9 grudnia 2024

loader

Dym z papierosa nie taki szary

Koncerny tytoniowe działające w Polsce wszelkimi sposobami walczą z akcyzą. Chodzi o miliardy złotych.

Wygląda na to, że tytoniowa szara strefa zaczyna się zmniejszać. Rośnie liczba rozbijanych nielegalnych fabryk, ściślejsza jest kontrola handlu tytoniem, spada pokątna sprzedaż papierosów bez polskiej akcyzy. W 2010 r. nielegalne wyroby stanowiły prawie 22 proc. całego polskiego rynku tytoniowego. W ostatnich latach było już jednak lepiej. Działania wymierzone w zwalczanie szarej strefy spowodowały spadek odsetka nielegalnych papierosów do około 16 proc. w 2016 r. Mógł temu sprzyjać również brak podwyżek akcyzy w latach 2015-2017.
W ubiegłym roku w Polsce zlikwidowano 37 nielegalnych fabryk papierosów i 71 krajalni tytoniu, oraz skonfiskowano 740 mln szt. papierosów bez banderoli.
Jest o co walczyć, bo legalny sektor tytoniowy ma duże znaczenie dla gospodarki Polski. Z produkcją i handlem tytoniem oraz wyrobami tytoniowymi, w sposób mniej lub bardziej bezpośredni, związana jest praca prawie 500 tys. osób: 9 tys. gospodarstw rolnych zatrudniających 40 tys. osób szczególnie w rejonach o wysokim strukturalnym bezrobociu, około 6 tys. u producentów, a reszta w ponad 100 tys. punktów detalicznych i hurtowni zajmujących się obrotem.

Palący problem

Polska to największy producent gotowych wyrobów tytoniowych w Europie (6 z 31 fabryk), wytwarzamy rocznie około 150 mld sztuk papierosów i 35 tys. ton tytoniu do palenia. W sumie, branża tytoniowa zapewnia wpływy do budżetu wynoszące ok. 23 mld zł, co stanowi 8 proc. wszystkich rocznych dochodów państwa.
Blisko dwie trzecie produkcji z Polski trafia za granicę. Wyroby tytoniowe są największą pozycją w eksporcie naszych produktów rolno-spożywczych. Wartość sprzedaży zagranicznej sektora tytoniowego wynosi blisko 2 mld euro rocznie. Osiąga on nadwyżkę w obrotach handlowych, sięgającą 1,5 mld euro.
Jak szacuje BCC, organizacja przedsiębiorców zaangażowana w ograniczanie szarej strefy tytoniowej (wśród jej członków są przedsiębiorcy z tej branży), w ciągu sześciu lat, pomiędzy 2010 a 2015 r., legalny rynek konsumpcji papierosów zmniejszył się o blisko 27 proc. Tymczasem naturalne tempo odchodzenia od palenia przez Polaków, wskazywałoby, że powinien się skurczyć o około 18 proc.
W niektórych latach spadki legalnej sprzedaży były szczególnie duże. Na przykład w 2010 r. sprzedano oficjalnie w Polsce 57,3 mld sztuk papierosów, co zapewniło 17,4 mld wpływów do budżetu z tytułu akcyzy. Natomiast w 2013 r. oficjalna sprzedaż papierosów spadła do 46,6 mld sztuk. Wpływy budżetowe z akcyzy zwiększyły się zaś aż do 18,2 mld.
Tak więc, lata 2010-2013 należy uznać za okres bardzo skutecznej polityki tytoniowej, prowadzonej przez rząd PO. Sprzedaż papierosów spadała, zaś mimo to wpływy podatkowe rosły. Oznaczało to, że podwyżki stawek akcyzy w tym czasie były racjonalne i dobrze ustawione.
Była to także polityka prozdrowotna, bo według raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) „World Tobacco Epidemic” z roku 2015, Polska znalazła się na drugim miejscu wśród wszystkich krajów świata, pod względem spadku dostępności papierosów dla mieszkańców (mimo wzrostu ich dochodów). W naszym kraju, w latach 2008 – 2014, w wyniku podwyżek podatkowych i wzrostu cen, wyroby tytoniowe relatywnie do siły nabywczej konsumentów, stały się droższe o ponad 120 proc.

