Unia Europejska chętnie kupuje wyroby z Polski bo wciąż jesteśmy tańsi. W wymianie handlowej z innymi krajami idzie już nam jednak nieco gorzej.
Można powiedzieć, że handel zagraniczny Polski po 10 miesiącach 2017 r. wciąż jest jedną z lokomotyw, ciągnących – choć już nieco słabiej niż przed rokiem – naszą gospodarkę. Eksportowe przyśpieszenie to jeden z celów nowego premiera Mateusz Morawieckiego. Nie będzie to jednak łatwe, bo produkty naszego przemysłu wciąż są zbyt mało innowacyjne.
Konkurujmy doskonałością, nie ceną
Według wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego, po 10 miesiącach 2017 r. eksport towarów z Polski osiągnął wartość prawie 168,5 mld EUR i był wyższy o 10,5 proc. w porównaniu z poziomem sprzed roku. W tym czasie import zwiększył się jednak bardziej bo o 11,5 proc., do ok. 166,4 mld EUR. Nadwyżka obrotów wyniosła więc blisko 2,2 mld EUR. Dobrze, że nasz eksport wciąż przeważa nad importem, bo szybko rozwijające się gospodarki, to te gospodarki, które potrafią sprzedawać swoje produkty innym. Trzeba jednak zauważyć, że po 10 miesiącach ubiegłego roku ta nadwyżka była większa i wynosiła ponad. 3,3 mld EUR.
Dzięki nadal niskim płacom, możemy konkurować niskimi kosztami produkcji – i korzystnie sprzedawać nasze produkty do krajów dobrze rozwiniętych. Dlatego też polski eksport do Unii Europejskiej od stycznia do października br zwiększył się o 9,8 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2016 r., osiągając blisko 134,1 mld EUR.
Oczywiście same nasze niskie koszty by nie wystarczyły, gdyby nie to, że przemysł w strefie euro dobrze się rozwija. Jest więc popyt na tanie wyroby i podzespoły montowane w naszym kraju, a polska gospodarka może utrzymywać niezłe tempo rozwoju.
Decydujące znaczenie ma tu dobra koniunktura panująca w Niemczech, u głównego odbiorcy produktów z Polski. W ciągu dziesięciu miesięcy tego roku nasz eksport do Niemiec wzrósł o ok. 10 proc, do Czech o ok. 7,5 proc, Wielkiej Brytanii o ponad 5 proc., Francji o blisko 10 proc., Włoch aż o 14 proc. oraz Holandii o 11 proc.
Dzięki temu, że nasz eksport wyprzedza import z UE (który wzrósł o 8,3 proc.), nadwyżka obrotów z krajami Unii Europejskiej wzrosła o blisko 4,4 mld EUR, do prawie 34,6 mld EUR.
W sumie poprawę salda odnotowaliśmy z 19. krajami UE, w tym największą z Niemcami (o prawie 1,2 mld EUR), Włochami (o 0,77 mld EUR), Słowacją (o blisko 0,5 mld EUR) oraz Wielką Brytanią (o 0,45 mld EUR).
Importujemy też coraz więcej
W okresie 10 miesięcy tego roku nadal dynamicznie rosły także obroty z pozostałymi krajami rozwiniętymi (spoza UE). Eksport do tej grupy rynków wzrósł o ponad 16 proc. (do 11,5 mld EUR), w tym do USA o 28 proc., Szwajcarii o 13,5 proc., Australii o 38,5 proc. oraz RPA o ok. 17 proc.
Import z tych państw zwiększył się jednak jeszcze bardziej, bo o ponad 20 proc., co przełożyło się na pogłębienie naszego deficytu wymiany handlowej o ok. 0,6 mld EUR (do 0,96 mld EUR).
O tym kiepskim wyniku zdecydowało zwłaszcza pogorszenie bilansu wymiany z Japonią (o 0,55 mld EUR) i Norwegią (o ok. 0,25 mld EUR), co zostało tylko częściowo złagodzone poprawą salda z USA (o ponad 0,4 mld EUR).
