20 kwietnia 2024

loader

„Wiemy o zamiarze interwencji” – lata 1980-81

fot. Wikicommons

„Wiemy o zamiarze interwencji, znana nam jest ogromna koncentracja wojsk i wystąpienie marsz. Wiktora Kulikowa o otwarcie wszystkich granic… Trzeba się też liczyć – powiedziałem – z gwałtowną reakcją społeczną, wręcz z powstaniem narodowym. Pójdą na czołgi młodzi chłopcy jak w Powstaniu Warszawskim, z butelkami benzyny, popłynie morze krwi. Nawet gdyby przyszli do Polski sami aniołowie, to i tak muszą zostać krwawymi okupantami, i to na całe lata” – Stanisław Kania

„Mocarstwa zachodnie uznawały prawo Związku Radzieckiego do interwencji w jego strefie wpływów, i nie kryły się z tym. Breżniew mógł sobie pozwolić nie tylko na sformułowanie swojej doktryny, ale i na zastosowanie jej w praktyce” – gen. Wojciech Jaruzelski

„Grupa doradców prezydenta Ronalda Reagana, uważała, że należy przeć na zaostrzenie sytuacji i interwencję radziecką” – prof. Jerzy J. Wiatr

Czy groziła nam – Polsce i Polakom interwencja zbrojna sąsiadów w 1980 – 1981 r.? To – jedno z ważnych pytań, stawiali Państwo Czytelnicy dość często okazjonalnie, gdy podnosiłem szczegółowe zagadnienia związane ze stanem wojennym. Jednoznaczną odpowiedź – tak lub nie po 40 latach od stanu wojennego obarczają wątpliwości. Zachęcam Państwa do zastanowienia się nad odpowiedzią i proszę o przyjęcie znanej już Państwu zasady – koncentrujemy pamięć tylko na latach: lipiec 1980 – 1981. Oczywiście, „chwilowo zapominając” co wiemy z późniejszych źródeł.

Szukanie odpowiedzi

Ponad 40 lat trwa dyskusja, szukanie odpowiedzi na pytanie – „czy by weszli i kiedy?” To zadanie dla historyków, którego nie rozstrzygną. Ktoś może uznać to zdanie, ocenę za obraźliwe. Nie zaprzeczę. Jest dość dokumentów, dowodów, faktów naocznych świadków – dlaczego więc nie ma bezstronnej, obiektywnej odpowiedzi? Tu mają wpływ dwa główne czynniki i kilka innych, mniejszej wagi, np. – dlaczego „wystawiać” się na krytykę?

Pierwszy – kwestia decyzji politycznej. Każda decyzja, a polityczna – czy polityczno – militarna w szczególności opiera się na podstawie pewnych, znanych, sprawdzonych informacji i faktów oraz prawdopodobnych wiadomości, np. wywiadowczych. Nie zapominajmy o różnych naciskach, presjach i podszeptach O czasie i sposobie ich spożytkowania rozstrzyga decydent – jego rozum, emocje, doświadczenie i wyobraźnia oraz wiedza o stronie przeciwnej, a także o nastrojach, atmosferze we własnym obozie, intuicja i tzw. wyczucie sytuacji. Są to dwa filary decyzji – materialny, faktyczny i psychiczny, osobisty decydenta jego poczucie odpowiedzialności.

W Polsce – gen. Wojciech Jaruzelski, Rada Państwa, rząd, PZPR wahają się z podjęciem decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego. Już, czy jeszcze zaczekać z użyciem siły – może nie będzie takiej konieczności (pisałem w poprzednim tekście). Opisałem to szeroko rok temu, styczeń 22 – w: „17 grudnia”, „Generał o stanie wojennym”. W ZSRR – wywierając ciągle różne presje, w tym gospodarcze i wojskowe – wciąż czekają, co zrobią Polacy, np. dyskusja 10 grudnia.

