30 listopada 2024

loader

„Pamiętasz, była jesień?”

Czytelnik zainteresowany historią wielkich przemian w Europie Środkowej i Wschodniej w 1989 roku i latach następnych, może w zetknięciu z tym tomem doznać uczucia deja vu. Ukazało się już bowiem sporo książek i multum tekstów prasowych o wspomnianym okresie. Jednak to tylko złudzenie. Nie było dotąd w piśmiennictwie polskim podobnie syntetycznego i przekrojowego obrazu na ten temat.

Co prawda w 1991 roku ukazała się podobna tytułem „Jesień narodów” Jacka Gorzkowskiego i Wojciech Morawskiego, ale sama data edycji wskazuje, że powstała wkrótce po tych wydarzeniach, co oznacza, że autorzy mieli dostęp do bardzo ograniczonego zasobu źródeł, a poza tym siłą rzeczy brakowało im wtedy odpowiedniego czasowego dystansu. 33 lata bez mała po „jesieni narodów” tercet autorów mogło już śmiało podjąć się dzieła dokonania przekrojowej syntezy. Sześć krajów jest przedmiotem analizy i opisu historyków: Polska, Węgry, NRD, Czechosłowacja, Rumunia, Bułgaria. Nie ma wśród nich ZSRR, ponieważ nie tylko owej pamiętnej, jak by nie było, jesieni „spokój panował w Moskwie”, a poza tym państwo to stanowiąc rdzeń obozu socjalistycznego, Układu Warszawskiego i RWPG, siłą rzeczy nie mogło podlegać tym samym, emancypacyjnym mechanizmom, tendencjom i nastrojom, które wstrząsnęły wspomnianą „szóstką”. Brak też w syntezie Jugosławii i Albanii, ponieważ ich daleko posunięta niezależność od bloku radzieckiego czyniła ich sytuację odmienną, choćby z braku czynnika „niepodległościowego”.
Nawet w czasach istnienia bloku socjalistycznego powszechna była świadomość, że pomimo pozornej jednolitości politycznej tworzących go państw, były między nimi bardzo duże różnice polityczne, ekonomiczne, kulturowe, wynikające z różnych tradycji w tym względzie. Na Węgrzech („gulaszowy socjalizm”). W Czechosłowacji i w Niemieckiej Republice Demokratycznej stan gospodarki i poziom życia był wyższy niż w Polsce, Bułgarii i Rumunii. Wystarczyło wybrać się (jak piszący te słowa) do tych trzech pierwszych krajów latem i jesienią 1979 roku, na rok przed polskimi wydarzeniami 1980 roku, by naocznie przekonać się o uderzająco wyższym tam poziomie życia niż nad Wisłą, co wyrażało się m.in. w znakomitym zaopatrzeniu tamtejszych sklepów, przy jednoczesnym twardym, autorytarnym kursie politycznym. W Polsce sytuacja gospodarcza była znacznie gorsza, w sklepach panowały „pustki”, a w życiu publicznym ogólne rozprzężenie, natomiast szalała „polska anarchia („musi to na Rusi, w Polsce jak kto chce”) czyli panował relatywnie rozległy zakres realnych swobód, głównie w zakresie wolności słowa i wolności w stylu życia. Najgorzej było w Bułgarii i w Rumunii, gdzie coraz gorszej sytuacji gospodarczej towarzyszył brak liberalizmu politycznego na modłę polską. Były też między wspomnianymi krajami istotne różnice strukturalne. To wszystko powodowało, że także zakres i charakter przemian był zróżnicowany. I tak n.p. na Węgrzech nie doszło do gospodarczej „terapii szokowej” na wzór polski (reformy Balcerowicza), gospodarkę przekształcano bardzo powoli, „miarowo”, natomiast „pierwszy niekomunistyczny rząd” Josefa Antalla podjął próbę (nieudaną) restauracji przedwojennych stosunków społeczno-ekonomicznych w duchu konserwatyzmu, co kilka lat później wyniosło do władzy pokadarowską lewicę. Także Czechosłowacja nie podjęła błyskawicznej reformy gospodarczej i zmiany dokonywały się z wolna. Spowodowało to petryfikację ekonomicznej dysproporcji między rozwiniętymi Czechami, a zacofaną Słowacją, co w 1989 roku doprowadziło do podziału państwa. Kompletnie odmienna była sytuacja w NRD, która została de facto inkorporowana przez superbogatą Republikę Federalną Niemiec. Rychło okazało się, że relatywnie wysoki dobrobyt enerdowski okazał się na tle Niemiec Zachodnich „bieda-dobrobytem” i na lata sytuacja w zjednoczonych Niemczech naznaczona została „klasowo-polityczno-cywilizacyjnym” podziałem na bogatych Wessich (dawna RFN) i biednych Ossich (dawna NRD). Wynikającym stąd napięciom towarzyszyła ostra lustracja polityczna i eliminacja ludzi dawnego systemu z życia publicznego, a jednocześnie powolne i bardzo kosztowne wchłanianie organizmu byłej NRD przez zachodnioniemieckiego Molocha. Najsłabsze tempo przemian politycznych i gospodarczych było w Bułgarii i Rumunii, zwłaszcza w tej drugiej, gdzie po krwawej rewolcie, na długie lata władzę po obalonym i rozstrzelanym Ceausescu przejęli w praktyce jego rywale we władzach Rumuńskiej Partii Komunistycznej.
