7 stycznia 2025

loader

Bez pociągu do rurociągu. Prezydencja polska, problemy światowe

fot. poland25.eu

Słabym ogniwem Rzeczpospolitej są jej politycy. Nie mają ani kompetencji intelektualnych, ani organizacyjnych, żeby tworzyć i wykorzystywać szanse rozwoju polskiej wspólnoty życia i pracy. Żeby trafić do tej trupy, wystarczy być sprawnym lobbystą i stand-uperem, a więc odmawiać patriotyczne i wolnorynkowe pacierze przed tłumem otumanionych przez szkołę, ambonę, akademie i media. Nie rozumieją oni ani słabości struktury instytucjonalnej UE, ani okoliczności jej dalszego trwania w obecnym stadium przemysłowej (a właściwie hiperprzemysłowej) cywilizacji kapitalizmu. Słowem, chcą działać w świecie, którego nie pojmują. Wiedzę zastępują wyuczonymi schematami liberalnej ideologii i fobiami, zwłaszcza statofobią, rusofobią, islamofobią, i… amerykofilią. Kim i czym ich zastąpić? Oto jest pytanie.

Kiedy kreta rewolucji zastępuje kryzys planetarny. Przede wszystkim strateg, który ma przewodzić jakieś wspólnocie powinien usytuować jej miejsce i rolę w większej całości. Całość to oczywiście światowy system kapitalizmu jaki znamy. Znalazł się on w stadium rekonfiguracji wymuszonej przez wyhamowanie wzrostu gospodarczego i likwidację szkód, które spowodowała jego wojna z planetą. Ta rekonfiguracja obejmuje również dotychczasowy ład międzynarodowy. Deindustrializacja USA, w efekcie tak upragnionej globalizacji, otworzyła Chinom szanse przesunięcia centrum cywilizacji przemysłowej do Południowo-Wschodniej Azji. Nasilająca się rywalizacja łączy ze sobą działania korporacji i państwa. Ono bowiem pilotuje i asekuruje firmy, które wypracowują nadwyżki, na dodatek rozwijają technologie przydatne także armii. Tak jest w przypadku rywalizacji o panowanie nad surowcami. Obecnie strategiczną rolę odgrywają węglowodory na Bliskim Wschodzie i na Syberii. W najbliższej przyszłości także andyjskie solniska, gdzie zdeponowany jest przez naturę lit. Tu toczy się globalna gra interesów. Płacą za nią obecnie Palestyńczycy, Libańczycy, Syryjczycy, Wenezuelczycy…. Ropa jest wciąż dobrem strategicznym. To ona kształtuje historię militarną świata, bo napędza samoloty, czołgi, łodzie podwodne, lotniskowce, i wszystko, co się porusza na polu bitwy, z wyjątkiem żołnierzy. Choć i ten ma co jeść dzięki nawozom uzyskiwanym z przeróbki gazu ziemnego. 

Nowym zasobem strategicznym stają się też metale: kobalt, tantal, cyrkon, ind i metale ziem rzadkich, zwłaszcza używany do produkcji półprzewodników gal. 80% metali ziem rzadkich wydobywa się w Mongolii Wewnętrznej – prowincji CHRL. Bez nich nie może obejść się ani elektromobilność, ani AI, ani energetyka odnawialna, ani broń robotyczna, jak dron napędzany baterią słoneczną.

Powstały w istocie dwa ośrodki potęgi gospodarczej. Stany Zjednoczone są dalej mocarstwem, mają w swoją tożsamość narodową wpisaną postawę imperialną. Utraciły natomiast status hegemona i robią wiele, by go zachować. Na celowniku znalazły się państwa, które samodzielnie kształtują narodową strategię. Chcą przy tym zachować odrębność cywilizacyjno-ustrojową. To m.in. Rosja, która jako jedyna w dziejach nie podporządkowała się Zachodowi. Własną drogą idzie kilka państw: Iran, Indie, RPA, Boliwia, Wenezuela. Państwa te znajdują się poza zasięgiem global governance pod egidą USA, przede wszystkim nie korzystają z gwarancji bezpieczeństwa militarnego ze strony amerykańskiego patrona.

