6 listopada 2024

loader

Odyseja myśli i pamięci Tomasza Burka

Tomasz Burek (1938-2017) był jednym z najwybitniejszych eseistów i krytyków literackich nie tylko w ostatnim półwieczu, ale w całym XX wieku. Burek przeczytał, przemyślał i przeanalizował niezliczone powieści i wiersze, przenosząc owoce tej pracy na strony swoich eseistycznych książek, ale także on i jego krytyczne myślenie warte jest książek i artykułów.

Odznacza się ono wybitną przenikliwością, kompetencjami analitycznymi, kreatywnością (ale nie dowolnością) interpretacyjną, a także znamiennym dla Burka „charakterem pisma”, jemu tylko właściwym stylem, ekspresją naznaczoną frazeologicznym wyszukaniem, finezją, barwnością (ale nie efekciarstwem) frazy, w tym charakterystycznymi dla niego rysami – fragmentarycznie – monumentalnymi, uroczystymi, „dostojnymi”.
Profilowi samego Tomasza Burka nieco miejsca poświęca Zbigniew Mentzel we wstępie do zbioru jego esejów „Pamięć głęboka”, ale to tylko „zajawki”, bo jednak więcej miejsca w swoim wstępie jego autor poświęcił zawartości tomu niż sylwetce autora. Inna sprawa, że w przypadku Burka, oddzielenie jego twórczej osobowości od treści jego pisania jest chyba niemożliwe.
Jako krytyk przyjmował bowiem postawę wykraczającą poza formalne i praktyczne funkcje uprawianej działalności – on się z nią duchowo i intelektualnie utożsamiał, traktując ją zarówno jako ekspresję indywidualną, jak i – co mocno akcentował – pokoleniową („Oślepione krety, wynurzaliśmy się niezgrabnie na światło dzienne roku 1955” – m.in. po publikacji „Poematu dla dorosłych” Adama Ważyka). Jednak po tym krótkim okresie „oślepienia” Burek „wyregulował” swoją perspektywę patrzenia na kulturę. Gdy socrealizm kreujący się na fenomen nowoczesności okazał się „tekturowym lwem”, podmiot swoich zainteresowań nowoczesną świadomością i nowoczesnością w literaturze ulokował Burek w modernizmie obejmującym przełom XIX i XX stulecia.
Jego spojrzenie na modernizm, choć samodzielne, uwzględniało też tradycję myślenia o nim. Prowadziło zatem także poprzez szlak zarysowany przez Stanisława Brzozowskiego i Karola Irzykowskiego, którzy w swojej wielkiej dyskusji zarysowali „formację duchową rodzimego modernizmu”. Ich spór nazwał Burek „odyseją myśli”. Jednak w perspektywie patrzenia na modernizm widział też „biografię twórczą” Stanisława Przybyszewskiego, którego bronił przez szyderstwem i pogardą, mającą swoje źródła w przebiegu krakowskiego, groteskowego, kabotyńskiego epizodu w jego biografii.
Widział w nim Burek „tragicznego geniusza”, samotnie i nieustraszenie wyruszającego w ryzykowną podróż do „podziemi duszy”. I w dziele Przybyszewskiego, i Brzozowskiego, i Irzykowskiego widział właściwe modernizmowi „wyładowania duchowe”. Fascynacja Burka modernizmem nie była przypadkowa. Szedł śladem Kazimierza Wyki, który w jednym ze swoich esejów (1962) pisał: „Literatura polska w jej rozwoju od „Bogurodzicy” do braci Brandysów (B+B+B) jest taka, jaka jest, ale (…) mogła być inną. Ona powinna być inną”. „Wyka ze sceptycyzmem odnosił się do literatury polskiej z jej „całym praktycyzmem, ostrożnością wyobraźni i intelektu, gospodarskim a nie cywilizacyjnym stosunkiem do świata (…)” – zauważa Mentzel.
Także Burek miał inną wizję literatury polskiej niż ta realnie istniejąca, stąd jego fascynacja modernizmem, który zawierał w sobie obietnicę „innej” literatury polskiej, tylko po części spełnionej. Motyw owego niespełnienia potencjalności silnie obecny jest w eseju o Wilhelmie Machu i „jego książce nie napisanej” oraz o krytyku Ryszardzie Zenglu. Także Burek widział bowiem kulturę jako wiązkę potencjalnych, często niespełnionych możliwości. Nade wszystko jednak, tak jak Wyka, nie godził się na jej, literatury polskiej, „praktyczne upodobanie do nieszkodliwych i niedrażniących zadań pisarskich, na jej aprobatę dla intelektualnego i artystycznego minimalizmu”.
Dużą, choć też nieczęsto owocną w skutki zasługę w modernizacji literatury polskiej przypisywał Burek Boyowi-Żeleńskiemu, jako krzewicielowi, na gruncie polskim, znajomości literatury francuskiej. Boy widział w niej szansę na odtrucie literatury polskiej z jej „natrętnego moralizatorstwa i dydaktyki”, z jej „wewnętrznego skrępowania i lękliwości wobec ostrych konfliktów obyczajowych i sekretów psychologii ludzkiej”. „W literaturze znad Sekwany pociągała go jej swoboda mówienia o wszystkim, ciekawość poznania wszystkiego, szczerość, postawa „eksperymentalna”, inwencja i odwaga ukazująca „najdalsze perspektywy namiętności” – pisał Burek. Otwierający tom esej „Demokratyczne tworzywo literatury” rozpoczyna Burek od cytatu z Irzykowskiego: „Literatura zna tylko jedną demokratyzację: tę, jeżeli anektuje jakieś nowe pierwiastki duchowe, nieuwzględnione i „uwłaszcza” je, przerabia na swój miąższ”.
