7 listopada 2024

loader

Ten wspaniały Pan Samochodzik w jego pokracznym wehikule

fot. Wydawnictwo Literatura

Wakacje letnie to szczególnie dobry czas na lekturę w trybie sentymentalnym, choć może lepszym określeniem będzie słowo „wspomnieniowym”. 

Wśród takich lektur zafundowałem sobie ostatnio powrót do przygód Pana Samochodzika Zbigniewa Nienackiego, choć akurat wydanego przez łódzkie Wydawnictwo Literatura „Pana Samochodzika i zagadek Fromborka” (któraż to już edycja tego tytułu, ja szczególnie zapamiętałem go w pamiętnej z dzieciństwa serii Klubu Siedmiu Przygód) nigdy nie czytałem, bo moimi jedynymi panasamochodzikowymi lekturami dzieciństwa były „Pan Samochodzik i Templariusze” oraz rozgrywająca się w scenerii Kazimierza Dolnego nad Wisłą, zekranizowana skądinąd z udziałem Stanisława Mikulskiego, „Wyspa złoczyńców”. Nie czytałem też zresztą, jak dotąd, n.p. przygód Pana samochodzika z Fantomasem, a to zrobić powinienem, ale odnoszę wrażenie, że zapoznanie się z Templariuszami i Wyspą Złoczyńców wystarczyło, by wniknąć wyobraźnią w świat powieści Nienackiego. 

Jego proza nie ma językowego bogactwa i bujnej, momentami niemal surrealistycznej wyobraźni oraz językowej inwencji Edmunda Niziurskiego, bliższa jest literacko powieściom Adama Bahdaja, ale tak czy owak zanurzenie się w niej jest niczym podróż wehikułem czasu w okres dzieciństwa i wczesnej młodości. 

Kogoż to napotykamy w „Panu Samochodziku i zagadkach Fromborka”? Poza samą tytułową postacią napotykamy m.in. jego ministerialnego szefa (Pan Samochodzik jest urzędnikiem Ministerstwa Kultury i Sztuki, w PRL rzecz jasna), dyrektora Marczaka, jego łasą na słodycze, leciwą sekretarkę panią Zosię, nieco groteskowych i jednocześnie nieco demonicznych rywali z ministerialnego kręgu, Waldemara Baturę i magistra Pietruszkę, dziwnego towarzysza przygód fromborskich Pana samochodzika, iluzjonistę o przydomku „Józef Cagliostro”, tajemnice skarbu (stare monety) skradzionego podczas wojny przez pułkownika SS Koeniga, wyprawę do Fromborka w poszukiwaniu tegoż skarbu, rozbudowane dygresyjne opisy topografii i historii tego miasteczka oraz Zalewu Wiślanego i jego okolic, z postacią Mikołaja Kopernika (akcja powieści rozgrywa się w 1973 roku podczas wielkich obchodów kopernikańskich), w tym wątkiem tajemnicy miejsca jego pochówku oraz Krzyżakami w tle. 

Mamy tajemnicze nocne akcje i śledzenia, dziwne, podejrzane postacie brane początkowo za Marsjan czy miłą oku Pana Samochodzika dziewczynę w tle. No i oczywiście jego zadziwiające auto, hybrydę limuzyny, wyścigowca i i amfibii, ów „pokraczny wehikuł” z turbosilnikiem klasy superlux. No i te oznakowania kolejnych rozdziałów opatrzone, wzorem wielkiego mistrza powieści przygodowej, Juliusza Verne, skrótowymi, w stylu „telegraficznym”, zajawkami  kolejnych wątków, których może spodziewać się czytelnik. 

Cóż więcej trzeba w lekturze na letni czas?

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Tsitsipas zwolnił… ojca

Następny

Uwagi w związku z wyborami