30 listopada 2024

loader

Spadek po „Faraonie”

To najprawdopodobniej „Faraon” Bolesława Prusa i powieściowa historia fikcyjnego Ramzesa XIII były zalążkiem polskiej egiptologii. Wspaniała powieść jest od ponad stu lat trochę dziwnym, egzotycznym kwiatem na tle literatury chłodnego raczej kraju środkowoeuropejskiego. Powstanie polskiej egiptologii było więc poniekąd cudem, biorąc pod uwagę bardzo terudne polskie uwarunkowania historyczne, społeczne i ekonomiczne. I choć nigdy, z oczywistych względów, nie była ona w stanie dorównać egiptologiom brytyjskiej, francuskiej czy niemieckiej, to jednak zajęła zauważalną pozycję pośród światowych mistrzów naukowych w tej dziedziny.

Tę fascynującą drogę otworzył Kazimierz Michałowski, który jeszcze w latach trzydziestych, jako młody naukowiec, uczestniczył w archeologicznych wyprawach zachodnich egiptologów.
Dlatego być może na przedwojennych kinowych seansach horroru „Mumia” z Borysem Karloffem, dla polskich widzów, egzotyzm tej historii był pomniejszony o osobę o inicjałach KM. I to Kazimierzowi Michałowskiemu, już jako profesorowi i kierownikowi polskich wypraw egiptologicznych zawdzięczamy bogatą jak na polskie uwarunkowania i możliwości stałą ekspozycję egiptologiczną w Muzeum Narodowym w Warszawie.
Profesor Michałowski wychował też niewielkie, ale solidne grono uczniów, takich jak n.p. Karol Myśliwiec czy Andrzej Niwiński. Egipt, jego kultura, jego niezwykła estetyka, jego „metryka” historyczna w porównaniu z którą cywilizacje grecką i rzymską można uznać za „młode”, zawsze był źródłem gorących namiętności i pasji poznawczych. Z nich wzięła się „egiptomania” w napoleońskiej Francji (jej ojcem był Jean-François Champollion), wyrażająca się w literaturze, sztuce, modzie pierwszych dekad XIX wieku.
Z nich wzięła się się bardziej chłodna, ale być może bardziej wnikliwa „egiptomania” brytyjska, której ojcem był Howard Carter.
Z niej wziął się nurt w literaturze i kinie popularnym z filmem otwierającym sławny cykl przygód Indiany Jonesa na czele. Z niej wzięła się ekranizacja powieści Prusa dokonana przez Jerzego Kawalerowicza, niedościgła w swojej fascynującej scenografii i estetyce.
Bogusław Kwiatkowski skorzystał z owoców dokonań polskiej egiptologii i już prawie 20 lat temu wydał „Poczet faraonów”, którego drugie wydanie właśnie się ukazało, także nakładem „Iskier”. Zawiera on życiorysy wszystkich władców starożytnego Egiptu, od Menesa, pierwszego władcy I Dynastii po Kleopatrę VII z dynastii Lagidów okresu grecko-ptolomejskiego, uważaną za ostatnią pełnoprawną władczynię Egiptu, choć uwzględnieni zostali także jej trzej „kadłubowi”, „cząstkowi” w swej władzy następcy, Ptolomeusze XIII, XIV i XV.
Choć napisany bardzo lekko i atrakcyjnie, „Poczet faraonów” Kwiatkowskiego, poprzedzony objaśniającym tło wstępem autora, oparty jest na solidnych, uznanych źródłach naukowych, na dokumentach starożytnych oraz na najnowszych ustaleniach nauki egiptologicznej. Noty biograficzne faraonów zostały „sprofilowane” tak, by opis poszczególnych postaci nie ograniczał się jedynie do aspektu politycznego ich rządów, ale uwzględniał także zagadnienia sztuki, kultury materialnej i duchowej starożytnego społeczeństwa egipskiego.
Bogusław Kwiatkowski – „Poczet faraonów”, Iskry, Warszawa 2021, str. 1155, ISBN 978-83-244-1042-2

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Manganelli, czytelnik arcyprzekorny

Następny

O lewicowym myśleniu Andrzeja Mencwela