Nasz urząd antymonopolowy potrafi od biedy wykryć drobne naruszenie przepisów, ale jest bezradny, gdy chodzi o potężne, ogólnopolskie zmowy cenowe.
Nadzwyczaj ważną sprawą zajmował się w ostatnim czasie Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Otóż wykrył on zmowę cenową, jakiej par lat temu dopuścili się dwaj faceci spod Opola, posiadający samochody „pomocy drogowej”.
Uczestnicy tej mini-zmowy umówili się, że jeśli jeden z nich wygra przetarg, to wtedy zatrudni drugiego jako swego podwykonawcę.
„W efekcie każdy z nich działał na swoim określonym, stałym terenie, bez potrzeby konkurowania” – stwierdza UOKiK.
Przeciwnicy na miarę UOKiK
Nasz urząd antymonopolowy nie wykrył tej zuchwałej, przestępczej siatki własnymi siłami. Konieczne było w tym celu zorganizowanie szeroko zakrojonej akcji policyjnej. W rezultacie, UOKiK otrzymał informację od Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu, która, po przeprowadzeniu stosownych czynności, ustaliła, kto się z kim zmawiał.
Nie da się ukryć, że policja miała nieco ułatwione zadanie, gdyż niedozwolone działania odbywały się głównie przy okazji zamówień publicznych, organizowanych właśnie przez komendę wojewódzką policji w Opolu Gdyby nie to, pewnie nie dałoby się ich nakryć tak szybko (już po niespełna… czterech latach). Do zmów wspomnianych przedsiębiorców doszło też w trakcie przetargów na holowanie, organizowanych przez Starostwo Powiatowe w Opolu.
Postępowanie, przeprowadzone przez UOKiK potwierdziło, że policja zebrała mocne i wiarygodne dowody na winę obu sprawców. Sprawą zajęło się najwyższe kierownictwo Urzędu.
– Z naszych ustaleń wynika, że przedsiębiorcy wspólnie ustalali swoje oferty. Podzielili również rynek i jednocześnie zyski, bez konieczności konkurowania ze sobą o zamówienie – powiedział prezes UOKiK, Marek Niechciał.
Przykładem ich złowrogich działań może być właśnie przetarg, zorganizowany przez Starostwo Powiatowe Opolu w 2013 r. Trzeba przyznać, że obaj przedsiębiorcy nie przyłożyli się specjalnie do zakamuflowania swego przestępczego procederu.
Właściciele autoholowników złożyli wówczas do starostwa oferty, które zawierały identyczne ceny oraz brakowało w nich tych samych dokumentów. Zostały one uzupełnione również jednocześnie i nadal miały tę samą cenę za wszystkie oferowane usługi. Po wybraniu jednej z ofert, zwycięzca przetargu, tak jak zapowiedział, zatrudnił drugiego z uczestników jako swego podwykonawcę.
Ta identyczność działań wzbudziła podejrzenia bystrych funkcjonariuszy Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. „Zdaniem urzędu, Auto Czok i P.W. Warm działali w porozumieniu. Mało prawdopodobne jest bowiem, żeby dwaj przedsiębiorcy złożyli oferty równe co do grosza na każdą z zamawianych usług. Jednocześnie ich propozycje zawierały te same błędy oraz były złożone w tym samym czasie. Trudno również wyobrazić sobie, że podmiot gospodarczy, który chce zdobyć zamówienie i zna pierwotną cenę swojego konkurenta, nie zaoferował niższych stawek, przynajmniej na część zamawianych usług” – stwierdził UOKiK z właściwą sobie wnikliwością.
W rezultacie wszystkich tych, szeroko zakrojonych działań śledczych, nieuczciwi przedsiębiorcy wpadli w potrzask.
Góra, która rodzi mysz
Efekt końcowy był taki, że na uczestników zmowy przetargowej została nałożona kara finansowa w wysokości ponad 170 tys. zł (88 521 na P.W. Warm i 81 993 na Auto Czok). Prezes UOKiK nakazał im również zaniechanie przestępczych praktyk, ponieważ ustalił, że przedsiębiorcy nadal biorą udział w przetargach na podobnych zasadach.
