10 lat temu, 21 lipca 2012 r., zmarł Andrzej Łapicki, jeden z najważniejszych polskich aktorów drugiej połowy XX wieku.
Kiedy media obiegła informacja o śmierci Łapickiego, prasa i środowisko mówiły jednym głosem – odszedł nie tylko jeden z największych aktorów, ale też wyjątkowa osobowość, dżentelmen. Zestawiano go w jednym rzędzie z Tadeuszem Łomnickim i Gustawem Holoubkiem. Przywoływano anegdoty o słynnym kawiarnianym stoliczku Tadeusza Konwickiego, który Łapicki nazywał „lożą mupetów”.
„Nasze spotkania były regularne. Podczas nich komentowaliśmy świat i to, co się z nim dzieje. Role były rozpisane dokładnie. Ja byłem zdystansowanym moderatorem, Tadzio sceptykiem, a Holoubek człowiekiem z pasją” – opowiadał aktor.
Wybitny aktor i reżyser teatralny i filmowy. Grał m. in. u: Wajdy, Kownickiego czy Buczkowskiego.
Aktor zmarł w swoim warszawskim domu 21 lipca 2012 r.
„W życiu i na scenie Łapicki był dżentelmenem. Miał duży dystans zarówno do granych przez siebie bohaterów, jak i do życia – to były charakterystyczne cechy pana Andrzeja Łapickiego” – pisał krytyk teatralny Jacek Kopciński.
W 2018 r. ukazały się dzienniki Andrzeja Łapickiego z lat 1984–2005 pt. „Jutro będzie Zemsta”.
bnn/pap