18 września 2024

loader

Nieznane karty naszej historii

Zdjęcie przedstawia grupę ułanów I Korpusu Polskiego w Rosji dowodzonych przez majora Feliksa Jaworskiego.

Chciałbym przybliżyć czytelnikom postać bohatera wojny z bolszewikami z 1920 roku, walczącego m.in. o Skrzeszew, uchwycenie mostu na Bugu we Frankopolu i odcięcie dywizjom sowieckim odwrotu.

W serialu telewizyjnym „Wojna i miłość” jest fragment ukazujący działania tzw. „szwadronów śmierci”, do których przyłączyli się młodzi ziemianie z kresowych majątków — brat i siostra — by zemścić się na komisarzach za śmierć ojca i pohańbienie jego córki. Tym oddziałem dowodził Major Feliks Jaworski. Zanim znalazł się na Podlasiu, wsławił się walkami na Wołyniu, gdzie zdobywał pociągi z zaopatrzeniem Armii Czerwonej, a nawet radiostacje, z których następnie prowadził dezinformacyjne rozmowy.

Jak wiadomo, już we wrześniu 1919 roku szyfry Armii Czerwonej zostały złamane przez por. Jana Kowalewskiego z biura szyfrów WP i miało to olbrzymie znaczenie w całej zwycięskiej wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku. Więcej o tej ciekawej sprawie w książce Grzegorza Nowika pt. „Rozszyfrowano rewolucję”.

Wyczyny bojowe majora Jaworskiego jako żywo przypominają bohaterów sienkiewiczowskich powieści. Gdyby Sienkiewicz żył, na pewno nasza literatura, a później i filmy wzbogaciłyby się o fascynujące dzieła „ku pokrzepieniu serc” z bohaterskim majorem w roli głównej. Kim zatem był major Feliks Jaworski? Na pewno był wielkim patriotą i odważnym do szaleństwa żołnierzem.

Zofia Kossak-Szczucka w powieści „Pożoga” tak opisuje majora: „Miał w sobie jakąś charyzmę. Musiano go słuchać i podporządkować. Cechowała go szaleńcza ambicja i dzika odwaga, pogarda dla codziennej powszechnej etyki, a przede wszystkim tajemnicza siła prowadzenia ludzi, wzbudzania w nich entuzjastycznego szału i fantastycznego przywiązania. Siła ujarzmiająca. Kochał swych żołnierzy miłością dziką i czułą zarazem. A żołnierze ubóstwiali go bez pamięci”.

Zaś Zdzisław Niemen w artykule „Zagończycy” tak go charakteryzuje: „Na polu walk Jaworski jest przykładem męstwa i nieustraszonej odwagi. Nie ma dlań prawie sytuacji, w której by się cofnął. Nie ma ognia nieprzyjacielskiego, w który by nie skoczył. W najstraszliwszym gwiździe kul wrażych idzie spokojnie, rzucając słowa komend, torując sobie drogę szablą, rewolwerem, ręcznym granatem. Żołnierz zawsze go widzi w pierwszym szeregu”.

Doceniając te przymioty charakteru majora, Marszałek Piłsudski powierzył mu zorganizowanie ochotniczej jazdy składającej się z trzech pułków: Lubelskiego, Wołyńskiego i Siedleckiego. Na Sztab Dywizji zwanej Ochotniczą Jazdą Majora Jaworskiego wybrano Lublin. Biedna Ojczyzna mogła zapewnić ochotnikom tylko broń i amunicję. Reszta, by z ochotników zrobić bitnych żołnierzy, zależała od talentów organizacyjnych i determinacji majora Jaworskiego.

Czas naglił. Bolszewicy stali pod Warszawą. Do ofensywy znad Wieprza, uważanej przez historyków wojskowości za przesądzający losy wojny 1920 roku manewr strategiczny, zdołano przeszkolić i wyposażyć tylko pięć szwadronów Jazdy Ochotniczej. A mimo to Naczelny Wódz w rozkazie do generała Rydza-Śmigłego ujawnił, że pod względem operacyjnym bezpośrednio podlegać mu będą dowódca 3 armii frontu środkowego, gen. Władysław Sikorski, dowódca 4 armii oraz major Jaworski ze swą grupą Jazdy.