Drugi – ocena decyzji i samego stanu wojennego po fakcie. To „narracja” historyków, wręcz dowolność tłumaczenia i opisywania faktów tylko „na swój sposób”. Tu czas nie ma znaczenia. W Polsce – co pokazuje upływ 40 lat, im później, tym więcej rozbieżnych ocen. O tej dowolności rozumienia rzeczywistości przez historyków, polityków i publicystów, Generał napisał wiele publikacji, udzielił wielu wywiadów gazetom, także TV i – radiu, pisze w książkach, np. „Pod prąd”, „Starsi o 30 lat”, „Różnić się mądrze” – wyjaśniał przed Sądem. I co, ktoś zapyta? Adwersarze przedstawiają Go jako „sługusa Moskwy”, który unicestwił dążenia Solidarności do niepodległości i wolności. Liczy się tylko ta idea, „upatriotyczniony – romantyzm”, z całkowitym – pominięciem rzeczywistości. Czy nie przypomina Państwu wzniosłej – ponad logikę i realizm – sytuacji z Powstania Styczniowego? – słuchaliście i czytaliście w jego 160-lecie. Inaczej mówiąc – to polski romantyzm – „poszli chłopcy w bój bez broni”, przelewają krew za Ojczyznę, giną bez nadziei na zwycięstwo. Tylko prof. Jan Widacki z tego faktu wyciągnął wniosek: „Jaruzelski to Wielopolski, któremu się udało” – oceniając sytuację w 1981 r. i wprowadzenie stanu wojennego. Na Konferencji naukowej w Pułtusku, 2009 r. m.in. stwierdził – „polski romantyzm z polskim pozytywizmem i pracą organiczną, w rzeczywistość przekuć nie było możliwe”.

Kilka razy cytowałem taką myśl Generała – „Polakom można postawić piątkę za brawurę. Natomiast wielu polskich polityków – jak wykazały nasze dzieje – zasłużyło na dwójkę z historii i z geografii. Płaciliśmy za to nieraz najwyższą cenę”. – Można ze szczerym ubolewaniem postawić pytanie – jakie wnioski wyciągnęli politycy i wojskowi 80 lat po Powstaniu Styczniowym, w 1944 r., wszczynając Powstanie Warszawskie? Jak teraz jest oceniane – przypomnijcie sobie Państwo.

Co dalej?

Czy z powyższej, „interpretacyjnej dowolności” jest logiczne wyjście? Może kiedyś – teraz realnej szansy nie ma. Fala kłamstw, przeinaczeń faktów, ich pomijanie lub„wkładanie w myślenie” Generała. Różne formy nienawiści, obrzydliwego poniżania i upokarzania włącznie z całym okresem PRL, po prostu nie jest do powstrzymania. Wiem, co piszę. Gdy czasami mówię – przecież wtedy, w PRL żyli i ciężko pracowali Pani, Pana rodzice, dziadkowie – z przerażeniem spotykam machnięcie ręką lub niemal szyderczy śmiech. Jeśli ktoś mówi – „co mogę zrobić” – odpowiadam, mówić prawdę co było dobre dla milionów Polaków, nie zapominając o błędach, krzywdach. Uczyć dzieci, wnuków myślenia historycznego ponad politycznymi podziałami, wychowywać do wzajemnej życzliwości, szacunku. Wykorzeniać, zwalczać pogardę i nienawiść, obojętność w myśleniu i postępowaniu wobec człowieka obok siebie. Wtedy słyszę – pokaż pan taką partię, która realnie ocenia przeszłość, pracę rodziców i dziadków, jeśli PSL – „chłopska przecież partia” tego publicznie nie czyni! A Lewica – ostrożnie, raczej szeptem! Sam pan pisze o „wyklętych”, ich bestialstwach wobec biednych ludzi albo o „ustawowej nienawiści” wobec schrowanych emerytów mundurowych. Która partia to stanowczo podnosi i nagłaśnia? Coś mówi Lewica a w PSL – cisza. Liczy się „dzień dzisiejszy”, zarobek. Jakich wniosków z historii chce uczyć szkoła? Pisał pan w „wyklętych” i „Nienawiści”. Gdy czytałem „Obojętnych”, a potem „Zbrodniarzy”… ściskało mnie w gardle – wyznał zdenerwowany rozmówca. Zapytano mnie wprost – kto, która partia, środowisko lub gazeta, poza Trybuną korzysta z tych tekstów? Tylko w ten sposób mogę Państwu podziękować za szczere myśli i refleksje oraz powiedzieć – podzielam w pełni i jeszcze raz dziękuję. Podnoście Państwo te sprawy na przedwyborczych spotkaniach.

