30 listopada 2024

loader

Ciemnota

fot. Unsplash

Latamy w kosmos, żyjemy w dobrobycie, tworzymy sztuczną inteligencję, więc czy można mówić o jakiejś średniowiecznej ciemnocie? Wbrew pozorom takie pytanie musimy postawić. Tak jak mówił Napoleon Bonaparte: Ludzie tylko myślą, że myślą, oni zmieniają stare przesądy na nowe. W każdym społeczeństwie istnieją ludzie o różnych poziomach umysłowych. Nie tylko u nas spotyka się tabuny nawiedzonych.

Gdy 6 lat temu w Montrealu wziąłem gazetę, tam w ogłoszeniach piękne zdjęcie wigwamu i Indianina w pióropuszu: chcesz się wyleczyć ze wszystkiego – przyjedź do mnie, wielki duch Manitu jest wszechmocny. Nasi polscy uzdrawiacze ograniczają się skromnie do swoich specjalności, klientów mają w bród. Można się zastanowić, jak to jest, że mając w XXI wieku tak łatwy dostęp do informacji, miliony durnieją na potęgę. 

Skąd ten zalew teorii spiskowych, skąd naukowe przesądy? 

Już 20 lat temu dowiedziono naukowo, czyli sprawdzalnie, że promieniowanie radioaktywne jest stosunkowo mało szkodliwe, a wciąż miliony trzęsą się ze strachu i protestują przeciw budowie elektrowni jądrowych, choć prawdziwe zagrożenia są minimalne. Internet wbrew powszechnemu mniemaniu o jego dodatnim wpływie na świadomość, dostarcza potężne ilości informacyjnemu chłamu.

Jest to przekaźnik, do którego swobodny dostęp ma każdy głupek potrafiący naciskać klawiaturę komputera. Redakcje gazet, wydawnictwa książek mają jednakowoż grono wykształconych ludzi, oni nie dopuszczają do swego intelektualnego kręgu patentowanych bałwanów. Są oczywiście szmatławce gazetowe, to margines. Ponieważ teraz mnożą się w Internecie na potęgę debilne teksty, więc każdy Koziołek Matołek widzi, że nie jest sam, nabiera pewności siebie i z pełną swadą mówi; Ja mam pełne prawo twierdzić co twierdzę. Według polskiej maksymy: głupim w kupie raźniej, owi cudownie rozmnożeni znawcy wszystkiego plotą androny i przez Internet dociera to do milionów.

Czytelnictwo prasy upada. Brakuje autorytetów intelektualnych, które byłyby w stanie powiedzieć coś sensownego, stwierdzić, dość szerzenia tych głupot. Problem postępującej ciemnoty jest globalny, słabnięcie elit intelektualnych jest systemowe. Ostatnie 200 lat to szybki rozwój techniki, który dał powszechny dobrobyt miliardom ludzi, lekceważone są nauki humanistyczne i te ogarniające szeroko jak na przykład filozofia. Skończenie wyższych specjalistycznych studiów, mnoży ilość wąsko wyspecjalizowanych nowych elit. Ci ludzie osiągają bardzo wysokie pozycje materialne działając w przemyśle, w konkretnych zawodach, ale nie mają zdolności do zajęcia pozycji autorytetów ogólno-umysłowych. W wysoko rozwiniętym materialnie społeczeństwie humaniści zarabiają z reguły poślednie pieniądze.

Jak oni mają się stać jakimkolwiek autorytetem, skoro teraz dobry kafelkarz zarabia dużo więcej niż profesor uniwersytetu? 

U nas w kraju praktycznie teokratycznym, występuje jeszcze jeden problem, miejsce brakujących autorytetów intelektualnych zajmują księża, ogół społeczeństwa wyznaje kult papieża. Powszechne jest w Polsce łączenie tytułów: ksiądz – profesor. Tak jak nie można być trochę w ciąży a trochę nie, tak i nie można być jednocześnie i profesorem, i księdzem. Profesor to jest tytuł naukowy, nauka jako taka musi doświadczalnie dowodzić swoich twierdzeń. Teologia jako taka opiera się na dogmatach – pewnikach, których nie wolno negować. Był, żył Giordano Bruno, jemu mieszanie nauki i teologii na dobre nie wyszło. Tak więc w państwie o praktyce teokratycznej ciężko rozwijać oświecenie. Tam, gdzie wzmacnia się teologia, tam rośnie w siłę obskurantyzm. Nie darmo, gdy islam zakazał czytania innych ksiąg niż Koran, wielka bliskowschodnia kultura przeszłych wieków upadła. 

Tak jak ogień na suchej sawannie leci z wiatrem tak wszechobowiązujące bzdury szerzą się dzięki internetowi z prędkością światła. 

Upadek różnych przeszłych form władzy nawet lekko autorytarnej powoduje niejako mimowolnie, iż rządzący muszą się wsłuchiwać co szumi w głowach milionów ich wyborców, teraz rządzący muszą czy chcą, czy nie, być sługami narodu. Gdy tak zwany naród jest otumaniony powszechną dezinformacją, to taki sługa musi choć udawać, że on też wierzy w dowolne brednie, wtedy jest swojakiem.

