To coraz grubsza książka. W tym roku, kiedy Festiwal Warszawa Singera odbywa się po raz czternasty, liczy sobie już 160 stron.
Mowa o programie Festiwalu Kultury Żydowskiej – Warszawa Singera, z którego można się dowiedzieć (prawie) wszystko o planowanych spotkaniach, zdarzeniach, spektaklach, plenerowych imprezach, składających się na to niepowtarzalne zjawisko, na jakie festiwal przez te lata wyrósł. To, że ta książka z roku na rok puchnie, najlepiej świadczy, jak głęboko ten festiwal wrósł w warszawską tradycję.
Teatr to nie budynek
Już po raz drugi festiwal odbywa się w nowej sytuacji, która powstała po wygnaniu Teatru Żydowskiego z dotychczasowej siedziby przy placu Grzybowskim. W zeszłym roku rana, zadana przez zaborczego dewelopera, przy dyskretnej aprobacie lub milczeniu czynników odpowiedzialnych za taki zwrot sytuacji, była świeża. Ale mimo tej dramatycznej zmiany, kiedy wydawało się, że cios zadany Teatrowi Żydowskiemu może dotknąć także Festiwal Kultury Żydowskiej, zaplanowany program udało się w pełni wykonać z wielkim sukcesem.
Jego twórcy, wzmocnieni po tym doświadczeniu i przygotowani do działania w warunkach może już nie polowych, jak rok temu, ale zmienionych i bardziej logistycznie skomplikowanych, mogli już spokojnie planować kolejny festiwal. Zwłaszcza że Gołda Tencer i jej aktorzy nie czekali aż sytuacja się odmieni, ale ruszyli „w miasto”. „Powtarzam jeszcze raz – powiedziała na konferencji zapowiadającej wydarzenia festiwalowe jego dyrektorka i szefowa Teatru Żydowskiego – zostaliśmy sprzedani przez Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce. Nie wiemy, kiedy będzie nowy teatr, na razie dzięki pomocy wielu, wielu teatrów po prostu możemy grać i to jest świetne”. Teatr tymczasem zdobył prowizoryczne siedliska, a po pierwszym sezonie bez własnej siedziby, odpowiedniej do rangi i potrzeb, Żydowski dowiódł, że jest przede wszystkim firmą, a nie budynkiem. Tak zresztą mawia Gołda Tencer, przypominając, że teatr to przede wszystkim zespół, a nie budynki.
To jednak nie znaczy, że nadal nie stoi na porządku dnia kwestia siedziby Teatru Żydowskiego w pełnym tego słowa znaczenia. Obowiązek stworzenia teatrowi optymalnych warunków pracy spoczywa przede wszystkim na ratuszu, ale i ministrze kultury. Wprawdzie Gołda Tencer nie może się nadziękować Wandzie Zwinogrodzkiej, że skutecznie wsparła jej prośby o udostępnienie sali teatralnej Klubu Garnizonowego przy Alejach Niepodległości jako jednej z tymczasowych scen Teatru Żydowskiego, ale nie jest to rozwiązanie docelowe. Tak czy owak, nie powinno to usypiać w działaniu polityków. To jest kwestia rangi państwowej, wiarygodności państwa i miasta, które muszą potwierdzić nie tylko swoją gotowość, ale i skuteczność załatwienia tej palącej sprawy.
Piszę o tym niejako na marginesie Festiwalu Singera, ale nie sposób zrozumieć lekkiego traktowania tej sprawy i liczenia, że sama się rozwiąże. Nieoficjalnie można usłyszeć z tych czy innych ust, że to środowiska żydowskie są same sobie winne, wystawiając się na ryzyko utraty dotychczasowej siedziby teatru. Ma to usprawiedliwiać ślamazarne działania administracji. A to przecież tylko wykręt.
Ożywianie pamięci
Wróćmy jednak do programu XIV Festiwalu Kultury Żydowskiej, który powszechnie nazywany jest „Warszawą Singera”. To od początku był świetny pomysł, trudno bowiem o bardziej warszawskiego od Singera pisarza żydowskiego, który bez mała całą swoją twórczością wciąż wracał do ukochanej i nieistniejącej już Warszawy, który ją wciąż odtwarzał, rekonstruował w swojej pamięci, budując jej żywy pomnik literacki. „Mieszkał w Nowym Jorku dłużej niż w Polsce – pisała Agata Tuszyńska, autorka monografii „Singer. Pejzaże pamięci” – Nigdy nie przeniósł się do Ameryki naprawdę. Nosił przeszłość jak płaszcz, niezależnie od pory roku”. Zmysłowy świat jego prozy przepełnia nostalgia za utraconym światem uporządkowanych wartości i za przeszłością. „Jeżeli ktoś nagle zapomni o przeszłości – wyznawał pisarz – i żyje tylko w teraźniejszości, staje się zwierzęciem, a nie człowiekiem. Pamięć jest samym smakiem życia, ona łączy i łata”. Właśnie pamięć, jej zachowanie i przekazywanie – jak powtarza Gołda Tencer – jest wciąż deklarowaną i wypełnianą misją Teatru Żydowskiego, jest także główną ideą Warszawy Singera.
