26 marca 2025

Imieniny: Amadeusza, Leonarda

loader

Cała Polska naprzód – z Rafałami i Januszami biznesu na czele

Rafał Trzaskowski fot. Facebook

Kiepski historyk (druga wojna światowa skończyła się w 1989r.), nieudolny organizator wspólnego dobra (bezpatęcie, 3,6 mln zatrudnionych na płacy minimalnej, 2,2 mln „samozatrudnionych” nie odkłada na emeryturę, płaca za godzinę trzykrotnie niższa niż w UE), zazbraja kraj kosztem jakości życia (chętnie by wszczął jakieś powstanko), liberał, ale syn kościoła (na bakier z dziedzictwem oświecenia, z autonomią orzeczeń nauki o biologii człowieka). Zagubiony przewodnik wspólnoty czy sługa biznesu?

Gdański liberał stanął po ostatnich wyborach parlamentarnych na czele wyznawców wolnej przedsiębiorczości. Skorzystał z mądrości etapu trumpizmu-muskizmu: zmieniamy architekturę neoliberalnego ładu, żeby zachować oligarchiczny kapitalizm. Zamiast tworzyć strategię reindustrializacji rodzimej gospodarki, szuka podpowiedzi „strony społecznej”, co dalej. Sam nie wie, jak w dalszym ciągu utrzymać w ruchu rodzimą maszynerię zysku? Ale nie zamierza reformować peryferyjnego kapitalizmu taniej pracy i niskich podatków. Na końcu tej drogi widać wszechwładzę oligarchii, jak w USA, jak w Afryce czy w Ameryce Południowej. Czyżby bywalec Davos nie wiedział, że współczesny kapitalizm wyhodował potwora w postaci stada „inwestorów” – właścicieli kapitału pieniężnego, głosujących swoimi portfelami inwestycyjnymi. W gospodarce dominuje akcjonariusz i spekulant, a nie producent. Stąd rozdęty sektor finansowy i rynek kapitałowy. Obsługuje on spekulację nie tylko papierami wartościowymi, ale również ropą, żywnością, nieruchomościami, przedsiębiorstwami przemysłowymi, które można kupić, sprzedać, zlikwidować – stosownie do kursów akcji i strategii biznesowej. Władcy aplikacji i obligacji kontrolują coraz więcej gałęzi gospodarki, tym samym przyszłość cywilizacji, planety i jej mieszkańców żyjących z pracy rąk i umysłów. Gdzie tu jest nasz Rafał od ulicznych skrzynek!

PO – partia klasowa. Rdzeniowy elektorat PO to beneficjenci balcerowiczowskiej, neoliberalnej transformacji. Po likwidacji przemysłu Polski Ludowej pozostał biznes małych misiów, poddostawców, podwykonawców zagranicznych korporacji. Kraj pokryły centra usług biznesowych, wielkie magazyny – centra logistyki, do których i z których ruszają tiry wypełnione towarami zagranicznych gości. Tania praca i niskie podatki dla biznesu to wciąż narodowa specjalność. Co by tu jeszcze zderegulować? Zadanie niełatwe, skoro trzeba szukać pomocy Janusza biznesu zwanego Rafałem. Przecież nadwiślański Lewiatan liberałów już w l. 90-tych stworzył przedsiębiorcom zagranicznym i rodzimym duże możliwości obniżania kosztów pracy i transferu zysków na Maltę, do Nowej Kaledonii czy Luksemburga. Do beneficjentów peryferyjnego kapitalizmu dołączyli szybko obsługujący zagraniczne przedsiębiorstwa i banki specjaliści z wysokimi kwalifikacjami. To oni skorzystali z dużych zarobków i szybko je obrócili w różne lokaty na rynku finansowym czy na rynku nieruchomości. Sztuką marketingu politycznego dla całego prawicowego POPiSu było zdobycie głosów zatrudnionymi w budżetówce, w strefach specjalnych, w coraz większym sektorze usług dla korporacyjnego biznesu, w mordorach. No, i całej prowincji, która nie dostała się do szwedzkiego stołu w salonie III RP.

