A nawet jeśli coś jednak wymyślimy, to i tak nie jesteśmy w stanie tego wdrożyć do produkcji
Ranking innowacyjności to podstawowy instrument stosowany przez Komisję Europejską do oceny stopnia nowoczesności gospodarek krajów unijnych. Ranking wykorzystuje zestaw różnorodnych wskaźników, pokazujących nakłady ponoszone na innowacje oraz osiągnięte wyniki.
W rankingu innowacyjności z 2015 r. Polska zajmuje 24 miejsce wśród krajów Unii Europejskiej (czyli piąte od końca), wyprzedzając tylko Litwę, Łotwę, Bułgarię oraz ostatnią Rumunię.
Najbardziej innowacyjne państwa UE to skandynawska trójka: Szwecja, przed Danią i Finlandią. Do tej czołówki oczywiście Polska nigdy się nie zbliży, ale daleko poza naszym zasięgiem są także inne państwa postkomunistyczne, takie jak Węgry czy Estonia, o Czechach już nie mówiąc.
Innowacyjnie zapóźnieni
Narodowy Bank Polski przygotował obszerny raport na temat potencjału innowacyjnego polskiej gospodarki. Ustalenia raportu nie są niestety optymistyczne.
Okazuje się, co nie jest niespodzianką, że w porównaniu z krajami Unii Europejskiej działalność innowacyjna polskich firm jest zjawiskiem stosunkowo rzadkim. W latach 2012-2014 odsetek przedsiębiorstw aktywnych innowacyjnie wyniósł w naszym kraju zaledwie 17,7 proc. i był mniejszy niż w niemal wszystkich państwach UE (z wyjątkiem Rumunii).
Większą aktywnością innowacyjną wykazywały się w Polsce przedsiębiorstwa sektora publicznego niż firmy prywatne, gdzie autentyczna innowacyjność jest czymś niemal nie istniejącym.
Dlaczego pozycja Polski w międzynarodowych rankingach innowacyjności jest tak niska?.
Jedna z przyczyn niewielkiego udziału przedsiębiorstw innowacyjnych w naszej gospodarce wiąże się z tym, że w Polsce dominują głównie firmy małe, co lokuje nas wśród krajów UE o największym udziale takich podmiotów. Często podkreśla się, jak znaczącą rolę odgrywają w Polsce małe firmy – w istocie jednak, ich duża liczba to nasza słabość a nie siła.
Wszystkie statystyki wskazują na większą aktywność innowacyjną dużych firm w porównaniu z małymi, oraz przemysłowych w porównaniu z usługowymi.
W 2014 r. aktywnych innowacyjnie było w Polsce 46,1 proc firm usługowych i 59,8 proc przemysłowych, zatrudniających powyżej 250 osób, oraz jedynie 9,4 proc firm usługowych i 11,4 proc przemysłowych, zatrudniających od 10 do 49 osób.
Ponieważ działalność innowacyjna jest obarczona wysokim ryzykiem, do jej podjęcia przedsiębiorcy potrzebują nadwyżek środków finansowych na wypadek niepowodzenia – a o te najtrudniej w małych przedsiębiorstwach.
Przedsiębiorcy mają za dobrze
Problem jednak nie tylko w pieniądzach, ale i w typowych cechach polskich przedsiębiorców. Do barier rozwoju działalności innowacyjnej należy bowiem zaliczyć również małą ich skłonność do współpracy zarówno ze środowiskiem naukowym, jak i z innymi firmami.
Ciekawe, że te podmioty, które jednak zajmują się wdrażaniem innowacji (głównie, jak wspomniano, państwowe), przeznaczają na ten cel relatywnie dużo środków.
Biorąc pod uwagę całkowite nakłady na innowacje przeciętnego przedsiębiorstwa prowadzącego w ogóle jakąkolwiek działalność związaną z innowacjami technicznymi, Polska plasuje się na wysokim, 12.miejscu w UE (z wynikiem 1,005 mln euro, niemal dorównującym średniej unijnej wynoszącej 1,150 mln euro). Nie od dziś wiadomo, że w wydawaniu pieniędzy jesteśmy nieźli.
