W Polskiej Miedzi zysk, wzrost produkcji i obniżenie kosztów są często większymi wartościami niż życie i zdrowie pracowników.
Pod koniec kwietnia z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci Ofiar Wypadków przy Pracy i Chorób Zawodowych w KGHM zorganizowane zostało seminarium poświęcone właśnie tej tematyce. Wzięła w nim udział nie tylko śmietanka kierownictwa Polskiej Miedzi, ale również między innymi prezes Wyższego Urzędu Górniczego oraz przedstawiciele Okręgowego Urzędu Górniczego i Państwowej Inspekcji Pracy.
Członkowie zarządu KGHM zapewniali, że bezpieczeństwo pracy to jedna z podstawowych wartości dla spółki. Mówili o nakładach ponoszonych na ten cel i całkowitym braku tolerancji dla lekceważenia przepisów BHP. Przybyli goście, reprezentujący instytucje kontrolne, komplementowali firmę, wskazując na bardzo dobrą ocenę, jaką jej wystawiają inspektorzy.
Zapomniano o ABC bezpieczeństwa
Przysłuchiwałem się temu wszystkiemu z narastającym zniesmaczeniem i zażenowaniem. Zastanawiałem się też, ile trzeba mieć tupetu, by tak bez zmrużenia oka rozmijać się z prawdą.
Przecież w ubiegłym roku aż 17 górników w naszych kopalniach odeszło na wieczną szychtę. Również w środowisku hutników doszło do tragicznych zdarzeń, ze śmiertelnymi włącznie.
Czy rzeczywiście w każdym przypadku było to następstwo siły wyższej, na którą człowiek nie ma wpływu? Czy mitem, a nie faktem w Polskiej Miedzi jest wieczna pogoń za coraz większym wydobyciem i przerobieniem rudy nawet za cenę łamania podstawowych zasad bezpieczeństwa?
Jak mamy rozumieć zalecenia powypadkowe wskazujące między innymi, iż na ZG Rudna przy projektowaniu komór funkcyjnych, w tym komór maszyn ciężkich, muszą być uwzględniane prawidłowe szerokości stref. Konieczne jest też ograniczanie możliwości rozcinania calizn ochronnych komór funkcyjnych wyrobiskami korytarzowymi tylko do niezbędnego zakresu. Natomiast dla poprawy poziomu bezpieczeństwa funkcjonowania komór istniejących należy wyeliminować lub ograniczyć do niezbędnego minimum wykonawstwo dodatkowych wcinek komorowych w filarach wielkogabarytowych.
Mam świadomość, że dla niewtajemniczonych brzmi to bardzo skomplikowanie i technicznie. Zapewniam jednak, że jest to abc sztuki górniczej i nie potrzeba tego zamieszczać w specjalnych zaleceniach powypadkowych.
Jeśli natomiast takie punkty się znalazły w protokole to rozumiem, że mamy do czynienia z nieprawidłowościami tolerowanymi przez wyższy dozór kopalni. To natomiast oznacza, iż trudno mówić o poszanowaniu zasad bezpieczeństwa oraz trosce dyrekcji kopalni o życie i zdrowie górników.
Tych norm nie wolno przekraczać
W trakcie dyskusji o bezpieczeństwie pracy nikt z uczestników seminarium nawet słowem nie wspomniał o notorycznych przekroczeniach norm czasu pracy. A przecież Państwowa Inspekcja Pracy już wielokrotnie odnotowała ten fakt w trakcie kontroli niektórych naszych zakładów.
Rekordziści na Zakładzie Górniczym Lubin zaliczali po kilkadziesiąt dni pracy bez wolnego dnia na odpoczynek. Milczeniem też pominięto problem niewystarczającej w zakładach KGHM obsady na wielu stanowiskach produkcyjnych.
Czyżby tak trudno było skojarzyć, że przemęczeni ludzie, zmuszani do obsługi kilku urządzeń równocześnie, siłą rzeczy są narażeni na wypadek?
Najwyższa pora zacząć nazywać rzeczy po imieniu – w Polskiej Miedzi zysk, wzrost produkcji i obniżenie kosztów są często większymi wartościami niż życie i zdrowie ludzi. Niechętnie się o tym rozmawia na wytwornych salonach prezesów i dyrektorów, ale w kopalnianych szatniach i cechowniach jest to temat często poruszany.