To niebywałe wyróżnienie, potwierdzone następnie bezpośrednimi rozkazami Naczelnego Wodza dla majora Jaworskiego. Marszałek kładł nacisk na działania „aby były piorunujące” i były, bo wykonywał je major Feliks Jaworski ze swoimi ułanami. W składzie 21 Dywizji Piechoty Górskiej gen. Andrzeja Galicy po sforsowaniu rzeki Wieprz toczył zwycięskie boje o Kock, Radzyń, Łuków i Siedlce.

W kilka dni od rozpoczęcia kontrofensywy major Jaworski po zajęciu Mordów wysyła patrole w kierunku Drohiczyna i Sokołowa, od których dowiaduje się, że w Sokołowie są znaczne siły bolszewickie — kilka baterii dział i liczne tabory. Podejmuje decyzję odcięcia odwrotu przez Bug w okolicach Skrzeszewa i Frankopola. Nie mógł wziąć całej jazdy do szybkiego przemarszu i błyskawicznego uderzenia. Ze wszystkich szwadronów wybrano ludzi posiadających najmniej wyczerpane konie i utworzono szwadron zbiorowy o liczebności 99 szabel. Na jego czele major Jaworski rzucił się w kierunku Frankopola.

Brzegiem rzeki pod osłoną nocy grupa ułanów prowadzona przez syna właściciela folwarku Frankopol, ułana Gościńskiego, zniosła rosyjską obronę mostu, otwierając drogę ułanom Jaworskiego, którzy wypadli na szosę od strony Skrzeszewa pomiędzy kolumnami wycofujących się dywizji rosyjskich spod Warszawy. Powstało nieopisane zamieszanie i wkrótce panika ogarnęła stłoczonych na przeprawie niedoszłych zdobywców Warszawy, Berlina i Paryża.

Niespodziewany, gwałtowny atak kilkudziesięciu ułanów majora Jaworskiego rozbił sowiecką dywizję, zdobył olbrzymie tabory, mnóstwo broni, w tym ponad 40 dział, i wziął do niewoli 400 jeńców. To niebywałe zwycięstwo major Feliks Jaworski okupił śmiercią 12 zabitych ułanów, w tym syna właściciela folwarku Frankopol — ułana Jana Gościńskiego. Na rozwidleniu dróg do Wirowa i Skrzeszewa, w miejscu jego śmierci, jest pomnik poświęcony żołnierzom Ochotniczej Jazdy majora Feliksa Jaworskiego, z których narodził się 22 Pułk Ułanów.

W Kościele w Skrzeszewie znajduje się tablica pamiątkowa, a na cmentarzu w centralnej jego części duży głaz z rzeźbą przedstawiającą majora. W tle trzy metalowe lance-maszty zwieńczone metalowymi proporcami w barwach pułkowych. Niedaleko od pomnika, w kierunku pn.-wsch., usytuowana jest kwatera żołnierzy poległych w 1920 roku.

W Szkole Podstawowej w Skrzeszewie, na pierwszym piętrze, wisi tablica upamiętniająca nadanie szkole w 1999 roku zaszczytnego imienia 19 Pułku Ułanów Wołyńskich.

Zwycięstwo w bitwie o Skrzeszew ochotniczej jazdy majora Jaworskiego zmusiło dowództwo sowieckie do zmiany drogi odwrotu trzem swoim dywizjom. Stało się to 19 sierpnia 1920 roku tu, pod Skrzeszewem i Frankopolem, i ten wiekopomny dzień ustanowiony został Dniem Święta 19 Pułku Ułanów Wołyńskich.

Warto o tym pamiętać nie tylko przy okazji rocznicowych obchodów i świąt kościelnych, ale także przy okazji turystycznych wycieczek nad Bug, w okolice Wirowa, Rudnik i Frankopola. Warto zamyślić się, jakimi byłyby Drohiczyn, Skrzeszew, Sokołów i inne nasze miasta i wioski, gdyby nie tacy bohaterowie jak Major Feliks Jaworski i zebrani przez niego z podlaskich dworów i zaścianków ułani-ochotnicy.

waclawkruszewski.blogspot.com

Wacław Kruszewski

Poprzedni

Swiftie są wściekłe na Trumpa

Następny

Xi Jinping wzywa w 120. rocznicę urodzin Deng Xiaopinga do rozwoju socjalizmu o chińskiej specyfice