Tyle, że pieniądze te są często marnowane, wydawane nieefektywnie, a w niemałym stopniu przepływają do prywatnych kieszeni menadżerów, zamiast w rzeczywistości wspierać nowatorskie rozwiązania.
Czynnikiem ograniczającym aktywność innowacyjną polskich firm są też bariery wynikające z, delikatnie mówiąc, niewystarczającego kapitału intelektualnego naszych przedsiębiorców.
Ponadto, polskie firmy napotykają na trudności w dostępie do wyspecjalizowanej wiedzy, w tym do specjalistów w zakresie tworzenia strategii innowacyjności i długookresowego planowania. Wynika to w części z niskiego kapitału społecznego i związanego z nim ograniczonego zaufania w nawiązywaniu współpracy z innymi firmami, ale również z awersji do podejmowania ryzyka.
Duży rynek wewnętrzny i niedostateczna konkurencja osłabiają motywację firm krajo-wych do sięgania po zewnętrzne źródła wiedzy i innowacji.
Możliwość ograniczenia działalności do rynku krajowego przy jednocześnie mniej wymagających warunkach popytu wewnętrznego sprawia, że przedsiębiorcy mogą nie być dostatecznie zmotywowani do poprawiania jakości swoich produktów i usług. Mówiąc prościej – za dobrze im się powodzi, toteż nie widzą powodu by się lepiej starać.
Dlatego udział przedsiębiorstw innowacyjnych wśród eksporterów i przedsiębiorstw z kapitałem zagranicznym jest wyższy niż w grupie przedsiębiorstw produkujących głównie na rynek krajowy.
W 2013 r. przedsiębiorstwa zagraniczne stanowiły około 14 proc., a eksporterzy około 37 proc wszystkich przedsiębiorstw w próbie badanej przez NBP. Udział przedsiębiorstw innowacyjnych w próbie przedsiębiorstw z kapitałem zagranicznym jest dwukrotnie wyższy niż w przypadku przedsiębiorstw krajowych. Z kolei wśród eksporterów odsetek firm innowacyjnych jest aż ponad pięciokrotnie wyższy niż wśród nieeksporterów.
Nie umiemy myśleć i działać
Przez ostatnie ćwierćwiecze wzrost gospodarczy w Polsce był szybki mimo niskiego poziomu innowacyjności naszej gospodarki. W całym tym okresie wzrost gospodarczy opierał się na szybkiej akumulacji kapitału, napływie nowoczesnych technologii z zagranicy oraz wzroście poziomu wykształcenia społeczeństwa.
Napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych i otwarcie się gospodarki na rynki światowe, zwłaszcza na rynek UE, sprawiły, że nauczyliśmy się bardziej efektywnie tworzyć wartość dodaną. Dzięki temu, a także dzięki boomowi w edukacji, pokonaliśmy część dystansu dzielącego nas od krajów Europy Zachodniej.
Mimo że wydajność pracy (wartość produktu krajowego brutto przypadająca na przepracowaną godzinę) jest w Polsce wciąż zdecydowanie niższa niż w Niemczech czy USA, to bariery skuteczności dotychczasowego modelu rozwoju widać już dziś. Potencjał do dalszego szybkiego wzrostu przy niskim poziomie innowacyjności będzie się stopniowo wyczerpywał, ponieważ w obecnych warunkach niemożliwe jest utrzymanie tak dynamicznego jak w ostatnim ćwierćwieczu wzrostu zasobów kapitału fizycznego i ludzkiego.
W świetle raportu NBP nasza przyszłość nie rysuje się w jasnych barwach. Dotychczasowe źródła szybkiego wzrostu gospodarczego Polsce stopniowo ulegają wyczerpaniu. Powinna je zastąpić właśnie innowacyjność. Niewiele jednak wskazuje, że tak się stanie.
