„Burzę” Williama Szekspira można czytać jak powieść przygodową, bo taka jest jej faktura zewnętrzna, fabularna. Morska katastrofa okrętu, malownicza wyspa, na której lądują pasażerowie, ekscentryczny Książę w płaszczu i z czarodziejską różdżką w dłoni oraz inni wielmoże, dostojnicy dworscy, rycerze, piękne kobiety, zakochana para, dziwne, na poły ludzkie stwory, morska katastrofa okrętu i tym podobne motywy rodem z poetyki przygodowo-fantastycznej.
Można mieć nawet skojarzenia z „Tajemniczą wyspą” Juliusza Verne czy „Robinsonem Crusoe” daniela Defoe i innymi powieściami przygodowymi, które łączy motyw lądowania na wyspie (początkowo błędnie branej za bezludną) po perypetiach morskich lub okołomorskich. Przed odnotowaniem nowego przekładu „Burzy”, dokonanego przez Piotra Kamińskiego, a wydanego przez Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, warto odwołać się najpierw do kilku dawniejszych interpretacji. Andrzej Tretiak, autor wstępnego opracowania do przedwojennego wydania „Burzy” w XIX-wiecznym przekładzie Józefa Paszkowskiego, w ramach Biblioteki Narodowej, podkreślił m.in. autobiograficzny sens „Burzy”, w czym skądinąd nie odróżnia się od szeregu innych badaczy i interpretatorów. Tretiak widział też w „Burzy” podsumowanie stosunku Szekspira do teatru jako iluzji, ale dostrzegł w tym tekście także rzecz o żądzy panowania, żądzy władzy.
Zobaczył w nim też tekst o społecznej utopii, a nawet – co może być zaskoczeniem – o pracy, o jej społecznym wymiarze, co, jeśli uznać takie odczytanie za trafne, mogłoby świadczyć o bardzo nowoczesnym, niepozbawionym rysu progresywizmu, pojmowaniu przez Szekspira kwestii cywilizacyjnych. Ciekawie zobaczył też Tretiak postać Kalibana, jako przedstawiciela tłumu, niezadowolonego z mądrej władzy Prospera, choć powinien mu być wdzięczny za to, że ten go uczłowieczył. Tu z kolei Tretiak, co podchwycili niektóry późniejsi interpretatorzy, nawiązał do aspektu kolonizacyjnego. Choć „Burza – zdaniem Tretiaka – nie jest poematem alegorycznym”, bo dominuje w nim wpływ przypadku, to Ariel jest alegorią poezji. Zdaniem Tretiaka Szekspir objawił się (choć nie tylko w „Burzy”) wyznawcą filozofii biskupa Berkeleya, według której każdy człowiek sam we własnej wyobraźni i zmysłach stwarza świat w którym żyje. Ten świat żyje w naszej wyobraźni, bez nas świata nie ma. ( „Poza mną nie ma świata”) Tretiak zwrócił też uwagę na arystotelesowską strukturę tekstu „Burzy” czyli na jej jedność miejsca, akcji i czasu.
W ujęciu autora zbiorku mini-esejów „Szekspir”, Tomaso di Lampedusy, „Burza”, to „baśń o księciu czarodzieju, dobrym i prześladowanym, który zaprzyjaźnia się z duchami żywiołów i przywabia do swego ustronia nieprzyjaciół, by im przebaczyć i oddać córkę (sztukę?), potem łamie różdżkę, topi księgi, ro zaprasza czary”. Prospero to więc Szekspir jako wyzbyty złudzeń Czarodziej? Lampedusa zauważa też w „Burzy” powtórzone motywy z innych sztuk Szekspira: Ariel to jakby Oberon ze „Snu nocy letniej”, Miranda i Fernando to replika Romea i Julii. Finalna gorycz i deziluzja Szekspira też ma swoje podobieństwa w niejednym jego utworze, choćby w „Ryszardzie II”. Andrzej Żurowski w szkicu o „Burzy” pomieszczonym w zbiorze „Czytając Szekspira”, koncentruje się na fenomenie iluzji, a teatr Prospera to dla niego opozycja rzeczywistości i snu (to też jeden z kluczowych, stały motywów Szekspira, choćby w „Hamlecie”, „Makbecie”, „Śnie nocy letniej”, „Opowieści zimowej”).