Od atlantyzmu do euroazjatyzmu? Obecnie to NATO podtrzymuje ład zapewniający uprzywilejowaną pozycję dawnym krajom kolonialnym i jej elicie finansowej – globalnym rentierom, wielkiej finansjerze. Tworzą one teraz centrum Systemu, Triadę, Międzynarodówkę G-7. Reprezentuje ona około 18% populacji. Jej agendy to WTO, Bank Światowy i MFW. Dominująca pozycja bogatego centrum to efekt kilku monopoli. Tu znajduje się centrum finansowe Wall Street. Na konta banków i funduszy inwestycyjnych trafia tu nadwyżka świata via londyńskie City, regionalne giełdy Europy i Azji. Udzielane pożyczki, kredyty w dolarach pozwalają kontrolować politykę gospodarczą peryferii. Tu też w Dolinie Krzemowej powstały technologie cyfrowe i chipy decydujące obecnie o konkurencyjności poszczególnych wyrobów i gałęzi przemysłu. Zgromadzony sępi kapitał pozwala decydować o dalszym rozwoju cywilizacji bez oglądania się na kryzys planetarny. W amerykańskiej Ivy League zorganizowana jest również kontrola informacji i myśli akademickiej. Reforma min. Gowina podporządkowała także polską naukę koncertowi korporacji wydawniczych Zachodu. 

No, i w końcu monopol militarny: najnowocześniejsze bojowe samoloty, lotniskowce, rakiety i ich głowice jądrowe. W sumie, i w wydatkach na zbrojenia, i w arsenałach tylko same Stany Zjednoczone mogłyby się samodzielnie przeciwstawić kolejnym dziesięciu armiom działającym wespół w zespół. Ten arsenał umacnia pax americana. Utrzymanie tego ładu wymaga przeciwdziałania tendencjom, które go podważają. Taką tendencją byłoby upodmiotowienie UE, stopniowe odchodzenie od atlantyzmu na rzecz euroazjatyzmu. Hegemonia USA korzysta bowiem ze słabości UE, która nie jest państwem, nie ma wspólnej polityki fiskalnej, przemysłowej, obronnej itd. Nie ma też surowców energetycznych i minerałów. To sami domniemani unijni przywódcy dokonują jej samookaleczenia. Atlantyzm, połączony z wojskową kuratelą nad europejskimi sojusznikami ulokowanymi w NATO, nie pozwala na przebudowę Systemu. Rządzi nim logika zysku, a nie arytmetyka potrzeb planety i ogromnej większości jej mieszkańców. 

I tu pojawia się polska obsesja Putina jako nowego Czingis-chana. Zbiega się ona z amerykańską geostrategią. Dla amerykańskiej hegemonii gospodarczej groźny jest rysujący się sojusz państw tworzących grono kontestujące obecny ład. Nie przypadkiem to Rosja i Chiny oplatane są łańcuchem baz, pływających fortec, nowych nawróconych na demokrację sojuszników leżących blisko ich granic. To państwa BRICS, do których ciąży nawet Turcja i Arabia Saudyjska. Kraje te forsują interesy własnego kapitału, a także starają się zachować własną tradycyjną tożsamość kulturową. Ponadto, stopniowo odchodzą od dolara jako waluty rozliczeniowej w handlu ropą. Chcą stworzenia przynajmniej koszyka walut. Kto wtedy sfinansuje deficyt handlowy i płatniczy słabnącego gospodarczo olbrzyma? Dodatkowo kraje te, zaopatrywane w tanie surowce energetyczne z Rosji, mogą złamać zachodnią hegemonię gospodarczą. Stają się konkurencyjne wobec przemysłu europejskiego. Tym samym mają szanse pełnić rolę kredytodawcy, zaopatrzeniowca, rzecznika interesów globalnego Południa w analogiczny sposób, jak to robili Europejczycy, później Amerykanie. Tylko wtedy to nie był imperializm. To był wolny handel. Tworzą więc alternatywny biegun koncentracji gospodarczej i politycznej. W ten sposób powstaje faktycznie świat co najmniej dwubiegunowy. Co na to polska prezydencja? 

