Nie przystoi…
W telewizyjnej dyskusji na temat wydarzeń mijającego roku jeden z uczestników dość łagodnie ocenił zakup lokalnych gazet przez PKN Orlen. Kolejna osoba biorąca udział w dyskusji, czyli pani doktor Anna Materska-Sosnowska, stwierdziła, że nie jest tak spolegliwa w ocenie tego faktu, jak jej przedmówca.
Otóż, nie przystoi osobie wykształconej nieznajomość znaczenia terminu „spolegliwy”, stworzonego przez prof. Tadeusza Kotarbińskiego. Od ładnych kilku lat słowo „spolegliwy” jest coraz powszechniej, błędnie stosowane do określania kogoś, kto „łatwo ustępuje i podporządkowuje się innym”. Takie właśnie znaczenie terminu „spolegliwy” zaaprobował również, niestety, słownik języka polskiego, zgodnie z zasadą, że powszechność użycia określonego znaczenia jakiegoś słowa przesądza o poprawności tego znaczenia. Dlaczego niestety? Ano dlatego, że tę zasadę powszechności trudno zaakceptować w przypadku terminu stworzonego przez konkretną osobę (w dodatku mającą olbrzymi dorobek naukowy), która przydała mu jednoznaczne, ściśle określone znaczenie, tak jak to uczynił prof. Kotarbiński. Wtedy taki termin trzeba rozumieć dokładnie tak, jak chciał jego twórca – czyli, że spolegliwy to oczywiście „ten na kim można polegać”. W żadnym wypadku nie należy zaś używać słowa „spolegliwy” w znaczeniu „wyrozumiały” – bo chyba w takim sensie słowo to zastosowała pani doktor Anna Materska-Sosnowska w swojej wypowiedzi telewizyjnej.
Można naturalnie zrozumieć, że biznesman, lekarz, inżynier czy wojskowy nie znają prawidłowego, zgodnego z zamierzeniem twórcy, znaczenia słowa „spolegliwy” – i stosują je w potoczny sposób. Trudniej zrozumieć, jeśli taką nieznajomość wykazuje wybitny przedstawiciel nauk humanistycznych, wykładowca uniwersytecki, wychowawca młodzieży. Należy zatem przyjąć, iż było to po prostu przypadkowe przejęzyczenie pani doktor Anny Materskiej-Sosnowskiej. Z drugiej jednak strony, nie trzeba zbytnio surowo oceniać jakichkolwiek wpadek językowych Skoro na przykład, pan doktor Bogdan Szafrański, komentując w telewizji zamierzenia prezydenta Bidena, użył słów „dalej kontynuować”, to czegóż można się spodziewać?
Przemysł przyśpiesza
W grudniu ubiegłego roku produkcja sprzedana polskiego przemysłu była wyższa o 11,2 proc. w porównaniu z grudniem 2019 r. – podał Główny Urząd Statystyczny. To lepiej, niż przewidywali eksperci, którzy oceniali, że wzrost produkcji będzie najwyżej 9-procentowy. Jednak w całym ubiegłym roku produkcja sprzedana przemysłu była o 1 proc. mniejsza niż w 2019 r., kiedy to jej wzrost sięgnął 4 proc. Mamy więc za sobą rok kryzysowy dla polskiej gospodarki. Nie zmienia to faktu, że grudzień przyniósł pozytywne zaskoczenie, bo tempo wzrostu produkcji było w tym miesiącu najwyższe od października 2017 r. Za ten wynik odpowiada w dużej mierze to, że grudzień ubiegłego roku miał o dwa dni robocze więcej niż grudzień 2019 r., a także niska baza: w grudniu 2019 r. produkcja sprzedana była o 3 proc. mniejsza niż w grudniu 2018 r., więc z kolei w grudniu ubiegłego roku łatwiej dało się osiągnąć efektowne, statystyczne przyśpieszenie. Pomocny był jednak także przyzwoity poziom popytu.