Dobrze, że striptiz Tuska w świątyni biznesu przypomniał, w czyim interesie PO używa aparatu regulacyjnego państwa. PO była i jest awangardą tzw. „klasy średniej”, silnie zideologizowaną, hegemoniczną, wspieraną przez dziennikarski komentariat Gazety Wyborczej, Polityki, Newsweeka, TVNu, różnych internetowych portali w rodzaju Money.pl. Na przedzie kroczy biznes, ale to nie są czempioni platform cyfrowych, produkcji półprzewodników, grafenu czy elektryków. To biznes usługowy, poddostawczy, bez fabryk, bez zaplecza badawczo-rozwojowego. Tu rej wodzi klasa menedżerska, pracownicy administracji na kierowniczych stanowiskach, zwłaszcza w zarządach publicznych spółek. PO odstępuje Konfederacji freelancerów zajmujących się programowaniem, grafiką komputerową, copywritingiem, marketingiem internetowym. Tradycyjna inteligencja – dawni intelektualiści, naukowcy, profesjonaliści (lekarze, architekci, inżynierowie) – już dawno ustąpili miejsca menedżerom, ekonomistom bankowym, pośrednikom finansowym, brokerom, zarządzającym bankami i funduszami inwestycyjnymi. Jeden z nich kieruje finansami publicznymi, by budować „infrastrukturę” dla prywatnego biznesu. Ogółem to working rich, pracujący dla korporacji bogacze. To 10 proc. najlepiej sytuowanych. Przejmują oni w Polsce 40 proc. dochodu narodowego (Th. Blanchet, L. Chancel, A. Gethin, How unequal is Europe? Evidence from Distributional National Accounts, 1980-2017). To krezusi na swojską miarę, gdzie 2/3 zatrudnionych otrzymuje na rękę te „trzy i pół tysiąca”. Beneficjenci nie chcą, by urzędy skarbowe poświęcały uwagę ich dochodom, usługi kupują na „wolnym rynku”, sami wiedzą najlepiej, jak pomnażać majątki i aktywa. Im potrzebna wolność, a nie bezpieczeństwo socjalne.

Rządzący Polską liberałowie przypomną sobie o pozostałych członkach „społeczeństwa obywatelskiego” za dwa lata. To wystarczy, bo demokracja liberalna, którą tak hołubi PO, nie wymaga wiele od obywatela: głosuj raz na cztery lata, w tym czasie dobrze sprzedaj swoje kwalifikacje, bądź przedsiębiorczy i kreatywny, a sukces materialny sam przyjdzie. Walcz w rynkowej dżungli o mieszkanie, oszczędzaj na emeryturę z giełdy, kształć dzieci w prywatnej szkole. Resztę zrobią za ciebie politycy. W centrum obsadzą urzędy dawnymi nosicielami teczek za bossami. Lokalnych działaczy, którzy robią frekwencję podczas kampanii wyborczych – wynagrodzą posadami w zarządach komunalnych spółek. Komuś przecież musi służyć lokalna samorządność. Dzięki staraniom premiera o lepszą Polskę, zarejestrujesz firmę w jednym okienku, on skonstruuje dla ciebie „daninę”, pracowników też ci zdyscyplinuje, ułatwi bankowy kredyt na parę dekad.

Przyroda nie wybacza. Ale pozostają miliony prekariuszy, pozostaje lęk przed utratą pracy dla mniej wykwalifikowanych pracowników wskutek robotyzacji. Ile razy można wyzwalać „energię” społeczeństwa obywatelskiego, teraz młodego pokolenia? Może chociaż repeta z liberalizmu zabarwionego socjalnie, powrót do J. S. Milla, I. Berlina, w Polsce A. Walickiego, A. Szahaja? Dla liberałów wrażliwych społecznie jest oczywiste, że wolność bez równości, bez praw socjalnych, jest tylko „pustym słowem”, jak się wyraził John Stuart Mill. A ponadto więcej kapitalizmu w kapitalizmie jeszcze przyśpieszy degradację planety. Zysk ci wszystko wybaczy, ale nie wybaczy przyroda. „Zielona” maska transformacji energetycznej i marketingowe pompowanie bajkowych mocy sztucznej inteligencji to stanowczo za mało. Nie może trwać bez końca ogołacanie planety z tego, co powstało w ciągu milionów lat. Tylko w tym wieku gospodarka wzrostu i namiętnej konsumpcji zużyła 37 proc. ropy naftowej i 48 proc. gazu ziemnego (według obliczeń Marcina Popkiewicza). Rozrasta się Wielka Pacyficzna Plama Śmieci – codziennie trafia do mórz i oceanów 6 mln ton plastikowych odpadów. Co roku przybywa ok. 2 mld ton elektrośmieci, z czego utylizuje się tylko ok. 50 mln ton. Może ktoś o tym poinformuje premiera polskiego rządu. Nie zrobi tego na pewno Rafał Brzoska.

W tej sytuacji nie tylko polski, ale cały globalny kapitalizm wymaga głębokiej, jakościowej korekty. O to niech się martwią populiści, którzy nie rozumieją mądrości nauk o wolnej przedsiębiorczości. Oni tym bardziej nie wiedzą, jak mógłby funkcjonować kapitalizm bez władzy wielkich korporacji, bez wielkich nierówności, z rosnącą rolą organizacji państwowej, bez kryzysu planetarnego? Dlatego w tej sytuacji wystarczy sprawna standaperka, żeby wyłudzić głosy publisi. Ją można wystraszyć hybrydową wojną i cyberterrorem (w czym specjalizuje się minister Gawkowski), czarnym ludem ze Wschodu albo gwałcicielem kóz. Sprzedadzą swoje głosy za kolejne konkrety. Nie musi ich być nawet setka.

Tadeusz Klementewicz

(ur. 1949) – polski politolog, profesor nauk społecznych, wykładowca na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Specjalista w zakresie teorii polityki i metodologii nauk społecznych. https://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Klementewicz

Poprzedni

Kawiarnia w stylu tybetańskim w Pekinie