9 grudnia 2024

loader

Przy zawale czas to życie!

fot. unsplash

Średnio ponad 4 godziny mijają w Polsce od chwili, gdy pacjent z zawałem serca poczuje ból, do wykonania angioplastyki wieńcowej. To ponad dwa razy dłużej niż w najlepiej zorganizowanych systemach opieki medycznej. Skrócenie czasu od bólu do zabiegu ma kluczowe znaczenie. W takich przypadkach czas to życie – mówią kardiolodzy.

W poniedziałek w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu obchodzono 35-lecie interwencyjnego leczenia zawałów. Zabrzański ośrodek był pierwszym, który w 1987 r. systemowo wdrożył takie leczenie. Tu pojawiła się pierwsza karetka kardiologiczna i ostre dyżury kardiologiczne. W efekcie znacząco spadła śmiertelność chorych z zawałem, a czas hospitalizacji po zawale skrócił się z miesiąca do kilku dni.

Obecnie – jak mówił w poniedziałek kierownik Katedry Kardiologii, Wrodzonych Wad Serca i Elektroterapii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Zbigniew Kalarus – rocznie w Polsce notuje się średnio ok. 140 tys. ostrych zespołów wieńcowych, z czego ok. 80 tys. to zawały serca. W ciągu roku od zawału umiera co piąty chory. „Śmiertelność wewnątrzszpitalna, w zależności od województwa, wynosi od 6 do 9 procent, śmiertelność wśród osób po wypisie sięga 10-12 proc. Generalnie można powiedzieć, że w ciągu roku od wystąpienia zawału umiera ok. 20 proc. pacjentów, czyli co piąta osoba, która doznała zawału” – poinformował prof. Mariusz Gąsior ze Śląskiego Centrum Chorób Serca, kierownik III Katedry i Oddziału Klinicznego Kardiologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.

Dla ograniczenia śmiertelności – wskazał profesor Gąsior – kluczowe jest m.in. skrócenie czasu upływającego od wystąpienia bólu związanego z zawałem do przeprowadzenia zabiegu. „W Polsce te tzw. opóźnienia przed szpitalne pozostają wysokie i należą do najdłuższych w Europie, bo średni czas od początku bólu do wykonania angioplastyki wieńcowej przekracza 4 godziny” – mówił kardiolog, wskazując, że np. w Holandii, Belgii czy Szwecji jest to poniżej 2 godzin. Z przeprowadzonej przez śląskich kardiologów analizy wynika, że dwie trzecie opóźnień, czyli prawie 2,5 godziny, jest po stronie pacjenta, który mimo bólu zwleka z wezwaniem karetki. Pozostałe opóźnienia wiążą się z systemem opieki zdrowotnej, głównie z transferem pacjenta do właściwego ośrodka – nadal ok. 20-30 proc. pacjentów z zawałem trafia do szpitali, które nie mają możliwości leczenia interwencyjnego, czyli wykonania udrożnienia tętnicy wieńcowej. Obecnie w Polsce jest ok. 140 ośrodków kardiologii interwencyjnej.

Inne działania skutkujące zmniejszeniem śmiertelności po zawałach to właściwa farmakoterapia, rehabilitacja i opieka poszpitalna – te dwa elementy gwarantuje tzw. Program KOS Zawał, zapewniający pacjentom kompleksową opiekę po zawale mięśnia sercowego, w tym cztery wizyty u kardiologa w ciągu roku po zawale i rehabilitację. Zdaniem śląskich kardiologów ten finansowany przez NFZ program powinien być obowiązkowy, tymczasem korzysta z niego mniej niż trzecia część pacjentów po zawale.

Zabrzańscy lekarze przypominają, że przyczyną zawału jest zatkanie jednej z tętnic doprowadzających krew do serca. Kilka dekad temu zawały leczono jedynie zachowawczo. Wdrożone 35 lat temu w Zabrzu, a dziś będące standardem, leczenie interwencyjne polega na otwarciu tętnicy, by ją zrekanalizować, czyli przywrócić prawidłowy przepływ krwi – ogranicza to obszar zawału i martwicy. Typowe objawy zawału serca – przypomniał prof. Mariusz Gąsior – to ból zlokalizowany za mostkiem, o charakterze pieczenia, gniecenia, promieniujący zazwyczaj do żuchwy, lewej kończyny górnej, a także duszności.

„Warto jednak pamiętać o tym, że kilkanaście procent pacjentów nie ma typowych objawów zawału – występuje u nich np. duszność, kołatanie serca, omdlenie, wzmożona potliwość, bóle promieniujące do okolicy między łopatkowej. Generalnie każdy dyskomfort w klatce piersiowej, duszność jest objawem niepokojącym. Trzeba to szybko diagnozować i nie bać się wezwać karetki pogotowia” – podkreślił prof. Mariusz Gąsior.

Zaznaczył, że pacjenci z objawami zawału nie powinni sami iść do poradni czy szpitala, ale wezwać karetkę. „Im szybciej od wystąpienia bólu pacjent ma specjalistyczną opiekę, tym zwiększają się zdecydowanie jego szanse na przeżycie” – podsumował zabrzański kardiolog.

GPR/pap

Redakcja

Poprzedni

Marciniak: „sięgnęliśmy szklanego sufitu”

Następny

Chcemy i znów nam nie wychodzi