„Ulica Żółtego Błota to pierwsza książka w Polsce Can Xue, mocnej kandydatki do literackiej Nagrody Nobla. Tłumaczona na kilkanaście języków autorka często jest porównywana do Borgesa, Kafki czy Becketta. Choć sama pisarka ideę szukania podobieństw literackich komentuje ciut obcesowo: „To nic nadzwyczajnego przegonić Kafkę.
Moje dzieła w końcu powstały na barkach tego mistrza literatury eksperymentalnej. Powodem, dla którego chińscy pisarze lubią zastanawiać się nad takimi kwestiami, jest głęboki kompleks niższości. Ja go nie mam, w pełni ufam swojej wyobraźni”. Obrazoburcza i oniryczna proza Can Xue, odrzuca tradycyjną narrację i realizm, sięga za to po domysły, emocje i obrazy. Paranoiczni bohaterowie popychani są do działania destrukcyjnymi impulsami i wypartymi pragnieniami. Katarzyna Sarek, autorka przekładu tak określa jedno z przesłań prozy Can Xue „Przygotuj się na świat pełen nieprzewidywalnych niebezpieczeństw, w którym nie obowiązuje logika, a przemoc potrafi nadejść z rąk obcych i bliskich”.
Przytoczyłem powyższe opinie (także chińskie) i autopinię pisarki Can Xue (rocznik 1953) z wydania przez Państwowy Instytut Wydawniczy kolejnego tytułu ze znakomitej serii współczesnej Prozy Dalekiego Wschodu, ale brak w nich tego, co w jej wybitnym pisarstwie jest najbardziej uderzające. W porównaniu z wybitną prozą Wang Xaobo, Sheng Keyi, Xiao Hong, a zwłaszcza Yana Lianke (najbardziej metaforycznego i onirycznego w tym zestawieniu nazwisk), nie ma u Can Xue nawet śladu oniryzmu i metaforyzmu, lecz jedynie najbrutalniejszy naturalizm. Odnosząc się z obcesową („to nic nadzwyczajnego prześcignąć Kafkę”) pychą, najprawdopodobniej świadomie prowokacyjną, do porównań z Kafką (a także Borgesem czy Beckettem) pisarka dała wyraz swojego (najdelikatniej rzecz ujmując) dystansu do tego rodzaju schematycznych, raczej efekciarskich, artystowskich asocjacji.
To co najbardziej w pisarstwie Can Xue uderza, to bezlitosny, brutalny do dna, realistyczny naturalizm, przy użyciu którego oddaje ona bezwzględną, okrutną sprawiedliwość okrutnemu „widzialnemu światu”. Brak snu (oniryzmu) i brak metafory to ten środek pisarski, który znamionuje też brak nadziei. Pasma oniryzmu i metaforyzmu obecne choćby w prozie takiego pisarza jak Yan Lianke (n.p. „Całusy Lenina” nieco łagodzą obraz okrutnego świata, dają słabą choćby nutę nadziei. U Can Xue tego nie ma. Nagi, stuprocentowy mimetyzm jej prozy, jej krańcowy naturalizm, to iż czytelnik może podczas lektury doznać grozy moralnej i fizycznego obrzydzenia. Jej straszny życiorys, nędza, ciężka praca fizyczna, przeżycie głodu (ten motyw jest w „Ulicy Żółtego Błota” silnie obecny) sprawiły, iż poszukiwanie w jej pisarstwie asocjacji z pisarzami szeroko rozumianego „Zachodu” (takimi w końcu, mimo życia w Pradze czeskiej był i Franz Kafka i Latynoamerykanin Jorge Luis Borges, o Beckettcie nawet nie wspominając) nikły ma sens, niezależnie od cech literackiej świadomości pisarki.
Stąd najpewniej jej sarkazm, bo choć zauważa, że jej „dzieła powstały na barkach tego mistrza literatury eksperymentalnej”, to złośliwie dodaje, że „powodem, dla którego chińscy pisarze lubią zastanawiać się nad takimi kwestiami, jest głęboki kompleks niższości. Ja go nie mam, w pełni ufam swojej wyobraźni”.
Tak, zapewne – wyobraźni, ta zawsze jest pisarzowi niezbędna, ale nade wszystko pisarstwo Can Xue jest jednym z najokrutniejszych świadectw współczesnej kondycji ludzkiej (nie tylko chińskiej), kondycji części z nas, bo jak napisał John Donne, „żaden człowiek nie jest samoistną wyspą (…) dlatego nie pytaj, komu bije dzwon, bije on tobie”.