6 listopada 2024

loader

Kobieta z marmuru i polityczka

fot. wikicommons

Jakiś czas trafiła mi w ręce obejmująca lata 1911-2021 bardzo interesująca, pięknie napisana monografia „100 lat Szkoły Podstawowej nr 21 imienia Królowej Jadwigi w Lublinie” autorstwa MARII Laskowskiej. Bogate reminiscencje, które ona we mnie ożywiła, zbiegły się z lekturą zbioru esejów Marty Kwaśnickiej o sławnej postaci sprzed przeszło sześciu wieków.

Lektura ożywia wyobraźnię historyczną, która w przypadku mediewistyki, historii Średniowiecza wymaga szczególnej intensywności. Sam portret królowej jest plastyczny, barwny, dynamiczny, wielowarstwowy, wolny od hagiograficznych skłonności, a przy tym erudycyjny i świetny literacko. Władza, religia, miłość i erotyka, małżeństwo, migotliwy międzynarodowy świat średniowiecznego uniwersum – oto przestrzeń, w której poruszała się królowa (a właściwie – król Polski) Jadwiga Andegaweńska. Styl Kwaśnickiej jest koronkowy, ma coś z barwnego średniowiecznego witrażu. To zupełnie inny wizerunek Jadwigi niż ten z „Jadwigi i Jagiełły” Karola Szajnochy i ten z eseju o niej Stanisława Cata Mackiewicza w zbiorze „Herezje i prawdy”. Inny. Sytuujący się między historiograficzną oschłością a frywolnością.

Jak autorka sportretowała autorsko królową Jadwigę? Migotliwie i różnorodnie, w bogactwie kontekstów. W eseju „Martel” odkryła (a raczej przypomniała) jej rodowód „dantejski”, jako że dziadek Jadwigi, Karol Robert Andegaweński został przez Dantego uwieczniony w „Boskiej komedii”. W „Neapolu.

Opowieści idioty” usytuowała Jadwigę w kontekście dla większości odbiorców zapewne zaskakującym – szekspirowskim, i to szekspirowskim „na krwawo”. Otóż święta Jadwiga była córką morderczyni, która sama też została zamordowana, Elżbiety Bośniaczki. Kwaśnicka puentuje esej najsławniejszym cytatem z „Makbeta” o „życiu, jako opowieści idioty” („Tomorrow, tomorrow, tomorrow…”).

W szkicu „Zbyt mało Marty” eseistka nawiązuje do chrześcijańskiego motywu dotyczącego roli kobiety. W tradycji tej imię „Marta” oznacza kobietę oddającą się zwyczajowym, tradycyjnym zajęciom „niewieścim”, pracom domowym, wychowywaniu dzieci, usługiwaniu mężczyźnie.

Natomiast „MARIA”, to imię kobiety uduchowionej, kontemplującej, myślącej, czytającej, oddającej się celebrowaniu swojej kobiecości, ale też aspirującej do rozmaitych przeznaczeń duchowych. W życiu zazwyczaj jest tak, że większość kobiet, to „Marty”, ale też rzadko „zdarzają się” klasyczne „Marie”. Także one bywały i bywają nieraz „Martami”.

Jadwiga była prawie „czystą gatunkowo” „MARIĄ”, miała czas na wyłączną niemal kontemplację, choć zdarzyło się jej być kobietą rodzącą, a nadto oddawała się organizacyjnym trudom budowania Akademii Krakowskiej, zalążków polskiego uniwersytetu. W „Bożych stópkach” podejmuje Kwaśnicka zagadnienie o kolorycie teologicznym: kwestię materialnych śladów metafizyki i metafizycznych odzwierciedleń świata materialnego.

Esej „Wilhelm i republika listów” dotyka delikatnej kwestii uczuć miłosnych i seksualności Jadwigi. Kwestia niedotrzymania, wbrew woli królewny Jadwigi, jej (i przez nią) przyrzeczonego małżeństwa z królewiczem Wilhelmem Habsburgiem, niedotrzymania mającego źródła polityczne, wiązała się z wątpliwościami (związanymi później z beatyfikacją i kanonizacją Jadwigi) co do tego, czy doszło do cielesnego dopełnienia jej miłości.

Co prawda według tradycji historycznej, odzwierciedlonej m.in. w ikonografii), Dymitr z Goraja miał powstrzymać królewnę przed wyrąbaniem sobie przez nią toporem drogi do ukochanego, ale nie ma pewnej wiedzy co do tego, co stało się później.

W eseju „Skałka” Jadwiga pojawia się tylko epizodycznie, jako pielgrzymująca do tego sanktuarium świętego Stanisława. Esej dotyczy kwestii – jak to określa eseistka – „przetrącenia historii Polski” zabiciem biskupa krakowskiego przez króla Polski.

Tego motywu Kwaśnicka nie rozwinęła, a szkoda. Fakt bowiem, że jednym z kluczowych zdarzeń wczesnej historii (1079) chrześcijańskiej, a katolickiej później Polski, był wyrok skazujący jaki wydał Król czyli Państwo na Biskupa, czyli na Kościół, ma swoją paradoksalnie inwersyjną, godną namysłu wagę.

W „Korzeniach klęski” podejmuje eseistka bardzo interesujące zagadnienie myślowego i mentalnego przełomu w epoce późnego średniowiecza – kryzys kolektywistycznego, hierarchicznego społeczeństwa średniowiecznego i obudzenie się, czy raczej „poczęcie” nowej, nowoczesnej świadomości ( a także religijności) indywidualistycznej, jednostkowej, subiektywistycznej, wynikającej z indywidualnych lęków, przeczuć, intuicji, takiej, której, po długotrwałej, wielowiekowej ewolucji – w pełni rozwinięty wyraz dał dopiero, przeszło cztery wieki później, modernizm.

Jako prawowierna chrześcijanka i katoliczka, Marta Kwaśnicka widziała w tych średniowiecznych początkach indywidualistycznych (którymi naznaczona była także Jadwiga).

W eseju „Akropolis” Kwaśnicka broni źródeł chrześcijańskiej wizji Stanisława Wyspiańskiego konstytuującej jego sławny, rapsodyczny dramat, przed dezynwolturą, nonszalancją, dowolnością i bezceremonialnością współczesnego teatru.

W „Zwierciadle władcy” zajęła się eseistka tematem „speculum”. Był to gatunek tekstów pisanych dla władców z myślą o dostarczeniu im materiału do refleksji nad rządzeniem i sprawowaniem władzy. Za najsławniejsze „speculum” uchodzi „Książę” Machiavellego. Jeśli sądzić po przejawach umysłu politycznego królowej Jadwigi, mogła być ona pilną czytelniczką tego rodzaju tekstów (oczywiście nie napisanego później „Księcia”).

Końcowe eseje zbioru („Alma Mater”, „Testament”) oraz „Czyń co widzisz”, poświęcone są dziełu Jadwigi, którym było budowanie fundamentów polskiego uniwersytetu oraz postaci Wita Stwosza, bardzo trudnego – delikatnie rzecz ujmując – człowieka, który położył ogromne zasługi w dziele budowania duchowo-estetycznego wizerunku Krakowa. To także pochwała sztuki, jako wartości autonomicznej, niezależnej od cech artysty.

Bardzo interesujące i pięknie napisane są te eseje Marty Kwaśnickiej.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

IV Festiwal kompozycji romantycznych

Następny

Maszyna wpływu w Zamku Ujazdowskim