3 grudnia 2024

loader

Lektura jako zmaganie z nie oczywistością

fot. PIW

To dobrze, że Państwowy Instytut Wydawniczy, obok prezentacji literatury obcej i polskiej, tej już uznanej, renomowanej, wydaje także prozę eksperymentalną, nieoczywistą treściowo i formalnie. 

To także forma spełniania roli kulturotwórczej. Ten rodzaj prozy często niełatwo się czyta, bywa irytująca, ale stanowiła ona i stanowi niezbędną laboratoryjną retortę bez której literatura nie mogłaby na dłuższą metę należycie oddychać i przeobrażać się. Bez której by kostniała. Kolejna pozycja z PIW-owskiej serii Polska Proza Współczesna, to „Pięć i pół kobiety” Miłosza Waligórskiego. „Trzynaście składających się na tom opowiadań, można najprościej – za Robertem Walserem – nazwać utworami prozatorskimi (Prosastücke). Cechuje je szczątkowa akcja i rozbudowana warstwa eseistyczna. 

Wspólnym mianownikiem jest koncept przeglądającego się w sobie języka, który raz sam się unicestwia, to znów samoczynnie się konstytuuje. Stąd różny status ontologiczny postaci: od sugestywnie odmalowanych aż po „widma”, których nie-obecność jest jednak równie ważna dla świata przedstawionego jak obecność „pełnokrwistych” bohaterów. Te dwie płaszczyzny: to, co jest, i to, co nie-i-jest, dopełniają się, tworząc całość, jak ciało i jego cień. Tę prozę charakteryzuje szczątkowa akcja i głęboki namysł nad znaczeniem i brzmieniem słów” – czytamy w wydawniczej nocie.  Czytanie tego rodzaju prozy, choć niejednokrotnie jej lektura polega na trudnym zmaganiu się z nią, na odszyfrowywaniu znaczeń, sensów, na szarpaninie z językiem i hermetycznością, z nieprzenikalnością. 

To ten rodzaj lektury, który nie jest przyjemną konsumpcją dobrze znanej potrawy, lecz jakiegoś kulinarnego „wynalazku”, którego smak na początku wydaje się nam nie do przyjęcia, ćwiczenie się w cierpliwości we wnikaniu w dziwactwa cudzej wyobraźni, cierpliwości, która niejednokrotnie, jakże opłaca się na dłuższą metę. Miłośników literatury zachęcam więc do takich ćwiczeń. Miłosz Waligórski to poeta i tłumacz urodziny w 1981 r. w Bydgoszczy. Z wykształcenia slawista i hungarysta. Pracuje w Nowym Sadzie jako lektor języka polskiego. Przekłady i teksty własne publikował w czasopismach (m.in. w „Literaturze na Świecie”, „Twórczości”, „Odrze”, „Wyspie”, „Czasie Kultury”, „Tekstualiach”, „RED-zie”, „Akcencie”, „FA-arcie”). 

Opublikował również tom poetyckiej prozy „36 sposobów na pustkę” (2012). Dla Państwowego Instytutu Wydawniczego tłumaczył m.in. Prozę nowelistyczną węgierskiego modernisty, tragicznego Gézy Csátha.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Gęste nic

Następny

Dobre panisko z tego Świrskiego