„Książka ta jest opowieścią o polskich artystach drugiej połowy XIX wieku, którym wypadło żyć i tworzyć w austriackim kraju koronnym zwanym Królestwem Galicji i Lodomerii (…). Utalentowani chłopcy z podupadłych dworków szlacheckich wyruszali do Lwowa, Krakowa, Wiednia, Monachium, Drezna, Paryża, by kształcić się i zdobywać artystyczne laury. Tylko nielicznym się poszczęściło…” – czytamy w nocie wydawniczej.
Jednym z głównych bohaterów „Portretu w półcieniach” jest Artur Grottger, twórca sławnych cykli rysunkowych: „Polonii”, „Warszawy”, „Lituanii” i innych. Choć był wielkim artystą, który wszedł w przestrzeń twórców polskiej, mistycznej mitologii patriotycznej, to i jego w gruncie rzeczy ominęło szczęście. Austriakom był obojętny, egoistyczna i pusta arystokratyczna emigracja polska w Wiedniu okazała się niewiele lepsza, a ponadto los dał mu katastrofalnie chorą, słabą kompleksję cielesną i pozwolił mu przeżyć zaledwie trzydzieści lat. „Sprowadzenie szczątków Grottgera z odległego francuskiego kurortu do kraju i złożenie ich na Cmentarzu Łyczakowskim 4 lipca 1867 roku, to początek opowieści o twórcy „Polonii” oraz o tych wszystkich, którzy go kochali, czcili i pamiętali: o Wandzie Monné-Młodnickiej i Karolu Młodnickim, o Janie Matejce, Andrzeju Grabowskim, Parysie Filippim, Danielu Pentherze, Kornelu Ujejskim, Adamie Chmielowskim i wielu, wielu innych” – tak kończy notę wydawnictwo.
Opowieść Marii Jentys-Borelowskiej wyrasta z atmosfery sentymentalnego patriotyzmu i dominuje w niej sfera uczuć, emocji, tęsknot narodowych, a także atmosfera popowstaniowej (1867) żałoby i depresji. Na taką narodową depresję umiera Karol Młodnicki, mąż Wandy, narzeczonej Grottgera, która z kolei żyje w cieniu pamięci po zmarłym narzeczonym. Atmosfera opowieści owiana jest melancholią, klimatem duchowy charakterystycznym dla pewnych środowisk elity szlacheckiej, kilka potretów znanych postaci, ale elementów analizy sytuacji społecznej, politycznej, ani też głębszej filozoficznej, psychologiczno-antropologicznej introspekcji tu nie znajdziemy. Dla złaknionych emocji sentymentalnego patriotyzmu i łezki uronionej w trakcie namysłu nad dawną Polską, lektura w sam raz.