Polska gospodarka jest w procesie transformacji pomiędzy drugą a trzecią fazą tzw. Inwestycyjnej ścieżki rozwoju.
Faza druga oznacza wysoką atrakcyjność dla inwestorów zagranicznych, m.in. z uwagi na niskie koszty pracy i ceny aktywów rzeczowych oraz łatwe osiąganie efektywności. Towarzyszy jednak temu słaba reprezentacja firm krajowych na arenie międzynarodowej oraz niski poziom własnej innowacyjności.
Faza trzecia oznacza dalszą akumulację kapitału i wiedzy dzięki napływowi inwestycji zagranicznych, ale przy rosnącej zdolności krajowych firm do poszukiwania przewag na rynkach zagranicznych.
Przejście do fazy trzeciej wymaga odpowiedniej masy krytycznej kapitału ludzkiego i finansowego oraz zdolności do adaptacji zewnętrznych innowacji dla tworzenia własnych. Nie wydaje się jednak, aby w Polsce ta masa krytyczna mogła zaistnieć w dającej się przewidzieć przyszłości.
Za wysokie progi
Wzrost innowacyjności jest naszą jedyną szansą, aby nadal nadrabiać dystans, jaki dzieli nas od krajów wysoko rozwiniętych.
Wymaga to stopniowego odchodzenia od dominacji importu technologii i innowacyjnych technik produkcji czy metod organizacji pracy i zarządzania na rzecz aktywnego kreowania i wdrażania innowacji w kraju – zarówno samodzielnie, jak i we współpracy z partnerami zagranicznymi. Teoretycznie innowacje mogą sprzyjać wzrostowi gospodarczemu w każdych warunkach, ale dla podtrzymania tempa wzrostu polskiej gospodarki przy jej bieżącym stanie zasobów, są one po prostu niezbędne.
Dystans dzielący Polskę od krajów wysoko rozwiniętych jest nadal znaczny zarówno pod względem poziomu innowacyjności gospodarki, jak i czynników, które mogą jej sprzyjać. W zasadzie niemożliwe jest więc stworzenie innowacyjnym firmom warunków rozwoju, jakie mają one w krajach znajdujących się na lub bardzo blisko światowej granicy technologicznej.
Efekty działalności innowacyjnej charakteryzują się bardzo dużym ryzykiem i prowadzą do sytuacji typu „zwycięzca bierze wszystko”, zwiększających sukces finansowy wśród nielicznych „zwycięskich” innowatorów. Skutkiem ubocznym wzrostu innowacyjności może być więc wzrost niepewności wśród przedsiębiorców i pracowników oraz wzrost nierówności dochodów. Możliwy jest także spadek udziału wynagrodzenia pracy w wartości dodanej. Z drugiej strony, zjawiskom tym można w części przeciwdziałać, o czym świadczy to, że społeczeństwa krajów bardziej innowacyjnych są przeciętnie bardziej zadowolone z życia, bo po prostu większa jest ich zamożność.
Czego nam brakuje
Różne są drogi do poprawy innowacyjności. Przykładowo, kraje skandynawskie potrafiły wykorzystać charakteryzujący je potencjał dużego zaufania społecznego oraz znaczącą aktywność instytucji społeczeństwa obywatelskiego, kraje niemieckojęzyczne skorzystały z tradycyjnie silnej pozycji swojego sektora przemysłowego, zaś Izrael potrafił stworzyć unikalne warunki do rozwoju start-upów przy dobrym wykorzystaniu zagranicznej, zwłaszcza amerykańskiej, pomocy.
Przede wszystkim jednak, innowacyjność jest powiązana ze zdolnością do generowania i wykorzystania wiedzy, kreatywnością oraz przedsiębiorczością – stwierdza NBP. Nie są to niestety cechy powszechne u Polaków.