Kalendarz faktów

Przyjmując wyżej wspomnianą zasadę, że analizujemy tylko fakty znane władzy w Polsce tylko w latach 1980 – 81, a nie później, zechciejcie Państwo zwrócić uwagę na ich chronologiczne przypomnienie, gdyż wspomniałem o nich w kilku tekstach z lat 2020 – 22.

Kardynał był pierwszy. Pamiętają Państwo z autopsji i publikacji homilię Prymasa na Jasnej Górze 26 sierpnia 1980 r. Oceniał wtedy sytuację – także strajkową w Polsce i apelował – do rozwagi strajkujących i władzy. Zagraniczni komentatorzy uznali za niezwykłą, odpowiedzialną, łączącą otwartość z realizmem. Sceptyczne uwagi miało część – biskupów. Podczas obrad Rady Głównej Episkopatu Polski, we wrześniu 1980 r. poddał pod rozwagę refleksję – „Nawet w takiej sytuacji, w jakiej znalazł się naród, trzeba unikać wszystkiego, co mogłoby nas doprowadzić do krwawych porachunków wewnętrznych i do interwencji obcej. Wolę utrzymywać, że interwencja obcych sił – tanków sowieckich – jest możliwa, choćbym miał się omylić, niż narazić się na to, by choć jeden chłopiec Polski zginął podniecony pewnością, że Moskale nie naruszą granic Polski”. Nie była to wypowiedź publiczna, w tzw. wąskim gronie, nie zyskała rozgłosu. Dyskusje toczyły się wśród duchownych, a ich echa dotarły do władzy, także do Generała.

Czyżby ten światły Prymas już wtedy, we wrześniu – miesiąc po podpisaniu porozumień – przewidywał walkę bratobójczą, „krwawe porachunki wewnętrzne”, których Solidarność nie zdążyła podjąć rok później – 17 grudnia?, bo wcześniej był 13 grudnia. Uprzedził „patriotyczny” rozlew krwi i „obcą interwencję”. Dzięki Generałowi i obywatelskiej postawie naszego Wojska, ani „Moskale nie naruszyli granic Polski” i ani „jeden chłopiec Polski nie zginął”.

Tu Państwo pamiętający tekst „Ściśle tajne” mogą uczynić uwagę, że radzieccy już pod koniec lipca 1980 r. politycznie i wojskowo zakładali zbrojną interwencję. Tak, racja, ale wiedza ta stała się jawna w Polsce w 1997 r. (po konferencji w Jachrance). W ZSRR uzyskał postać ćwiczenia „Sojuz – 80”, już w grudniu 1980 r., o tym niżej.

„Ćwiczenie” czy interwencja?

Radzieccy i nasi sąsiedzi – CSRS i NRD – (także Zachód) uważnie, bacznie obserwowali, co dzieje się w Polsce, głównie na linii Solidarność – władza. Doszli do wniosku – czas działać! Wokół polskich granic zgromadzili wojska (Z. Brzeziński 20 września zapisał w pamiętniku – 14 dywizji, wg danych wywiadu USA, o tym w kolejnym tekście), które postanowili użyć. 1 grudnia 1980 r. w Moskwie gen. Tadeusz Hupałowski i płk Franciszek Puchała otrzymali oleaty (kalki) z map radzieckich. Do udziału w koalicyjnych ćwiczeniach „Sojuz – 80” Sztab Generalny ZSRR łącznie wyznaczył 18 dywizji: w tym 15 ZSRR, 2 CSRS oraz 1 z NRD. Miały być dołączone 2 dywizje z PGWAR, czyli razem 20 dywizji, dysponujących ok. 9 tys. czołgów(Polska miała 3400 czołgów). Konieczność przeprowadzenia tego ćwiczenia już w grudniu, marsz. Nikołaj Ogarkow wyjaśniał zebranym oficerom napiętą sytuacją w Europie i złożoną w Polsce. Nie krył, powiedział wprost – jednostki WP mają pozostać w koszarach. Jak to – ćwiczenia, a nasi żołnierze mają siedzieć w koszarach, ktoś na łeb upadł? Nie upadł – to wnioski z CSRS 1968. Coś się Państwu „nie widzi?” – Ćwiczenia wojsk Układu na terenie Polski, w której sytuacja jest napięta, jej Wojsko ma mapy tych ćwiczeń i ma siedzieć w koszarach – powtarzam, to gdzie logika – może dziś Państwo wiecie?