W wiekach dawnych Cesarz mógł cośkolwiek narzucić swemu ludowi. Masy od kilkudziesięciu lat są ogłupiane tanią sieczką informacyjną, władza nagina się do powszechnie panujących przekonań i powszechnych przesądów. Gdy w dawnych wiekach władza była z nadania bogów to władca, gdy był mądry, to miał jakąś możliwość wpływu na swój lud, teraz to lud jest wielkorządcą. Ilość i łatwość elektronicznej informacji wcale nie przechodzi w jakość, może kiedyś my, światowe społeczności zapędzimy się w ślepy róg prawdziwych problemów, może wtedy nastąpi jakieś otrzeźwienie, to atoli nie jest pewne.

Od lat każdy student fizyki wie niezbicie, że ocieplenie klimatu postępuje, bo warstwa niewidocznego dwutlenku węgla grubieje.

Co do grubienia tej warstwy to nie ma najmniejszej wątpliwości, liczy się gazowe cząstki węgla w metrze sześciennym prawie jak na liczydłach, wychodzi, że kilkadziesiąt lat temu było ich 200 z czymś, a teraz jest ich ponad 300. To jest niezbity dowód, że ta warstwa zgrubiała, co do oddziaływania tej warstwy na wzrost temperatury ziemi to mamy prostą analogię, gdy jesteśmy na pustyni, która nie ma gazowej warstwy pary wodnej to tam w nocy mimo dziennego skwaru, występuje mróz. Każda gazowa powłoka nad gruntem blokuje odpływ ciepła. Gdy przymrozek, to ogrodnicy zadymiają sad, uprawy nie przemarzają. Cóż to jest dym, to przecież gazowy dwutlenek.

Nawet tani polityczny demagog może pojechać w grójeckie, każdy ogrodnik mu to powie. Nic nie przeszkadza, by gorąca pustynia szybko oddała swoje ciepło, nie ma tam ocieplającej warstwy gazowej. Te prawdy są oczywiste a jeszcze niedawno Prezydent Trump, powiatowy filozof, twierdził, że żadne ocieplenie globu nie występuje. Nasi, krajowi rządziciele w Warszawie nie mają daleko do Politechniki Warszawskiej, jest tam wydział fizyki, nie ma tam wydziału Teologii. Ważne, by nie pomylić adresu. Konsultacje termodynamiczne pełne i darmowe. Ale po co, lepiej być swojakiem, głuptakiem, bo taki ma szanse w wyborach. Już Demokryt mówił: lepiej wyznawać głupotę jak inni niż zostać z boku i być uważanym za głupiego. Starożytni mówili też: złe to państwo, gdzie władcami kieruje motłoch.

Następny przykład z naszego krajowego podwórka ciemnoty, były już peeselowski minister rolnictwa, bez nazwiska, bo lubię PSL. Twierdził on wielokrotnie, GMO szkodzi. Każdy wykształcony wie, że jest to bzdura i pseudonaukowa plotka. Wykształcony minister mógłby milczeć w tej sprawie, on jednak, by przypodobać się ludowi, potwierdza bzdury, ludzie zajmujący się codziennie swoim znojem mają prawo nie wiedzieć nic o GMO, on minister ma obowiązek wiedzieć. Katastrofa Smoleńska – były minister obrony lepi od lat bałwana z niedorzecznych bzdur, miliony mu wierzą, on jest guru i mężem stanu, tak zwani specjaliści lotniczy to według niego i większości wyborczej, to co najwyżej głupcy lub agenci wpływu. Dalej działajmy tak w imię boże, gdy spalono Giordano Bruno, to z czasem Kościół przyznał mu rację, jego spalone kości wyrzucono na śmietnik miejski, a ówcześni kardynałowie i wysocy sędziowie mają piękne krypty nagrobne, a rodowy majątek przekazali pokoleniom. Teraz współcześnie gra jest o wyższą stawkę, my nawet nie wiemy, czy już masowe spalanie węglowodorów gromadzonych przez miliardy lat nie spowodowało nieodwracalnego procesu odmrażanie zmarzlin syberyjskich. Tam zaczyna się samoistna fermentacja metanowa, ten gaz jeszcze bardziej uszczelnia poduszkę cieplarnianą naszego globu.

Obowiązuje twierdzenie, że jeżeli miliony w coś wierzą, to musi to być prawda.

 Jednak jeszcze stosunkowo niedawno, praktycznie wszyscy twierdzili, że ziemia jest płaska. Powszechnie jest uznawane w Polsce prawo do twierdzenia: ja na dany temat mam swoje zdanie. Prawo do publicznych twierdzeń nie może wynikać z demokratycznego prawa do równości, nauka i teorie nie podlegają prawom równościowym, nauka to nie prawo do równości to właśnie prawo do nierówności, mądrość, zdrowy rozsądek to nie demokracja, to arystokracja. Ktoś jest mądry, a ktoś jest durniem i żadne prawo do egalitaryzmu w dyspucie naukowej nie obowiązuje. My szara społeczna masa trzeźwiejmy i to szybko, bo zawodowi politykierzy tak długo będą pletli androny, jak długo będziemy takich wybierali. Szanujmy ogólne nauki społeczne, wąscy specjaliści stają się bezradni wobec złożonych problemów globalnych. Zmarł Jerzy Urban, którego felietony społeczno-polityczne miały głębię myślenia i trzeźwość osądu. Za co był on najbardziej krytykowany? – za zbyt długie uszy. Oto poziom dysputy polskiej.

Maciej Prandota

Poprzedni

„Wiemy o zamiarze interwencji” – lata 1980-81

Następny

Biedni z wielkich miast