Festiwal popłynie jak co roku wieloma nurtami, to całe dorzecze zdarzeń, drobnych i wielkich, od spotkań autorskich, po koncerty plenerowe. Piękna „infekcja Singerowska” ogarnia coraz to nowe obszary Warszawy i okolic (Biłgoraju, Radzymina, Leoncina). Najpierw festiwal ogniskował się wokół placu Grzybowskiego, gdzie mieścił się przez lata Teatr Żydowski, potem, nie rezygnując z okolic placu, ulicy Próżnej, poszerzył swoje terytorium o Klub Garnizonowy, scenę letnią i małą przy ulicy Senatorskiej, sceny Teatru Kwadrat, pomieszczenia Austriackiego Forum Kultury, Filmotekę Narodową, Piwnicę na Wójtowskiej, siedzibę Sinfonii Varsovia (w przebudowie) przy ulicy Grochowskiej. Klub Akwarium i Nowy Teatr. Jest tych przestrzeni wiele, tak jak wiele jest odrębnych nitek programu festiwalu – od słowa, przez muzykę (z samodzielnie rozkwitającym Festiwalem Jazzowym), plastykę po teatr. Gołda Tencer dorzuciła do tego jeszcze jeden jakże ważny dla warszawiaków teren – Ogród Saski. „Jeszcze tu nie byliśmy – wyjaśnia pomysłodawczyni festiwalu – ale jako że tymczasowa siedziba teatru mieści się obok i nasza najmłodsza scena letnia także, wyszliśmy do Ogrodu. Pierwszy raz będziemy czytać w Ogrodzie teksty w języku jidisz, a także w języku polskim. W okresie międzywojnia Żydzi w chałatach nie byli tu wpuszczani. Chcemy to nadrobić. Jak będziecie przechodzić przez Ogród Saski, usłyszycie ponownie, jak drzewa szemrzą po żydowsku”.
Feeria wydarzeń
Przez te minione 13 edycji festiwalu pod skrzydłami Warszawy Singera odbyło ponad 1800 wydarzeń w 40 punktach Warszawy, wystąpiło ponad 2500 artystów. Festiwal pozyskał ponad 100 partnerów, jego goście mówili w 14 językach, trwał łącznie 103 dni, śpiewało 20 kantorów z ponad 180 osobami w chórach, a w samym tylko roku ubiegłym zdarzenia festiwalowe śledziło ponad 65 tysięcy widzów. Te podawane przez organizatorów informacje dają wyobrażenie o skali przedsięwzięcia, jego sile artystycznej i mocy oddziaływania.
„Festiwal Warszawa Singera – czytamy w zapowiedziach zbliżającej się „czternastki” – to inicjatywa Fundacji Shalom, której celem jest przywrócenie, choć na kilka dni, atmosfery przedwojennej Warszawy. Chcemy pokazać kulturę jidysz, jej znakomitą literaturę i dorobek. Książki, muzyka, teatr, kuchnia, rozmowy z twórcami i artystami – tego nie mogłoby zabraknąć na naszym Festiwalu. Prezentujemy naszym widzom pisarzy, muzyków, artystów różnych formacji i pokoleń i ich innowacyjne projekty. Dajemy też szansę poznania żydowskiej historii i zwyczajów. Rozmawiamy z ekspertami, historykami, naukowcami, umożliwiamy dyskusję i wymianę poglądów, staramy się być wydarzeniem, dzięki któremu dialog historii ze współczesnością jest możliwy i efektywny”.
Trudno na tym miejscu zapowiadać wszystkie zdarzenia – szczegóły łatwo odszukać na stronie festiwalu: www.festiwalsingera.pl, a także na stronach Teatru Żydowskiego. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Może posłuchać poruszającej lektury ważnego manifestu Juliana Tuwima „My, Żydzi polscy” w interpretacji Andrzeja Seweryna czy fragmentów „Sklepów cynamonowych” Brunona Schulza czytanych przez Jerzego Radziwiłowicza. Albo obejrzeć oryginalny, niepowtarzalny performance według „Sklepów cynamonowych”, który zaprezentują aktorzy Teatru Żydowskiego pod kierunkiem Agaty Dudy-Gracz w siedzibie Sinfonii Varsovia – to widowisko już było realizowane z wielkim sukcesem pod koniec ubiegłego sezonu teatralnego, a teraz będzie powtarzane, radzę nie przegapić. Podobnie jak pokaz przejmującego dyptyku teatralnego: „Dybuka” wg An-skiego i „Malowanego ptaka” wg Jerzego Kosińskiego, zrealizowanego w koprodukcji przez aktorów poznańskiego Teatru Polskiego i Teatru Żydowskiego, oba spektakle pod kierunkiem Mai Kleczewskiej, które obejrzeć będzie można w Nowym Teatrze. Wśród teatralnych specjałów znajdzie się przywieziona z Izraela inscenizacja „Czekając na Godota” Samuela Becketta, spektakl grany w trzech w językach: jidisz, francuskim i hiszpańskim, z polskim tłumaczeniem symultanicznym Antoniego Libery. A to przecież z samych teatraliów nie wszystko, bo na swoje wybrane spektakle zaprasza Teatr Żydowski, wśród nich na pokazy przedpremierowe spektaklu „Ginczanka. Idźmy stąd” (w reżyserii Krzysztofa Popiołka). To próba ponownego wprowadzenia do krwiobiegu polskiej kultury lękowej poezji Zuzanny Ginczanki, rozstrzelanej przez hitlerowców w Krakowie w roku 1944, zaledwie kilka tygodni przed wyzwoleniem miasta przez Armię Czerwoną. Nie zabraknie też arcyciekawych spotkań z pisarzami, w tym z autorką monografii o Singerze, Agatą Tuszyńską czy mistrzynią literatury faktu Hanną Krall.
To tylko wybrane sygnały z bogatej oferty Warszawy Singera, która zaprasza na wydarzenia festiwalowe już od 26 sierpnia od 3 września. Przypuszczam, że Singer odnalazłby się w takiej Warszawie, przez ten tydzień trochę podobnej do tej, jaką zapamiętał.