2 grudnia 2024

loader

Rachunki za prąd pełne tajemnic

Nie mamy żadnego wpływu na wysokość stawek, narzucanych przez firmy energetyczne.

 

Faktury za energię są nieczytelne. Co do tego nie mamy wątpliwości – a więc nie bardzo wiemy, za co w istocie płacimy i czy możemy mieć wpływ na wysokość tych opłat.
Faktura składa się z bardzo wielu elementów, ale najpierw należy sprawdzić, jakiego okresu rozliczeniowego dotyczy – i ile ten okres ma nas kosztować w świetle prognozy zakładu energetycznego.

 

Wielka niewiadoma

Taka prognoza ustalana jest na podstawie dotychczasowego zużycia prądu w podobnym okresie, np. zimą ubiegłego roku. A przecież sytuacja mogła być wtedy zupełnie inna – zima była bardzo mroźna i dogrzewaliśmy wtedy mieszkanie elektrycznym piecykiem, natomiast teraz nie i dlatego dzisiejsza prognoza może być zawyżona. Będziemy płacić więcej, niż w rzeczywistości powinniśmy.
Powstała nadpłata może być nam zwrócona lub zaliczona na poczet przyszłych faktur (jeżeli nie zażądamy jej wypłacenia). Dla pewności warto samemu co jakiś czas spisywać stan licznika wraz z datą i porównywać z danymi z faktury.
Prognozowane zużycie energii składa się z dwóch elementów: wielkości planowanej sprzedaży energii i tego, ile będziemy płacić w tym okresie za jej dystrybucję, czyli dostarczenie do naszego mieszkania siecią energetyczną.
Co jakiś czas – np. co pół roku – dostajemy rozliczenie sprzedaży i dystrybucji energii elektrycznej, jako zestawienie poniesionych przez nas opłat wskazanych w prognozach, z należnością za faktyczne zużycie. Nie jest to satysfakcjonujący system i na pewno utrudnia panowanie zarówno nad budżetem domowym, jak i nad sposobami oszczędzania prądu w gospodarstwie domowym.
Tak naprawdę, na jednej fakturze są dwa odrębne rachunki, płacone różnym przedsiębiorcom – sprzedawcy energii i jej dystrybutorowi.

 

Co i komu płacimy?

Sprzedawcy – płacimy opłatę za zużyty prąd. W części faktury „Sprzedaż energii elektrycznej” jest to pozycja „energia czynna”.
Czasem jeszcze sprzedawca prądu nalicza tzw. „opłatę handlową” (nie każdyy) za bieżącą obsługę konsumenta.
Dystrybutorowi energii – płacimy za koszty dostarczenia prądu do gospodarstwa domowego.
Tu na fakturze jest kilka składowych, a ich łączny koszt stanowi ok. 60 proc. naszego rachunku.
Mamy zatem „opłatę przesyłową stałą” – za utrzymanie urządzeń energetycznych przez operatora, niezależną od ilości pobranej przez nas energii. Takie urządzenie to np. nasz licznik – jest on własnością operatora, który legalizuje go lub wymienia właśnie w ramach tej opłaty.
Jest też „opłata przesyłowa zmienna”, już zależąca od ilości zużytego prądu, która w uproszczeniu pokrywa koszty przesyłu energii siecią energetyczną.
„Opłata abonamentowa” pokrywa koszt odczytu liczników i ich kontroli.
„Opłata jakościowa” stanowi koszt utrzymania standardów jakości prądu (żeby trzymał napięcie i był bez wahań). Ustala ją państwowa firma Polskie Sieci Elektroenergetyczne, zarządzająca systemem przesyłowym.
Mamy również opłatę przejściową”, zupełnie nieuzasadniony haracz, ale powszechnie ściągany przez dystrybutorów, przeciwko któremu nie ma jak się sprzeciwić.
Jest wreszcie opłata za odnawialne źródła energii, stanowiąca koszt wspierania (z naszych kieszeni) producentów tzw. zielonej energii. Wysokość opłaty OZE zależy od ilości zużytego przez odbiorcę prądu.
Nie mamy żadnego wpływu na koszty dystrybucji i nie jesteśmy w stanie zmniejszyć ich ceny, bo płacimy za sieć konkretnego przedsiębiorstwa, doprowadzoną do naszego gospodarstwa. Nawet jeżeli nie będziemy korzystać z prądu, bo np. wyjedziemy na dłużej, to za gotowość sieci do świadczenia nam usługi dostarczenia energii i tak będziemy musieli zapłacić.
Co najwyżej mamy wpływ na opłaty za zużywany prąd – możemy więc zmienić sprzedawcę prądu i porównując oferty opłaty za energię czynną, wybierać najtańszą. Wtedy za dystrybucję będziemy płacić tak samo, ale za zużyty prąd mniej. Różnice są jednak minimalne.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Wiralne zdjęcie G7

Następny

Piekło na morzu

Zostaw komentarz