Ciekawe, że za czynnik sprzyjający innowacyjności powszechnie uznaje się wysokie zaufanie społeczne. Wśród krajów UE, przeciętny poziom zaufania społecznego jest silnie skorelowany z indeksem innowacyjności.
Społeczeństwa krajów Europy północnej: Danii, Szwecji, Finlandii, a także Szwajcarii, są zarówno najbardziej innowacyjne, jak i najbardziej ufne. Na przeciwległym biegunie znajdują się kraje Europy Środkowo-Wschodniej (zwłaszcza Bułgaria, ale także Słowacja i Polska) oraz Portugalia.
Inna sprawa, że trudno oczekiwać wzrostu zaufania wśród Polaków, skoro jesteśmy codziennie bombardowani przykładami działalności różnych oszustów, internetowych i nie tylko, którzy w najrozmaitszy sposób próbują nas ograbiać z pieniędzy.
Maszyny zamiast rozumu
Polscy przedsiębiorcy opierają działalność innowacyjną przede wszystkim na unowocześnianiu parku maszynowego. W 2013 r. nakłady na inwestycje w maszyny i urządzenia stanowiły 54 proc. ogółu wydatków na działalność innowacyjną przedsiębiorstw przemysłowych. Natomiast udział środków na badania i rozwój był wyraźnie mniejszy i wynosił 19,3 proc.
W rezultacie, udział dóbr o wysokim zaawansowaniu technologicznym w eksporcie jest wysoki w Czechach, Estonii i na Węgrzech, w gospodarkach Tajlandii, Chin i Korei oraz w niektórych gospodarkach rozwiniętych (Niemcy, Szwajcaria, Holandia) – ale nie u nas. Jak widać jednak, niektóre postkomunistyczne kraje naszego regionu Europy też potrafią!
Udział dóbr wysokiej techniki w eksporcie Polski wprawdzie w ostatnich latach nieco wzrósł, ale jest nadal niski. Według danych Eurostatu, w 2014 r. udział ten wyniósł 8 proc., podczas gdy średnio w UE kształtował się na poziomie 15 proc – a więc niemal dwukrotnie wyższym. W dodatku polski eksport dóbr high-tech oparty jest w głównej mierze na reeksporcie zagranicznej myśli naukowo-technicznej.
Najważniejsze zaś, że ten nikły wzrost nowoczesnego eksportu nie przełożył się na wzrost innowacyjności polskiej gospodarki – a to dlatego, że jest konsekwencją działalności korporacji międzynarodowych, które przejęły niemałą część naszej gospodarki. Należące do zagranicznych właścicieli zakłady mieszczące się w Polsce, zajmują się na ogół produkcją podzespołów, a nie tworzeniem nowych rozwiązań. Także i znaczenie wyrobów wysokiej techniki jest w Polsce wyraźnie mniejsze niż w krajach Europy Zachodniej czy choćby w Czechach lub na Węgrzech. Produkcja takich wyrobów wciąż stanowi margines produkcji krajowych przedsiębiorstw, tym bardziej, że zagraniczni właściciele nie są zainteresowani rozwijaniem nowatorskiej wytwórczości w naszym kraju.
Działalność rozwojowa polskich przedsiębiorstw wciąż opiera się przede wszystkim na uzyskiwaniu nowych technologii ze źródeł zewnętrznych. Jednak w dłuższym okresie, aby nasza gospodarka mogła stopniowo stawać się coraz bardziej innowacyjna, niezbędny będzie wzrost odsetka wydatków firm na własną działalność badawczo rozwojową.
Tylko w ten sposób polska gospodarka zdoła być może przejść od fazy samego tylko korzystania z istniejących technologii zagranicznych do etapu, na którym coraz więcej krajowych firm będzie zdobywało pozycję lidera technologicznego w określonych niszach na rynku światowym – jeśli w ogóle kiedykolwiek jakieś polskie firmy taką pozycję zdobędą, bo na razie niewiele na to wskazuje.