48 proc. Polaków sięgnęłoby po finansowanie zewnętrzne na zakup samochodu elektrycznego, z czego 15 proc. po leasing – wynika z badania „Nadchodzi czas aut elektrycznych”. Ankietowani skorzystaliby też z kredytu samochodowego lub gotówkowego. Ci którzy wolą autko spalinowe ściągnięte z zagranicy, zaczynają mieć problem.
W ramach badania „Nadchodzi czas aut elektrycznych” przeprowadzonego przez IBRiS dla Santander Consumer Multirent zapytano ankietowanych o to, w jaki sposób pokryliby zakup elektryka, gdyby go planowali. 48 proc. Polaków sięgnęłoby po finansowanie zewnętrzne, z czego 15 proc. – po leasing. Respondenci skorzystaliby też z kredytu samochodowego (17 proc.) lub gotówkowego (16 proc.). Natomiast 23 proc. ankietowanych kupiłoby auto za gotówkę.
Autorzy badania poprosili też kierowców, by przy wykorzystaniu skali od 1 do 5 odpowiedzieli, jak poważnie zastanawialiby się nad kupnem elektryka, gdyby chcieli wymienić samochód. 16 proc. ankietowanych wskazało numer 5, co oznacza, że „zdecydowanie braliby taki zakup pod uwagę”. Poważnie myślałoby nad tym też 8 proc. respondentów, którzy ocenili swoją skłonność do takiego wyboru na 4. „Razem daje nam to 24 proc. zmotoryzowanych Polaków, którzy rozważaliby nabycie elektryka” – wskazano w badaniu.
Wśród rozważających taki zakup więcej jest mężczyzn niż kobiet – odpowiednio 28 proc. i 19 proc. wskazań. Przychylni autom elektrycznym są też 30-39 latkowie (30 proc.) i 50-59 latkowie (35 proc.), a także 21 proc. respondentów powyżej 70. roku życia. Pomysł kupna elektryka bardziej podoba się też osobom pochodzącym ze średnich miast, od 50 do 250 tys. mieszkańców – 37 proc. w porównaniu do 25 proc. ankietowanych z metropolii i 20 proc. ze wsi.
Wymiany swojego dotychczasowego pojazdu na auto z elektrycznym napędem w ogóle nie brałoby natomiast pod uwagę 39 proc. badanych. W tej grupie znalazło się najwięcej 40-49 latków (56 proc.) i osób mieszkających w metropoliach (59 proc.).
Jak wynika z cytowanych przez autorów badania danych PZPM i PSPA z lipca br., w Polsce było wtedy zarejestrowanych 52 tys. 881 samochodów osobowych i użytkowych z napędem elektrycznym. Przez pierwsze siedem miesięcy 2022 r. ich liczba zwiększyła się o 14 tys. 98 sztuk.
Jednak zdecydowana większość z nas, jak już musi zmienić samochód, to kupuje coś na pewno nie elektrycznego, a na dodatek ściągniętego z zagranicy. Najgorsze, że za dużego wyboru taki nabywca nie ma.
We wrześniu zarejestrowano w Polsce ponad 66,7 tys. sprowadzonych z zagranicy używanych samochodów osobowych i dostawczych o dmc do 3,5 t, co oznacza spadek o 18,2 proc. rdr – wynika z danych Instytutu Samar. Dodano, że rekordowo wysoki jest wiek pojazdów – średnio ponad 13 lat.
Jak podał w środę Samar, we wrześniu zarejestrowano w Polsce 66 tys. 734 sprowadzone z zagranicy używane auta osobowe i dostawcze o dopuszczalnej masie całkowitej (dmc) do 3,5 tony, co oznacza spadek na przestrzeni roku o 18,2 proc. Ponad 90 proc. pojazdów z importu stanowiły samochody osobowe, a pozostałe niespełna 10 proc. – samochody dostawcze.
Łączny import po dziewięciu miesiącach 2022 r. przekroczył 595 tys. aut. To o 17 proc. mniej niż rok wcześniej. Liczba rejestracji używanych samochodów osobowych spadła na przestrzeni roku również o 17 proc., do 543 tys. 332 sztuk, a samochodów dostawczych – o 17,1 proc., do poziomu 51 tys. 783 sztuk – wskazano. Dodano, że to najniższy wynik wrześniowy od 10 lat.
Z danych Samaru wynika, że do Polski wjeżdzają coraz starsze pojazdy, których wiek był we wrześniu rekordowo wysoki. Średnią zawyżają samochody osobowe, szczególnie te wyposażone w silniki benzynowe – zaznaczono. W dziewiątym miesiącu roku średni wiek importowanego auta osobowego przekroczył 13 lat.
Najpopularniejszym źródłem importu aut do Polski są nadal Niemcy, Francja, Belgia i Holandia. Na piątym miejscu pozostają Stany Zjednoczone.
pwr/pap