30 listopada 2024

loader

50 lat od polskiej premiery „Ojca chrzesnego”

fot. materiały prasowe

31 grudnia 1972 r., na ekrany polskich kin wszedł „Ojciec chrzestny” w reż. Francisa Forda Coppoli. „Okazał się bardzo trudny do zrealizowania. Nie miałem wielkiego doświadczenia, gdy podejmowałem się tej adaptacji. Ta powieść zaczęła mnie przerastać” – opowiadał reżyser, którego dzieło uznaje się za arcydzieło światowego kina.

Światowa premiera filmu odbyła się w marcu, kilka miesięcy później – 31 grudnia 1972 r. superprodukcja z Brando i Pacino wyreżyserowana przez przez Coppolę weszła także na ekrany kin polskich. Podobnie jak za oceanem, również w Polsce „Ojciec chrzestny” zdobył uznanie. Przyciągnął do kin niemal 8 mln widzów, będąc tym samym najchętniej oglądanym w Polsce zagranicznym tytułem lat 70. Kiedy teraz mówimy o filmie „Ojciec chrzestny”, niemal jednym tchem wymieniamy – Ala Pacino, Marlona Brando, czy Francisa Forda Coppolę. Początkowo jednak producenci filmu, czyli studio Paramount Pictures, nie brali pod uwagę żadnego z nich. Coppola dostał posadę reżysera nieco po kosztach, będąc opcją budżetową. Wcześniej bowiem podjęcia się reżyserii odmówili m.in. Sergio Leone (realizował wówczas słynne „Dawno temu w Ameryce”), Peter Bogdanovich i Arthur Penn. Ostatecznie padło na Coppolę, który również nastawiony był dość sceptycznie do tego pomysłu. Opublikowana bowiem kilka lat wcześniej pod tym samym tytułem powieść autorstwa Mario Puzo, stanowiąca kanwę scenariusza, nie była dla niego szczególnie atrakcyjna.

„Zostałem wynajęty, bo komuś się wydawało, że skoro mam włoskie korzenie, to nikt lepiej ode mnie nie nakręci sagi o włoskiej mafii” – wyznał Coppola, którego od samego początku czekała ciężka przeprawa. „Miałem wielkie problemy, by przekonać studio, że wybrałem właściwych aktorów” – wspominał początki pracy nad filmem reżyser. Największe boje Coppola musiał toczyć o wcielającego się w postać Michaela Corleone Ala Pacino, który zdaniem producentów był za niski i ponadto słabo wypadał na zdjęciach próbnych. Reżyser był jednak przekonany do swojej koncepcji i nie dawał za wygraną. „Francis przemycał mnie na plan filmowy tak, by nie widzieli mnie producenci” – wyznał aktor.

Ciekawostką jest też to, że sycylijskie miasto Corleone kojarzy się głównie z miejscem narodzin prawdziwych szefów włoskiej mafii, jak Michele Navarra, czy Bernardo Provenzano – tzw. Capo di tutti capi z Cosa Nostra, a rodzice matki Ala Pacino wyemigrowali z Corleone w tym samym okresie, co filmowy Don Vito.

„Ojciec chrzestny” wywindował Pacino i samego Coppolę na hollywoodzkie szczyty. Wyznaczył nowe trendy. Finansowy i popkulturowy sukces przyczynił się do nakręcenia kolejnych części, odpowiednio w 1974 r. i w 1990 r. Pomimo upływu lat film wciąż ogląda się z zapartym tchem. Wyjątkowy klimat dopełniają muzyka Nino Roty (współpracował m.in. z Federico Fellinim, dla którego napisał muzykę m.in. do filmów „La Strada”, „Noce Cabirii”, „Słodkie życie”, „Osiem i pół”) oraz zdjęcia autorstwa Gordona Willisa.

PAU/pap

Redakcja

Poprzedni

Chora wątroba, a pogorszenie pracy mózgu

Następny

Kubacki i Żyła zaraz za Granerudem