W przeciwieństwie do wielu moich znajomych, a także namiętnych respondentów Szkła Kontaktowego TVN, nie wpadam w zdenerwowanie, a tym bardziej w polityczną rozpacz, kiedy słyszę i oglądam ukochanego wodza obecnej polskiej prawicy – czyli Prezesa Jarosława. Nie zgadzam się z poglądami wielu ludzi i On się do nich zalicza. Przede wszystkim nie podzielam poglądu, który – moim zdaniem – jasno wynika z jego publicznych wypowiedzi i postępowania, że autokracja jest bardziej sprawna w zarządzaniu państwem, niż demokracja. Historia uczy, że rzeczywiście może być okresowo skuteczna, ale też dowodzi, że niemal zawsze źle się kończy.
Autokracja
Na piwnym spotkaniu kilku członków Rady Sklerotyków zastanawialiśmy się jednak nad pewnymi objawami istnienia autokracji lub inkubacji jej powstawania. Bywa bowiem taki etap, w którym dojrzewający autokrata i jego współpracownicy i wielbiciele wpadają w pewne kłopoty, które zagrażają nie tylko utratą władzy, ale i spadkiem popularności. Ten spadek może dotyczyć nie tylko „obozu” przeciwników politycznych, ale także rozczarowanych lub bardziej ostrożnych zwolenników. Ostrożnych dlatego, że wielu Europejczyków po doświadczeniach II Wojny wyznaje (choć czasem ukrywa) pogląd, że autokracja jest niemal zawsze młodszą siostrą dyktatury.
Wśród moich gości są tacy, którzy mają politycznie skłócone rodziny. Część tych rodzin uwielbia potencjalnego autokratę i nie zniechęcają ich żadne jego kłopoty. W warunkach rozlicznych zagrożeń i ataków On nie tylko nie traci ich poparcia, ale zyskuje jeszcze gotowych do walki (póki co – politycznej) komandosów.
Przyczyny miłości
Goście dali mi do zrozumienia, że chętnie zobaczyliby drugą kolejkę piwa, która może pomóc w poszukiwaniu odpowiedzi – dlaczego tak się dzieje? Jakie są składniki charyzmy obecnego wodza polskiej prawicy, które tworzą wokół niego psychologiczną tarczę ochronną?
Pytani o to zwolennicy Wodza niemal jednogłośnie stwierdzili, że podstawową jego zaletą jest uczciwość. Na tle codziennego zalewu przykrych informacji o wykorzystywaniu funduszy przeznaczonych na inne cele do wzmacniania pozycji wyborczej głównej prawicowej partii i jej kandydatów, a także o „zwykłych” kradzieżach i finansowych przekrętach, Wódz jawi się jako wzór i ostoja uczciwości. Zapewne lubi mieć władzę, ale tylko legalnie zdobytą. Zapewne lubi też mieć dochody pozwalające żyć na przyzwoitym poziomie, ale też uzyskane legalnie, tylko jako wynagrodzenia za pracę na wysokich stanowiskach.
Na drugim miejscu przyczyn popularności Wodza uplasowały się nam opinie starszych zwolenniczek, w naszej próbce badawczej reprezentowanych głównie przez zasłużone emerytki. Opinie te wynikały z wieku Wodza, sprawnego intelektualnie, ale już nieco chorowitego i częściej zmęczonego. Zdaniem tych pań, mając już 74 lata powinien być symbolem i głównym teoretykiem i strategiem partii, ale nie powinno się go obciążać codziennym zarządzaniem. Wśród młodszej części tej grupy pojawiało się nieco żenujące określenie, że Wódz to teraz taki „niemajętny staruszek”, o którego trzeba dbać i ułatwiać mu życie.
Wiek Wodza jako jedna z przyczyn podbudowanej współczuciem sympatii graniczy – zdaniem wybranych sklerotyków – z psychologiczną przyczyną polegającą na łatwości jego kontaktów z szerokim otoczeniem. Rozumieją go i nawet śmieją się z jego żartów, bo potrafi mówić ich językiem, bardzo rzadko potrzebuje tłumaczy, wyjaśniających, co właściwie chciał powiedzieć. Przydatne i czasem potrzebne są tylko wspierające głosy uznanych rzez opinię publiczną autorytetów – profesorów, znanych dziennikarzy, polityków z innych opcji.
Ostatnią, ale nie mniej ważną, przyczyną nieustającej popularności Wodza, bezpośrednio wspierającą popularność jego partii, było przez osiem lat sprawowania władzy, rozdawnictwo i pomoc w rozdawnictwie pieniędzy. Powiedzenie „wspieram ich, bo oni dają” przejdzie do historii polskiej myśli politycznej, wzmacniając pogląd, że nie zawsze ulegamy słowiańskiemu „tuwisizmowi” i miewamy też czasem racjonalne podejście do życia. Rozdawnictwo finansowe przebiegało równolegle z rozdawnictwem prestiżowych i wysokopłatnych stanowisk w administracji i spółkach skarbu państwa. Znaczna część obdarowanych stała się milionerami, co zarówno ich jak i najbliższe otoczenie wprawiało w permanentny stan zdziwienia. Na ogół bowiem milionerzy pomagają w tworzeniu państwa. Znacznie rzadziej – jeśli w ogóle – państwo świadomie poświęca wspólne środki na tworzenie milionerów. Stwierdziliśmy w rozmowach, że ta grupa obdarowanych czuje się szczególnie wdzięczna i jest dla „starej” ekipy rządowej i jej partyjnego zaplecza rodzajem wiernej gwardii.
Jaki miałem powód, że przeprowadziłem tą nieudolną analizę przyczyn politycznej miłości w pewnej, znacznej i ważnej grupie polskich obywateli AD 2024? Ano taki, że – moim zdaniem – ten stan uczuć nie ulega odczuwalnym zmianom i może być w następnych latach paliwem mobilizacji do bardziej brutalnej walki o władzę. Miłość, jaka by nie była, skłania zakochanych do poświęceń. Byłem ostatnio uczestnikiem lub świadkiem kilku rozmów z „zakochanymi w Jarosławie. Moja wyżej wspomniana wiara w przebijanie się racjonalnego myślenia ulegała erozji, kiedy słyszałem poważnie wygłaszane deklaracje pozornie rozsądnych ludzi – „Jak Jaruś powie, że potrzeba mu więcej pieniędzy to gotów jestem przekazywać Mu połowę mojej emerytury tak długo, jak będzie to konieczne!!”.
Interesujące. Wygranie wyborów dzięki składkom emerytów byłoby chyba pierwszym przypadkiem w historii.