Na Wyspach się sypie
Ludzie w Wielkiej Brytanii muszą zaakceptować fakt, że wszyscy jesteśmy biedniejsi – powiedział główny ekonomista Banku Anglii Huw Pill. Ostrzegł, że podwyżki płac lub przerzucanie przez firmy kosztów na klientów uniemożliwiają zduszenie inflacji. Wyjaśnił, że Wielka Brytania znalazła się w sytuacji, w której cena importowanego przez nią gazu ziemnego wzrosła znacznie bardziej niż to, co eksportuje, czyli głównie usługi. „Nie trzeba być ekonomistą, aby zdać sobie sprawę, że jeśli to, co kupujesz, poszło w górę mocniej w stosunku do tego, co sprzedajesz, to będziesz w gorszej sytuacji. Tak więc jakoś w Wielkiej Brytanii ktoś musi zaakceptować, że jest w gorszej sytuacji i przestać próbować utrzymać swoją realną siłę nabywczą poprzez podbijanie cen, czy to poprzez wyższe płace, czy przekazywanie kosztów energii na klientów itp.” – mówił Pill. „To, z czym mamy do czynienia teraz, to niechęć do zaakceptowania, że tak, wszyscy jesteśmy w gorszej sytuacji i wszyscy musimy przyjąć koszt tego; to próbowanie przekazania tego kosztu na swoich rodaków, mówiąc: nam będzie w porządku, ale oni będą musieli przyjąć też nasz koszt” – dodał. Związki zawodowe, które organizują trwające od miesięcy strajki w różnych sektorach gospodarki, domagają się dla swoich członków zazwyczaj podwyżek na poziomie zbliżonym do rocznej stopy inflacji. Ta w marcu wyniosła 10,1 proc., co było wprawdzie spadkiem w stosunku do 10,4 proc. w lutym, ale analitycy liczyli, że spadek będzie głębszy i inflacja wróci do poziomu jednocyfrowego.
tr/pap