom w ramach zasady domniemania niewinności” – stwierdziła Prokuratoria.
Krytycznie oceniła też zbyt szeroki dostęp różnych organów do danych osobowych rejestru. „Możliwość udostępniania danych z rejestru organom lub podmiotom które nie tylko faktycznie nie prowadzą postępowania w sprawach o wykroczenia, a wręcz nie mogą być oskarżycielem publicznym w tego typu sprawach, prawdopodobnie wykracza poza cel, dla którego tworzony jest rejestr” – wskazała Prokuratoria.
Zarzuciła również, że projektowane przepisy przyznają administratorowi rejestru „całkowitą swobodę w określaniu osób, które mogą uzyskiwać dane z rejestru wykroczeń”. To może zaś stanowić „nieproporcjonalne ograniczenie prawa do prywatności jednostek” – skoro administrator będzie dowolnie decydował, komu udostępnić dane z rejestru wykroczeń.
Prokuratoria podkreśliła też, że te dane mogą być wykorzystywane „do innych zadań niż wykrywanie i ściganie sprawców wykroczeń”.
Warto tu zauważyć, że Rzecznik Praw Obywatelskich, choć deklaruje: „W stałym zainteresowaniu RPO pozostaje problematyka prawa wykroczeń” – to jakoś nie zwrócił uwagi, iż Minister Sprawiedliwości, na zasadzie orwellowskiego Wielkiego Brata, chce stworzyć super-rejestr osobowy.
Jak widać, to Prokuratoria Generalna, urząd reprezentujący interes państwa przed sądami i trybunałami, stała się rzeczywistym obrońcą praw obywatelskich w zastępstwie Rzecznika.
Ale nie jedynym, bo bardzo podobne zastrzeżenia co Prokuratoria RP zgłosił też Minister Spraw Zagranicznych, wskazując, że umieszczanie w rejestrze osób podejrzanych, którym nie udowodniono jeszcze żadnego wykroczenia, oraz szeroki dostęp do tego rejestru, mogą naruszyć unijną dyrektywę 2016/680 w sprawie ochrony osób fizycznych w zakresie przetwarzania danych osobowych.
Problemem okazały się też duże wydatki. Minister Spraw Wewnętrznych wskazał, że trzeba uzupełnić ocenę finansową skutków regulacji, bo super-rejestr wykroczeń spowoduje duży wzrost wydatków resortu spraw wewnętrznych.
Funkcjonowanie rejestru będzie wymagać w ciągu 10 lat prawie 69 mln zł. „Zachodzi konieczność szczegółowego oszacowania wysokości kosztów wejścia w życie projektu ustawy oraz wskazania źródeł ich finansowania” – wskazał, co wydaje się dość oczywiste, Minister Spraw Wewnętrznych.
Zbigniew Ziobro musiał pisać znowu
W wyniku tych wszystkich uwag krytycznych, Stały Komitet Rady Ministrów zdecydował, że Minister Sprawiedliwości skieruje pod obrady Komitetu nowy tekst nowelizacji kodeksu wykroczeń.
Minister Zbigniew Ziobro nie miał więc wyjścia – i musiał przygotować nową nowelizację. Teraz poszło mu lepiej, bo Rada Ministrów przyjęła projekt.
Rząd argumentuje, że jednym z ważniejszych celów nowelizacji ustawy jest skuteczna walka z plagą drobnych kradzieży, przywłaszczeń, paserstwa i niszczenia cudzych rzeczy. Obecnie sprawców takich czynów nie spotyka nalęzyta sankcja, a orzeczona kara nie odstrasza od ponownych kradzieży w przyszłości.
W związku z tym, przestępstwem ma być kradzież rzeczy powyżej 400 zł, a nie jak obecnie rzeczy o wartości jednej czwartej minimalnego wynagrodzenia za pracę (w 2018 r. – 525 zł). Kradzież ponad tę kwotę nie będzie już wykroczeniem, ale przestępstwem zagrożonym karą do 5 lat więzienia.
Dotychczasowe przepisy powodowały, że wraz ze wzrostem płacy minimalnej wzrastała również graniczna kwota kwalifikująca kradzież jako wykroczenie lub przestępstwo.
W konsekwencji, sądy co roku dokonywały przeglądu tysięcy spraw w całym kraju, aby stwierdzić czy dana kradzież, za którą kara nie została jeszcze w całości wykonana, nadal jest przestępstwem czy już tylko wykroczeniem. Sytuacja ta sprawiała, że sprawcy kradzieży często przewlekali postępowania, tak aby z początkiem nowego roku popełnione przez nich przestępstwo zmieniało się w wykroczenie.
Jeśli nas pogryzą
Zaostrzono też kary za niedopilnowanie niebezpiecznych zwierząt, zwłaszcza psów ras agresywnych.
Jeśli właściciel, np. groźnego psa trzyma go na nieogrodzonej posesji lub puszcza wolno podczas spacerów, co zagraża zdrowiu lub życiu innych ludzi, może zostać ukarany grzywną do 5 tys. zł, a nawet ograniczeniem wolności.
Do tej pory za nieostrożność przy trzymaniu zwierzęcia groziła grzywna w wysokości do 250 zł albo nagana. Przypadki ataku psów pozostawionych bez opieki zdarzają się dość często, a ich ofiarami nierzadko są dzieci.
Szczucie człowieka psem jest obecnie zagrożone naganą lub grzywną do 1000 zł; projekt zaś oprócz dołożenia ograniczenia wolności, także wprowadza grzywnę do 5 tys.
Z 7 do 14 dni wydłużono także termin zapłaty mandatu zaocznego, wystawianego np. za wykroczenie drogowe zarejestrowane fotoradarem, nieprawidłowe parkowanie czy nieodśnieżenie chodnika przy domu. Obecnie wiele takich mandatów nie jest opłacanych ze względu na zbyt krótki czas ich uiszczenia. To zaś powoduje konieczność kierowania spraw do sądów, mimo że sprawca nie kwestionuje kary pieniężnej i chce ją zapłacić.
A co ze słynnym super-rejestrem? Rząd stwierdza, że powstanie elektroniczny rejestr sprawców wykroczeń przeciwko mieniu, który umożliwi ich skuteczne karanie. Z tego oświadczenia wynika, że chodzi tylko o sprawców. Skala inwigilacji obywateli zostanie zatem ograniczona.
Można więc mieć nadzieję, że osoby dopiero podejrzane o popełnienie wykroczenia, czyli formalnie niewinne, a także pokrzywdzone wykroczeniami, unikną zarejestrowania – i nie będzie zbieranych ponad 20 rodzajów informacji na ich temat.
To jednak tylko nadzieja – bo od przyjęcia projektu przez Radę Ministrów do jego wejścia w życie, droga jest jeszcze długa i kręta.