Zapaleńcy przeciw akcyzie

W wyniku podwyżek akcyzy konsumenci nieco chętniej korzystali z papierosów przemycanych i produkowanych nielegalnie. Budżet państwa na tym nie cierpiał, skoro wpływy z akcyzy rosły.
Cierpieli natomiast producenci – firmy należące do światowych koncernów tytoniowych. Ich lobbyści narzekali, że szybkie podwyżki akcyzy windowały ceny w Polsce (w ubiegłym roku wynosiły one 13,63 zł za paczkę 20 sztuk), podczas gdy ceny legalnych papierosów u naszych wschodnich sąsiadów były dużo tańsze. Na Ukrainie i Białorusi płacono w przeliczeniu ok. 5 zł za paczkę 20 sztuk, natomiast w Rosji ok. 7 zł. Średnia cena papierosów przemycanych do Polski wynosiła niewiele ponad 7 zł, więc zrozumiałe, że było na nie sporo chętnych.
Oczywiście legalne papierosy w Polsce mogłyby być tańsze, gdyby koncerny tytoniowe nie przerzucały na klientów skutków wszystkich podwyżek akcyzy. Wtedy ich sprzedaż byłaby większa. Branża tytoniowa chciała jednak zjeść jabłko i mieć jabłko – czyli i sprzedawać dużo, i stale zwiększać swoje zyski. A zapłacić za to miało nasze państwo, poprzez rezygnację z podwyżek akcyzy.
Przedsiębiorcy z branży tytoniowej zaczęli więc prowadzić bardzo aktywny lobbying, próbując docierać do decydentów z przekazem, niezbyt zgodnym z rzeczywistością, że wysoka akcyza nie tylko dusi branżę tytoniową, ale i jest zgubna dla budżetu państwa.
I oto w 2014 r., z powodów do dziś niejasnych, legalna sprzedaż papierosów spadła do 41,9 mld sztuk – czyli aż o 4,7 mld sztuk w ciągu jednego roku. Tak duży regres sprzedaży musiał spowodować też ograniczenie wpływów z tytułu akcyzy. Niewykluczone, że była to mniej lub bardziej skoordynowana akcja firm z branży tytoniowej, podjęta po to, żeby pokazać, że akcyzy nie należy podnosić, bo budżet na tym traci.
Spadek akcyzy był wprawdzie niewielki, z 18,2 do 17,8 mld zł, co przy takiej skali dochodów jest kwotą znikomą. Był też proporcjonalnie cztery razy mniejszy niż spadek sprzedaży papierosów, – co potwierdzałoby skuteczność polityki utrzymywania wysokich stawek akcyzy przez rząd.
Najważniejsze zaś, że był spadek tylko jednorazowy, bo w 2015 r. wpływy z akcyzy wzrosły już o 700 mld zł, co z naddatkiem wyrównało stratę z poprzedniego roku. W dodatku ten wzrost wpływów miał miejsce przy kolejnym spadku legalnej sprzedaży papierosów, tym razem o 600 mln sztuk, do 41,3 mld.
W kraj poszedł jednak, fałszywy jak widać przekaz, że stawki akcyzy powinny być hamowane, gdyż grozi to załamaniem dochodów budżetu państwa.

Nie palą się do płacenia

Eksperci działający przy BCC wskazują, że dla legalnej branży tytoniowej najgorsze były lata 2013-2014. Wtedy to znaczące podwyżki akcyzy, wypchnęły część uboższych konsumentów do szarej strefy – i spowodowały przejściowy spadek wpływów z akcyzy tytoniowej. Szara strefa wzrosła, zaś do budżetu państwa nie wpłynęło (z akcyzy plus VAT) ok. 6 mld zł.
Tę ogromną kwotę należy jednak między bajki włożyć. Jest ona efektem przyjęcia nieprawdziwego założenia, że ściągalność podatków musi być stuprocentowa. Tymczasem tych wyimaginowanych 6 mld zł nigdy nie udało się i nie uda osiągnąć. W rzeczywistości, jedyną realną stratą w wpływach podatkowych od branży tytoniowej, był wspomniany ubytek 400 mln zł w latach 2013 – 2014. Z powodzeniem nadrobiony w latach następnych.
Mimo tego, że dochody z akcyzy tytoniowej rosną od 2015 r. i budżetowi nie grozi żaden spadek wpływów z tego tytułu,BCC wzywa, jakoby w trosce właśnie o stabilność budżetu państwa, do czasowego wstrzymania podwyżek akcyzy – a w późniejszym okresie podwyższania jej tylko o poziom inflacji. Czyli praktycznie wcale. Nietrudno zauważyć, że taka polityka byłaby wprawdzie bardzo korzystna dla koncernów tytoniowych, ale szkodliwa dla dochodów państwa.
Racjonalna jest natomiast propozycja BCC, aby utrzymana została obecna konstrukcja akcyzy (złożona z wysokości stawki procentowej oraz minimalnej stawki akcyzy), która nie obciąża papierosów tańszych (ponad 60 proc. rynku), wybieranych przez najmniej zamożnych konsumentów, szczególnie skłonnych do korzystania z szarej strefy. Dziś akcyza na papierosy to 31,41 proc. ich ceny detalicznej. Jest też stawka kwotowa wynosząca 206,7 zł od tysiąca sztuk. Najniższa akcyza nie może być mniejsza niż łącznie 420,3 za tysiąc sztuk. Pomiędzy 2010 a 2014 r., akcyza została podniesiona o niespełna 45 proc.
Ciekawe, że BCC, organizacja generalnie popierająca liberalną politykę gospodarczą, chce jednak korzystać z wsparcia państwa, gdy chodzi o interes przedsiębiorców. Dlatego domaga się dalszego usprawniania systemu nadzoru państwa nad obrotem surowcem tytoniowym, oraz wprowadzenia kontroli produkcji tytoniu. Chodzi o to, aby wyeliminować plantacje nie związane z wielkimi koncernami tytoniowymi, które mogą stanowić bazę produkcyjną dla ich ewentualnych konkurentów.
Duży biznes nie lubi bowiem konkurencji i stara się ją ograniczać wszelkimi metodami.

trybuna.info

Poprzedni

Z nogą na hamulcu

Następny

Polskiego Macrona nie będzie