Podobnie jak opozycja piękno-brzydota, Ariel-Kaliban, czy silne odczuwanie fenomenu czasu. „Burza” jest zdaniem Żurowskiego sztuką o teatrze i o kreacji, z którymi Szekspir się żegna. Na koniec iluzję obnaża, choć podkreśla, że teatr przeobrażając człowieka, przeobraża świat. „Można czytać „Burzę” jako moralitet – powiada Żurowski – bo w finale jest skrucha, ukorzenie się przed losem człowieka. To sztuka o afirmacji, o pogodzeniu się ze światem takim, jakim jest. Żurowski przytacza cytat z eseju Jana Kotta „Prospero albo reżyser”, określając go jako zdanie wielkie: „W najgłębszym z odczytań Szekspirowskiej „Burzy” życie i teatr, dwa spektakle i dwie iluzje, powtarzają i przesyłają swoje odbicia jak dwa zwierciadła”. Przywołany na wstępie nowy przekład „Burzy” poprzedza wstępny esej Anny Cetery-Włodarczyk, p.t. „Tam i z powrotem”. Zauważa ona, że przez pierwszych widzów „Burza” mogła być odbierana jako „widowiskowa komedia o radosnym zamążpójściu, umiejętnie zgraną z aspiracjami rządzących elit”. Dopiero w epilogu aktor, w tym przypadku Prospero, wychodzi poza łamy fabuły, niczym u Bertolta Brechta, by opowiedzieć o końcu wszystkiego – i przedstawienia i życia. Widzi też Cetera-Włodarczyk „Burzę” jako „romans” i „ nostalgiczny testament”.
Kluczowa postać Kalibana to jej zdaniem zawsze aktualizowany refleks kolonializmu. Autorka zwraca uwagę, że z wieku na wiek w inscenizacjach „Burzy” dokonuje się postępująca emancypacja i dowartościowywanie postaci Kalibana, dowartościowywanie, od niegdysiejszego złego demona do szlachetnego dzikusa, jakby rodem z pism Rousseau. W aspekcie formalnym, „Burza” w jej ujęciu to wyprawa w nieznane, flirt z nowymi, pojawiającymi się estetykami. Choćby przez to, że „Burza” to kolaż gatunków, sztuka o pamięci subiektywnej, poranionej, korygowanej i narzucanej innym. Ale też sztuka o władcy zdradzonym przez brata, dramat rodzinny, jak w „Hamlecie” czy „Królu Learze”. I chrześcijański moralitet przebaczenia. Smaczkiem inter niepozbawionym pretacyjnym jest określenie „Burzy” przez autorkę wstępu jako „najbardziej neurologicznej sztuki Szekspira” (bo dużo w niej sygnałów różnych, zazwyczaj bolesnych odczuć fizykalnych przeżywanych przez postacie), co wydaje się dowodem wnikliwości Szekspira w realistycznej percepcji życia.
Paradoksalny jest, biorąc pod uwagę fantazyjny, czarodziejski entourage scenerii utworu, brak gęstości poetyckiej w „Burzy”, brak niezwykłych porywów wyobraźni, brak takiego wielkiego monologu jak w „Hamlecie”, „Makbecie” czy „Ryszardzie III”. „Burza” nie jest bowiem tragedią, nie kończy się katharsis. Wywiad, który w 2004 roku przeprowadziłem z Andrzejem Żurowskim zatytułowałem, za jego aprobatą, „Jak wam się podoba”, czyli tytułem słynnej komedii. Bo kiedy pytałem go o interpretacje tych czy innych utworów Szekspira powtarzał: „interpretujcie jak wam się podoba”. I to kolejne spotkanie z Szekspirem, tym razem z „Burzą”, zdaje się mądrość tego zdania potwierdzać.