Na razie jeszcze nie zapłacili ani grosza – i pewnie długo nie zapłacą, gdyż przysługuje im odwołanie do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, z czego najprawdopodobniej skorzystają.
Łatwo zauważyć, że obaj panowie, dorwani przez UOKiK oraz policję, mogli z łatwością uniknąć wykrycia i dalej robić swoje.
Wystarczyło, gdyby zadbali o to, żeby ich oferty nie wyglądały jak spod jednej sztancy – i różniły się choćby złotówką. W życiu nikt by wtedy nie wpadł na to, się ze sobą dogadywali. Umiejętność wykrywania zmów cenowych przez UOKiK jest bowiem równie niska, jak talent do ich kamuflowania przez tych, którzy się zmawiają.
Owszem, pracownicy UOKiK, wsparci przez działania policji, są wreszcie w stanie, wykryć po kilku latach takie, pożal się Boże nadużycia, jak zmawianie się dwóch gości zajmujących się autoholowaniem pod Opolem. O podobnych „sukcesach” zawiadamia publicznie sam prezes UOKiK.
Tępienie dużych zmów cenowych, mogących mieć rzeczywiste znaczenie dla konsumentów, idzie im już jednak nieporównanie gorzej.
Nie widzimy żadnych przekrętów
Przykładem choćby niedawne postanowienie UOKiK, stwierdzające, że nie doszło do żadnej zmowy cenowej na rynku samochodowych ubezpieczeń odpowiedzialności cywilnej.
Polisy OC w niespełna ciągu roku podrożały o ponad połowę, co dotychczas nie miało precedensu, właściciele aut płaczą i płacą, albo co gorsza, jeżdżą bez ubezpieczenia – zaś nasz urząd antymonopolowy uznaje, że wszystko jest w porządku.
Jak widać prezes Marek Niechciał zechciał zapatrzyć się na Hannę Gronkiewicz-Waltz, która przez całe lata uznawała, że warszawska reprywatyzacja przebiega prawidłowo, choć od dawna było wiadomo, że to złodziejstwo.
UOKiK, tłumacząc swą nieskuteczność przy badaniu podwyżek cen polis, wyjaśnił, że nie zebrał materiału dowodowego, mogącego potwierdzać, że doszło do jakiegokolwiek porozumienia, naruszającego przepisy o ochronie konkurencji. Okazało się bowiem, że towarzystwa ubezpieczeniowe nie podnosiły cen polis OC jednocześnie oraz o taki sam procent. To zaś wystarczyło już urzędnikom UOKiK do uznania, że wszystko jest zgodne z prawem.
Durne prawo ale prawo
W przypadku podwyżek cen obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej chodzi o grube miliony. Szefowie towarzystw ubezpieczeniowych musieliby więc być kompletnymi idiotami, gdyby zdecydowali się na coś tak głupiego, jak jednoczesne podwyżki cen polis o takiej samej skali. Oczywiste więc, że robili to w nieco odmiennym czasie, a skala kolejnych podwyżek była lekko zróżnicowana.
I takie oto proste zabiegi, wystarczyły, aby cały potężny Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów mógł stwierdzić (zapewne z ulgą, bo znacznie łatwiej złapać dwóch facetów z „pomocy drogowej”, niż wykazać nieprawidłowości na ogólnopolskim rynku polis OC) że towarzystwa ubezpieczeniowe nie zawarły żadnego porozumienia mającego ograniczać konkurencję – i że wszytko odbywa się zgodnie z prawem.
Inna sprawa, że to polskie prawo antymonopolowe jest w istocie niemal zupełną fikcją. Jeśli bowiem kilku przedsiębiorców rozmawiało ze sobą i stwierdziło: „robimy podwyżkę cen o tyle, a tyle”, to mamy do czynienia z bezprawną zmową.
Jeżeli zaś nie rozmawiali ze sobą, lecz doznali zbiorowej iluminacji, że należy w krótkim czasie podnieść ceny swoich usług, to wtedy już nie nastąpiło złamanie żadnych przepisów. Choć przecież skutek dla konsumenta jest identyczny – szybka i dotkliwa podwyżka cen. Cóż, takie prawo antymonopolowe jest po prostu diabła warte.