Na polski rynek weszła, a raczej, sądząc po nazwie, wleciała, nowa wódka czysta robiona z ziemniaków.
Wódka to nic nadzwyczajnego, ale tu jej osobliwość polega właśnie na nazwie: „Squadron 303 vodka”.
Jak widać, jej producentów zainspirował słynny polski dywizjon myśliwski, choć nic nie wiadomo, aby nasi piloci osiągali tak liczne zestrzelenia dzięki spożywaniu wysokoprocentowych trunków przed lotami bojowymi.
Tym niemniej, na butelce widnieje angielski napis, iż jest to wódka „Pierwotnie destylowana w Anglii przez polskich bohaterów”, w domyśle, bohaterów właśnie z dywizjonu 303. W tym przypadku historia także milczy, by polscy lotnicy myśliwscy w swoich wolnych chwilach pędzili wódkę z kartofli (czy z czegokolwiek innego). Zapewne czas, którego nie mieli za wiele – bo życie statystycznego pilota myśliwskiego szacowano w czasie Bitwy o Anglię na około trzy tygodnie – woleli przeznaczać na jakieś ciekawsze zajęcia. Jeśli już, to wyrobem bimbru mógł zajmować się personel techniczny, sprawniejszy w konstruowaniu rozmaitych urządzeń.
Francusko-brytyjscy producenci „Squadron 303 vodka” tłumaczą, że chodziło im o pewien zwyczaj, stosowany nie tylko przez Polaków, polegający na dostarczaniu alkoholu do polowych baz myśliwskich w zapasowych zbiornikach samolotów. Dzięki tej koleżeńskiej pomocy, piloci mający czas wolny, mogli odreagować stres śmiertelnej walki bez przepłacania i konieczności dalekich wypraw do knajp. W istocie, polscy i brytyjscy lotnicy pisali o tym w swych wspomnieniach wojennych.
Trudniej natomiast zrozumieć, co twórcy wódki mieli na myśli, informując, że „kształt jej butelki oraz sposób pędzenia inspirowany jest losami naszych pilotów, walczących w II wojnie światowej”. W każdym razie wódka ta ma swą dewizę brzmiącą: „To co najlepsze dla historii”.
Franck Botbol, prezes firmy która ją wytwarza, wyjaśnił, iż pomysł produkcji to wynik: „pasji kilku osób rozkochanych w tematyce II wojny światowej, a w szczególności w historii lotnictwa, głównie kolekcjonerów pamiątek lotniczych z tamtego okresu”. – Bezpośrednim impulsem do rozpoczęcia tej działalności było znalezienie piersiówki Waleriana Żaka, jednego z dowódców Dywizjonu 303. Wtedy właśnie narodziła się idea stworzenia wódki, która w wielu aspektach będzie inspirowana historią słynnych polskich lotników walczących w Dywizjonie 303 – dodał.
Producenci podkreślili, że ta inspiracja polega między innymi wlaśnie na tym, iż kształt butelki przypomina piersiówki używane podczas wojny przez pilotów RAF (aczkolwiek kształt piersiówki jest zwykle dość zbliżony, niezależnie od tego jaki rodzaj wojska jej używa). Echo historii ma być zaś widoczne w recepturze wódki, bo sposób jej destylacji jest podobny do tego sprzed 75 lat. Wtedy zboże było przeznaczone wyłącznie na wyżywienie odciętej od świata ludności Wielkiej Brytanii. „Dostępne były jedynie ziemniaki. Z tego też powodu wódka destylowana była w niewielkich miedzianych alembikach, a z uwagi na brak czasu destylowano ją tylko raz i nie poddawano procesowi filtracji” – stwierdzili producenci.
Wytworzeniem wódki zajął się mistrz destylatorski John Walters. Produkowana jest ona z ziemniaków odmiany Król Edward. Szkoda, że nie z polskich ziemniaków, bardzo dobrej jakości, z których powstają świetne krajowe wódki czyste, znacznie lepsze od wódek zbożowych.
„Squadron 303 vodka” jest destylowana w tradycyjny sposób, w 200-litrowych alembikach. Dojrzewa 10 dni, filtruje się ją raz, za to woda do jej produkcji podlega pięciostopniowemu filtrowaniu. Sprzedawana jest w 11 krajach, a gorzelnia w której powstaje leży kilka kilometrów od Duxford, bazy lotniczej z czasów II wojny światowej. Stacjonował tam przez jakiś czas polski dywizjon myśliwski, ale 302, pierwszy z polskich dywizjonów myśliwskich w Wielkiej Brytanii, nie zaś powstały nieco później, sławniejszy 303.
– Jesteśmy przekonani, że Polska stanie się obok Francji wiodącym dla nas rynkiem zbytu – powiedział dyrektor Hugues Cholez.
Producenci wskazali, że to przekonanie opierają na zamiłowaniu Polaków do mocnych alkoholi oraz wiecznie żywej legendzie Dywizjonu 303.