W moment czytania drugiej księgi „Ginekologów” Izy Komendołowicz, wydanej nakładem Wydawnictwa WAB, wpisały mi się jeszcze brutalniej niż sama lektura, medialne doniesienia o niewyobrażalnie brutalnym i bezprawnym wtargnięciu całego niemal oddziału policjantów do gabinetu ginekologicznego w Krakowie i to podczas badania pacjentki.
Policjantki wcieliły się tam w rolę ginekolożek, nakazały pacjentce, pani Joannie, rozebrać się, wykonywać przysiady i kasłać, by z jej pochwy wypadł ewentualnie zaaplikowany medykament. W miejscu, które z definicji powinno być dla każdej pacjentki azylem bezpieczeństwa, zadano kobiecie (i to w trybie kompletnej, bezdyskusyjnej bezprawności) ból fizyczny i krańcowe psychiczne upokorzenie. Policjanci zarekwirowali także jej telefon komórkowy i laptop. Wtargnęli także do mieszkania kobiety i dokonali tam rewizji. „Asystowali” także karetce, która zawiozła pacjentkę do szpitala, gdzie wokół niej i zajmujących się nią lekarzy utworzyli policyjny kordon, który intensywnie i wszechstronnie utrudniał czynności lekarskie, nie mówiąc już o stwarzaniu atmosfery terrorystycznego zagrożenia.
Jednocześnie padało z ust policjantów pod adresem pacjentki słowo „przestępstwo”, choć pacjentce nie były postawione żadne zarzuty. Na nagraniach zobaczyliśmy sceny znacznie bardziej szokujące niż z „Opowieści podręcznej”, jako że faktura sławnej powieści Margaret Atwood jest jednak silnie nasycona fantastyczną, literacką umownością gatunkową. Bliżej temu zdarzeniu do pewnej amerykańskiej powieści z lat dziewięćdziesiątych, a która powinna być szybko wznowiona, jako że jej już nie fantastyczna, lecz realistyczna (w popularnej formule) fabuła wcieliła się w życie, jeden do jednego, w gabinecie ginekologicznym w Krakowie, w Polsce wiosną 2023 roku. W tamtej powieści także można znaleźć sceny najść policyjnych i najść specjalnej „gwardii antyaborcyjnej” na gabinety ginekologiczne.
Jest szokujące i przerażające, że pisząc książkę o ginekologach, Iza Komendołowicz, zamiast zajmować się specyfiką tej specjalności lekarskiej, relacjami lekarzy i lekarek ginekologów z pacjentkami, wszelkimi aspektami i subtelnościami psychologicznymi, kulturowymi czy społecznymi, związanymi z dwupodmiotową relacją ginekolog-kobieta, musiała się zająć relacją czwór podmiotową: ginekolog – pacjentka – prokuratura – policja.
Książka Izy Komendołowicz składa się w przeważającej części z wywiadów z ginekolożkami i ginekologami, ale także z psychiatrą, prawnikami, działaczami społecznymi i charytatywnymi, jak również pacjentkami, z osobami, które doświadczyły i doświadczają opresji brutalnego antyaborcyjnego prawa, które będąc również uprzednio drakońsko restrykcyjne, stało się za rządów PiS niewyobrażalnie wręcz barbarzyńskie. Rozmowy przetykane są zapisanymi relacjami pacjentek, a także relacjami z niektórych znanych powszechnie wydarzeń, jak n.p. zgon Izabeli z Pszczyny.
Ginekolodzy i ginekolożki opowiadają o represyjnej atmosferze w szpitalach, na oddziałach ginekologicznych i położniczych, o zwalnianiu ich z pracy za pomoc kobietom-pacjentkom, wynikającą z przysięgi Hipokratesa, z presji prokuratorskiej, policyjnej, kościelnej i ze strony antyaborcyjnych, fanatycznych organizacji. Nie wszyscy rozmówcy, zarówno ginekolodzy jak i inne osoby ujawniają swoje nazwiska, co dodatkowo świadczy o panującej w tej domenie atmosferze strachu i terroru, o nieustannym stawaniu przez ginekologów przed dramatycznymi dylematami, czy ratować kobietę narażając się na represje ze strony aparatu ściągania z zagrożeniem kara więzienia włącznie.
Tę szokującą swoją zawartością książkę wieńczy krótka rekapitulacja kwestii aborcji w Polsce, od zalegalizowania jej w Polsce Ludowej w 1956 roku, poprzez generalną delegalizację w 1993 roku, krótkotrwałe, w latach 1996-1997 odwojowanie” prawa do aborcji przez SLD aż po prawie totalny zakaz aborcji wywołany przez wyrok pseudo-Trybunału Julii Przyłębskiej w 2020 roku oraz towarzyszące tym faktom wszelakie konsekwencje społeczne i polityczne.