6 listopada 2024

loader

Z nami zgoda

fot. Marek Zimakiewicz

Zemście na koniec zwycięża rozum. Zamiast perspektywy ciągnącej się zwady z krwawiącymi ofiarami, Fredro proponuje zawieszenie broni i pojednanie w imię racjonalnego podziału łupu.

Łupem jest majątek Klary, który można podzielić między zwaśnione strony tak, żeby każdy był mniej więcej zadowolony – najmniej Cześnik, bo musi obejść się smakiem. Krwawą jatkę zastępują kontrakty i umowy, co Michał Zadara dosłownie pokazuje na scenie. Teraz walka toczy się na innym terenie, w gąszczu prawnych kruczków.

To oczywiście nie wynalazek Zadary, że w „Zemście” chodzi o te 100 tysięcy do wzięcia i wokół tego toczy się konflikt. Reżyser przedstawienia w Komedii motyw ten jednak wyciągnął na plan pierwszy, oświetlił i podkreślił współczesnym kostiumem i akcesoriami. To przebranie (z poszanowaniem warstwy językowej dramatu i integralności tekstu, z nadzwyczajną dbałością o staranną dykcję) stało się nowym źródłem komizmu – zderzenie tekstu odwołującego się do innych okoliczności czasu i miejsca z nowym wystrojem i współczesnymi rekwizytami okazało się krynicą bezinteresownego rozbawienia. Bo czy może być coś bardziej zabawnego od Dyndalskiego, który wystukuje list (a raczej mejla) Cześnika do Podstoliny na laptopie, a potem biedzi się, że jego patron miał coś do jego „B”, dwa brzuszki” w edytowanym tekście, a skarży się na to jakiemuś znajomemu przez komórkę?

Także bawi nadzwyczaj sugestywna barowa scenografia: przeszklony bar zajmujący większą część sceny został tu sprowadzony przez Roberta Rumasa z obrazu Nocne marki Edwarda Hoppera, 1942  – na co zwrócił mi uwagę Jan Bończa Szabłowski – co tu gadać, pasuje jakby po tylko został namalowany, żeby zastąpić fredrowskie zamczysko.

Wszystkie te starannie obmyślane asynchroniczne dodatki, w tym także muzyka i nowoczesny free dance, nie zdałyby się na nic, gdyby nie porywający rysunek postaci. Obsada tego spektaklu błyszczy nazwiskami i nikt nie zawodzi.

Papkin Macieja Stuhra bezgranicznie bawi, modelowany na tchórzliwego faceta od mokrej roboty o lirycznej duszy, wykonując bluesową wersję znanego kupletu anonimowego autorstwa z początków XIX wieku „Oj kot, pani matko, kot”, spopularyzowanego przez Aleksandra Fredrę. Przy czym Stuhr sugestywnie ukazuje wewnętrzną walkę zakochanego rycerza z miłośnikiem łapówek. Dwaj antagoniści, Cześnik Arkadiusza Brykalskiego i Rejent Bartosza Porczyka reprezentują typowych szefów korporacji rządzonych twardą ręką. Nie znoszący sprzeciwu Cześnik budzi respekt, ale potrafi być czarujący, a chwilami nawet bezradny. Rejent to maszyna do skrupulatnie obmyślonych interesów. Razem mogą założyć naprawdę liczącą się firmę ochroniarską. Podstolina Barbary Wysockiej to kobieta niezależna w zachowaniach (choć do pełnej niezależności potrzebuje pieniędzy), która walczy o swoje, nie zważając na maniery, a przy tym pozostaje czarująco romansowa. Młodzi niby zakochani, ale wyrachowani. Wacław (Filip Lipiecki) choć pała płomiennym uczuciem do Klary, dokazuje na boku z Podstoliną, Klara (Paulina Szostak) dba po pozory, ale zapowiada się, że będzie trzymać swego męża pod butem (to ona jest bogata). Dyndalski Mikołaja Woubisheta z anielską cierpliwością znosi fochy swego uwielbianego patrona, Perełka, Ochroniarz i Braman w jednej osobie skrupulatnie pilnuje pilnuje porządku (Damian Mirga) i nie dziwi się niczemu, a Śmigalski Moniki Cieciory jest wytrawnym cynglem Cześnika. Malownicza jest także grupa Mularzy pod wodzą Roberta Ostolskiego, z udziałem techników Teatru (Paweł Stefański, Krzysztof Iwański), obdarzonych naturalną vis comicą.

Wszystko tu do wszystkiego pasuje, nawet dmuchany krokodyl, z którym Papkin wyłania się z podscenia podczas oklasków. Choć pomysł na ten spektakl wydawał się ryzykowny, bo zwykle takie przebieranki dobrze się nie kończą, tym razem okazał się nader szczęśliwy. „Zemsta” Zadary w Teatrze Komedia to świetne przedstawienie, najlepsza w tym sezonie komedia w Warszawie, a może i w całym kraju. Dla widzów – prawdziwa radość.


ZEMSTA Aleksandra Fredry, reż. Michał Zadara, scenografia Robert Rumas, kostiumy Pola Gomółka, choreografia Ewelina Adamska-Porczyk, walki Dawid Fajer, Teatr Komedia, premiera 19 kwietnia 2024                                     

Tomasz Miłkowski

Poprzedni

Ruszył „Sezon Chińskich Utworów Filmowych i Telewizyjnych” na Węgrzech

Następny

Nędzne życie studenta