Autorzy bardzo drobiazgowo przeanalizowali przebieg, znaczenie oraz kierunek wydarzeń i przemian. Synteza o Jesieni ‘89 ukazała się w specyficznym momencie historii byłych państw socjalistycznych, każdego na swój, odrębny sposób. W Polsce i na Węgrzech doszło do odwrotu od demokracji i państwa prawa na rzecz populistycznego, prawicowgo autorytaryzmu. Czechy i Słowacja też przeżywają zawirowania. Bułgaria i Rumunia nie przeżyły w minionym trzydziestoleciu ani sukcesu ekonomicznego z prawdziwego zdarzenia, ani klarownych przemian politycznych. Najlepiej na Jesieni Narodów 1989 roku wyszła NRD, którą wzięła pod swój dach potężna gospodarczo i politycznie Republika Federalna Niemiec. W rozdziałach poświęconych kolejnym krajom autorzy skoncentrowali się na faktach, datach, personaliach. Ocenę ogólniejszych procesów zachodzących po przełomie jesieni 1989 roku pomieścili w zakończeniu. Zaakcentowali w niej kilka zjawisk szczególnie charakterystycznych dla lat, które nastąpiły. Po pierwsze, na dysproporcję, jaka pojawiła się po krótkim okresie względnego entuzjazmu społecznego dla samego faktu generalnej zmiany. Była to dysproporcja, a raczej rozdźwięk między werbalnym, propagandowym wychwalaniem „powrotu do Europy”, do liberalnych praw i swobód obywatelskich, i do „normalności” ekonomicznej czyli systemu kapitalistycznego, a narastającym rozczarowaniem społecznym ekonomicznymi rezultatami przemian. Rozczarowanie przyjęło to nawet na kilka co najmniej lat postać nostalgii (w Polsce pod hasłem „Komuno wróć”) za minionym ustrojem i jego zaletami, głównie ekonomicznymi, brakiem bezrobocia, regulowanymi cenami na wiele podstawowych artykułów, ograniczoną podażowo, ale nie finansowo, dostępnością mieszkań, itd. Wyraziło się to w wyborczej wygranej ugrupowań politycznych związanych organizacyjnie i personalnie z poprzednim systemem (w Polsce – dwukrotne zwycięstwo Sojuszu Lewicy Demokratycznej), przez politycznych przeciwników określanych jako „postkomunistyczne”. Wyjątkiem były Niemcy, aczkolwiek we wschodniej części tego państwa (byłej NRD) bardzo duże wpływy miała następczyni SED, Partia Demokratycznego Socjalizmu Gregora Gysi. Autorzy zastanawiali się też nad zdefiniowaniem dokonanych przemian w kategoriach politologicznych. Rozważali, które z określeń było do nich najbardziej adekwatne: rewolucja, transformacja, restauracja czy kontrrewolucja. Z ich analiz wynika, że była to, w różnych proporcjach, mieszanina rewolucji, transformacji i restauracji. Jednak w żadnym z krajów charakter dokonanych przemian nie wyczerpywał w całości tych określeń. Rewolucyjnym do pewnego stopnia metodom obalenia poprzedniego systemu nie towarzyszyło bowiem ani obalenie państwa, ani fizyczna, zbrojna przemoc. Co do restauracji, to w niektórych krajach czynione były próby przywracania dawnych porządków (status quo ante), co w tym przypadku oznaczać miało porządki sprzed 1939 roku. Próby te były jednak słabe, bo i środowiska je podejmujące były raczej niszowe, a nawet próby udane były tylko namiastką oczekiwań inicjatorów.
W Polsce n.p. do nielicznych tego rodzaju restauracyjnych zmian należało przywrócenie korony godłu orła, ale także nieporównywalnie bardziej brzemienne w skutkach przywrócenie przedwojennej skali wpływów kościoła katolickiego. Nie doszło natomiast w żadnym kraju do próby kontrrewolucji – generalna aprobata do przemiany ustrojowej jako takiej była jedynym elementem łączącym wszystkie siły polityczne od lewa do prawa. Jakkolwiek było, jest i jakkolwiek będzie – żyjemy akurat teraz w czasie właściwym do podsumowania owoców tamtej, pamiętnej Jesieni.

Adam Burakowski, Aleksander Gubrynowicz, Paweł Ukielski – „1989. Jesień narodów” , Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021, 978-83-str. 695, ISBN 978-83- 8196-327-5

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Sadurski na dzień dobry

Następny

Jeszcze nie po klerze