Stanowią one dla Burka punkt odniesienia, azymut w dalszym eseistycznym wywodzie. Przy czym „demokratyczny” obraz „realnego życia” widział nie w jego prostym odzwierciedleniu, lecz raczej w „wielopoziomowej architekturze dzieła powieściowego”. „Istotny demokratyzm formy powieściowej to nic innego, jak jej całkowita swoboda i niezależność od reguł „wysokiego stylu” literackiego klasycystycznej epoki, to w konsekwencji jej strukturalna chłonność i giętkość, pozwalająca zgłębiać i jednoczyć wszystkie poziomy życia: od parteru sfery codziennej i potocznej, jak w naturalizmie, po najwyższe piętra estetycznej sublimacji, jak u Prousta” – pisał Burek. Demokratyzacyjną linię rozwoju polskiej literatury widział i opisywał w sposób ukazujący osobliwą paradoksalność tej sekwencji następstw, od Romantyzmu do Międzywojnia. Romantycy byli deklaratywnie demokratami, ale formalne wysublimowanie ich poezji czyniło ją na ogół elitarną w percepcji.
Prozaicy czasów pozytywizmu, Prus, Sienkiewicz, Orzeszkowa tworzyli prozę dla relatywnie szerokiej publiczności, ale jej wiodący bohaterowie byli na ogół „arystokratami ducha”, „wylatującymi ponad poziomy”, podobnie jak tragiczni bohaterowie Żeromskiego. Ten krajobraz zaczął się zmieniać dopiero w czasie zbieżnym z cichym przełomem dokonanym przez Irzykowskiego w „Pałubie”. „Cichym”, bo „Pałuba” miała garstkę czytelników, ale było w niej przeczucie, intuicja nowych czasów w literaturze polegająca na wtargnięciu do niej „wrzącej materii życia”, „pałubizmu” czyli „nieforemności i przypadkowości”, „rozkruszającej dotychczasowe porządki literatury”.
Pisarzem sfery szerokiego odbioru, który elitarne intuicje i podziemne fermentacje Irzykowskiego, być może nawet ich nie znając, wprowadził w praktyczne pisanie, był Władysław Stanisław Reymont. To on udemokratycznił ten naturalistyczno-modernistyczny przełom, wprowadzając na karty swoich powieści treści czerpane z „podkultur”, z „archaicznych prakultur”, z podświadomości, z treści „oddolnych”, z „nieoficjalności” i „tandety”. Niejako jego śladami, każde na swój sposób, poszli Maria Dąbrowska, Jarosław Iwaszkiewicz, Bruno Schulz, Witold Gombrowicz i inni. No właśnie, Gombrowicz. Do dziś uważany za pisarza elitarnego, przecież był „oswobodzicielem” literatury, uwalniającym ją od wszelakiego zakłamania. To on zrównał niższe i wyższe strefy kultury, „niskie” i „wysokie” jakości egzystencji i kultury, dowartościował i nobilitował „niedojrzałość” i „obnażenie”. Istotna esencja eseju „Spór między likwidatorami Młodej Polski” streszcza się w dwóch jego pierwszych zdaniach.
Pierwsze zaczerpnięte zostało z „Łowów na kryteria” Kazimierza Wyki: „Generalna rozprawa z Młodą Polską stanowiła najwybitniejsze zjawisko intelektualne i teoretyczne w końcowym etapie okresu noszącego tę nazwę”. W drugim Burek dodaje: „To zdanie, podparte nazwiskami Brzozowskiego, Irzykowskiego, Boya (…), weszło już do obiegowych poglądów współczesnej nauki o literaturze i krytyki”. W eseju „Dialog wolności i konieczności” podjął temat „obsesji” egzystencjalnych Czesława Miłosza i jego zmagań z problemem zetknięcia losu jednostki z walcem historii. Kluczowym, w pewnym sensie, dla zbioru „Pamięć głęboka”, jest esej o „Janusowym obliczu modernizmu”. To jednocześnie drobiazgowa i zjawiskowo błyskotliwa analiza modernizmu europejskiego.
Jest to esej tak spoisty intelektualnie, że cytowanie go wyrywkowo jest ułomne, ale najbardziej reprezentatywny i esencjonalny jest dla wywodu Burka ten fragment, w którym mówi o ambiwalencji, jako o kardynalnym atrybucie modernizmu. Polega on na mieszaniu Życia z Kulturą, Autentyczności ze Sztucznością, Czynu ze Słowem, Natury z Rozumem. „Cała sztuczność, całe powikłanie, całe przerafinowanie metod twórczych, całe nerwowe napięcie i mózgowe „wynaturzenie” wielkomiejskiej kultury modernistycznej przerasta – na zasadzie sekretnej dialektyki – w nostalgię za świeżością, szczerością (…) Ekstremy się przyciągają”. Taka jest kultura.

Tomasz Burek – „Pamięć głęboka”, wybór, wstęp i opracowanie Zbigniew Mentzel, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2021, str. 232, ISBN 978-83-66769-21-2

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

„Damy i huzary” – ulubieńcy teatralnej Rosji

Następny

Dwukrotne miasto olimpijskie Pekin realizuje zimowe marzenie