Ekologiczne koszty zbrojeń. Polscy politycy cierpią na manię mocarstwowości. Podążają śladami endecji i sanacji, choć czasy się zmieniły. Chcą zbudować wielką armię kosztem wydatków rozwojowych i kosztem sektora usług publicznych. To fort Polanda, na razie z jedną amerykańską bazą antyrakietową. Popełniają błąd wszystkich peryferyjnych reżimów. Nasze „elity” stały się zakładnikami amerykańskiej strategii otaczania Rosji, a zarazem osłabiają możliwą współpracę Niemiec i Francji ze wschodnim mocarstwem. Tutaj niemiecka strategia polegała na zaopatrzeniu największej europejskiej bazy przemysłowej w energię pochodzącą z turbin gazowych. To był stosunkowo tani gaz z Rosji, tańszy niż skroplony z Kataru czy USA. To zapewniało dużą konkurencyjność wyrobów niemieckiej gospodarki, szczególnie na chińskim rynku. Z powodu konfliktu na Ukrainie właśnie kilka gospodarek ucierpiało najbardziej. To one bowiem ponoszą duże koszty w postaci zakłóceń w sektorze energetycznym, i sprzężonej z nim inflacji. Ich kapitał stracił dobrą lokalizację, a także rynki zbytu. Stany zaś stały się geopolitycznym beneficjentem – powiększyły rynek zbytu swojego, kosztownego ekologicznie, skroplonego gazu łupkowego oraz „produktów” korporacji zbrojeniowych. W czyim interesie jest zatem wojna na Wschodzie? Co robili na przełomie 2021/2022 przywódcy UE, zwłaszcza Niemiec? Łudzili się, że upadnie reżim Putina?

Ale zbrojenia nie rozwiążą dylematu bezpieczeństwa. Za to rujnują planetę. Wszystkie imperia rozbudowujące siły zbrojne były zależne od minerałów. Po kolei: złota i srebra, drewna potrzebnego na maszty, ale i działa. Potem był węgiel (drednoty), ropa i uran. Oba nuklearne mocarstwa wyprodukowały 5 tys. strategicznych głowic jądrowych oraz 15 tys. w pociskach krótszego zasięgu. Obecnie to produkcja broni robotycznej, cyberbroni. Wymaga ona kosztownych energetycznie metali ziem rzadkich. Bez z nich nie byłoby półprzewodników, a w konsekwencji dronów. By je wydobyć, planeta jest penetrowana maszynerią napędzaną wielkimi silnikami dieslowskimi. Drogę do złoża torują im materiały wybuchowe. To wojna wydana planecie. Według szacunku Grzegorza Kołodki, ograniczenie zbrojeń o 1 proc. rocznie (z 2,35 proc. do 1,35 proc. światowego produktu brutto) pozwoli zaoszczędzić bilion dolarów rocznie. Lista najpilniejszych wydatków nie ma praktycznie końca. Realny postulat to dążenie do ograniczenia wielkości armii do zadań o defensywnym charakterze, nielicznej i niedrogiej. 