Najlepsze wyniki eksportu Polska notuje jednak w handlu z dawnymi republikami radzieckimi. „Wysoki wzrost został utrzymany w obrotach z krajami Wspólnoty Niepodległych Państw” – z zadowoleniem stwierdza resort rozwoju.
Nasza sprzedaż do tej grupy krajów zwiększył się aż o ponad 23 proc. (do 10,5 mld EUR) – w tym do Rosji, mimo wciąż niby funkcjonujących restrykcji, o ok. 21 proc., na Ukrainę nawet o 30 proc., zaś na Białoruś o ponad 9 proc.
Tyle tylko, że polski import z tych państw rósł w jeszcze większym tempie. W rezultacie, w wyniku szybszego wzrostu po stronie importu (ok. 25 proc.) nastąpiło pogłębienie naszego deficytu z Wspólnotą Niepodległych Państw o 0,9 mld EUR, w tym z Rosją o prawie 1,2 mld EUR.
Z drugiej strony w okresie 10 miesięcy br. nastąpiła znacząca poprawa w naszych obrotach z Ukrainą (polski deficyt spadł o blisko 0,5 mld EU).
Rynek Wspólnoty Niepodległych Państw staje się dla Polski coraz ważniejszy. Jednocześnie, znajduje się na trzecim miejscu (za Niemcami i Włochami) na liście rynków, z którymi zanotowaliśmy największą poprawę bilansu wymiany handlowej.
Bez sukcesów
Nie ma natomiast żadnych dobrych wiadomości z pozostałych rynków rozwijających się. Nasz eksport na te kierunki wzrósł zaledwie o 3,8 proc. (do 12,4 mld EUR), a import ponad trzykrotnie szybciej, tj. o 12,5 proc.
W konsekwencji, notowany przed rokiem deficyt pogłębił się o 4 mld EUR, do blisko 28 mld EUR.
Polski eksport do poszczególnych krajów tej grupy jest bardzo nierównomierny. Szybko rosła nasza sprzedaż m.in. do Chin (o 19,5 proc.), Serbii (o ok. 17 proc.), Meksyku (o ok. 28 proc.) oraz Korei Południowej (o blisko 11 proc. ).
Problem wszakże w tym, iż do tych właśnie państw sprzedajemy bardzo niewiele towarów, więc wartość eksportu jest niska. Natomiast na naszym głównym rynku eksportowym z tej grupy, czyli Turcji, przyrost był już znacznie wolniejszy (tylko o 4,7 proc.).
Co gorsza, na kilku obiecujących i istotnych rynkach zanotowaliśmy wręcz spadek eksportu, w tym m.in. do: Arabii Saudyjskiej (o ok. 3 proc.) oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich (już prawie o 18 proc,).
Na każdym polu
Jeżeli chodzi o strukturę naszego eksportu, to pocieszające jest to, iż wzrost sprzedaży odnotowano w przypadku niemalże wszystkich grup towarowych (z jednym tylko wyjątkiem – eksportu skór i wyrobów skórzanych, który jednak zawsze miał znikomą wartość).
Liderem pod tym względem eksportu pozostają wyroby metalurgiczne, których wywóz wzrósł blisko o 17 proc.
Na kolejnych miejscach – pod względem dynamiki eksportu – uplasowały się wyroby chemiczne (wzrost o ponad 13 proc.) oraz artykuły rolno-spożywcze (wzrost o ok. 12,5 proc.).
Ale najważniejszą, jeżeli chodzi o wartość sprzedaży, pozycję na polskiej liście eksportowej zajmują maszyny i urządzenia. Ich sprzedaż za granicę w okresie styczeń – październik 2017 r. zwiększyła się o 8,2 proc.
Tu szczególnie ważne są samochody, więc powinniśmy trzymać kciuki, by nie zachwiała się sprzedaż nowych aut w Niemczech, u naszego najważniejszego odbiorcy.