Czego zabrakło w agendzie polskiej prezydencji? Słyszymy od ministerialnych urzędników i urzędniczek o obronie europejskiej konkurencyjności, o korekcie „zielonego ładu”, o utarciu nosa Putinowi. A co z ładem instytucjonalnym? Gdzie inicjatywa demokratycznej kontroli nad neoliberalną KE? Mechanizmy funkcjonowania UE stworzyli niemieccy ordoliberałowie. Oczkiem w głowie jest, jak dotąd, praktycznie tylko obieg kapitałów, towarów i pracowników. Stworzyli też niezależny bank centralny. W rezultacie UE pozbawiona jest narzędzi polityki fiskalnej. Brakuje wymiaru socjalnego dla ochrony interesów klas i stanów pracy najemnej. Także jej elita finansowa sprzęgnieta jest poprzez kapitał portfelowy z amerykańską Wall Street.

Polityka to rozważanie alternatyw działań, by rozwiązać jakiś bieżący problem. Ale to przede wszystkim przygotowanie Wspólnoty do wyzwań narastającego kryzysu systemowego. Polska prezydencja milczy o skutkach militaryzmu made in USA? Przecież on tylko pogrąża świat w kryzysie planetarnym, przenosi zagrożenia w inne miejsca, regiony i dziedziny. Może przeciwnie, bezpieczeństwa trzeba szukać nie w wyścigu zbrojeń, lecz w polityce więzi gospodarczych w Eurazji. Może Polska nie powinna być państwem frontowym, lecz hubem łączącym megaukład azjatycki ze słabnącym byłym kolosem europejskim? Tym bardziej, że przyszłością transportu towarów będzie, jak obecnie transport kontenerów przez oceany, ale uzupełniony koleją szybkich prędkości. Przychodzi czas powrotu idei euroatlantyckiej przestrzeni gospodarczej: od Lizbony do Władywostoku. Tu są surowce, rynki zbytu, pracownicy i konsumenci. Do rozwiązania jest problem zaopatrzenia europejskiej gospodarki w surowce i energię. Energia pochodząca z fotowoltaiki i elektrowni wiatrowych wystarczy do zaopatrzenia mieszkań i sektora usługowego. Ale to zaledwie 1/3 zużycia energii. Do procesów przemysłowych przez kolejne dekady będzie potrzebna energia ze spalania węglowodorów. 

Polska prezydencji milczy też o rajach podatkowych. By nadwyżkę odzyskać do celów ogólnospołecznych, trzeba ją sprowadzić do kraju. W 2015 roku 40% zysków firm międzynarodowych powędrowała do rajów podatkowych. Do tego celu konieczne będą globalne podatki majątkowe, a także egzekwowanie od korporacji podatków od zysków w proporcji do wytworzonego w danym kraju dochodu. Stąd postulat podatku płaconego tam, gdzie powstaje dochód firmy oraz idea podatku cyfrowego. Np. obciążałby on właścicieli aplikacji, które umożliwiają wymianę dóbr i usług (Uber, Airbnb, Amazon), jeśli ich obroty przekraczają 50 mln dol. Takich jest w UE 150. 

Kolejnym pilnym zadaniem, niestety, obecnie bez adresata, jest demonopolizacja cyfrowych gigantów, kierowanych przez technoproroków. Nie chodzi tylko o to, że sektor informacyjno-komunikacyjny likwiduje więcej miejsc pracy niż tworzy. Chodzi też o to, że bez żadnego społecznego mandatu urządzają innym życie. Nie zadowalają się tylko gigantyczną mocą finansową, głównie dzięki optymalizacji podatkowej i przejmowaniu potencjalnych konkurentów. Zwłaszcza duże obawy budzą zmiany w funkcjonowaniu przemysłu, rynku pracy, a nawet życia prywatnego jakie przyniesie sztuczna inteligencja. Wszystkie plany są wizjami ambitnych przedsiębiorców, tyle że nie są one weryfikowane z perspektywy ogólnospołecznej, ani konsekwencji jakie przyniosą ludzkości i planecie. Czyli podobnie jak w szlacheckiej Polsce: „kto najmożniejszy, ten najwolniejszy”. Dobiega kresu kult rynku i wolnej przedsiębiorczości?

Tadeusz Klementewicz

Poprzedni

Listonosz w opałach