Ćwiczenia o takim rozmachu i charakterze dotychczas nie były prowadzone. Taką ilość wojsk nie mieściły nasze poligony, a kwestie finansowe i materiałowe i miały żadnego znaczenia.

Radzieccy 3 grudnia wystąpili z wnioskiem o otwarcie granic, celem przeprowadzenia ćwiczeń „Sojuz – 80”, podkreślam w – Polsce, już od 8 grudnia. Generał, natychmiast udał się do Stanisława Kani, I Sekretarza KC. Za 2 dni, tj. 5 grudnia obaj mieli być w Moskwie na naradzie Doradczego Komitetu Politycznego (DKP) Układu Warszawskiego. Ale Moskwa żądała zgody natychmiast. Nasza odpowiedź jest stanowcza – NIE! Jakie z tego Państwo wyciągacie wnioski?

Zamiar interwencji

Stanisław Kania, po spotkaniu delegacji państw Układu z kierownictwem radzieckim, odbywa rozmowę z Leonidem Breżniewem. Oto jego relacja:

„Zacząłem rozmowę bez żadnych wstępów odnoszących się do sytuacji, intencji, obaw czy prognoz. Uważałem, że nie jest to już potrzebne, że jasne jest wszystko. Powiedziałem, że wiemy o zamiarze interwencji, znana nam jest ogromna koncentracja wojsk i wystąpienie marsz. Wiktora Kulikowa o otwarcie wszystkich granic. Jeszcze raz podkreśliłem, że i my mamy surową ocenę tego, co dzieje się w Polsce, ale nic nie uzasadnia takiego kroku jak interwencja. Trzeba się też liczyć – powiedziałem – z gwałtowną reakcją społeczną, wręcz z powstaniem narodowym. Pójdą na czołgi młodzi chłopcy jak w Powstaniu Warszawskim, z butelkami benzyny, popłynie morze krwi. Nawet gdyby przyszli do Polski sami aniołowie, to i tak muszą zostać krwawymi okupantami, i to na całe lata. Przypomniałem, że wrażliwość Polaków na suwerenność, na gwałcenie niepodległości nie ma równej w Europie. Wreszcie – interwencja sprawi, że w stosunkach pomiędzy naszymi narodami, przekreślone zostanie wszystko, co dotąd zbliżało, a więc i wspólnota walki z caratem, współdziałanie naszych ruchów rewolucyjnych i żywa pamięć o wspólnych walkach z hitleryzmem i zasługi Armii Radzieckiej w wyzwoleniu naszego kraju. Wróci wszystko, co tworzyło przepaść w stosunkach Polski z Rosją i ze Związkiem Radzieckim. (sam traktowałem rozumowo i uczuciowo przyjazny charakter tych stosunków jako potrzebę narodową). Konsekwencje interwencji w stosunkach międzynarodowych – podkreślałem – będą katastrofalne. Nastąpi zerwanie procesu odprężenia, pojawi się napięcie, które wykorzysta Zachód. Breżniew słuchał, nie przerywał. Byłem przekonany, że szeroko rozumiany radziecki interes nie mniej niż polski, przemawia przeciwko interwencji, i że trzeba również z tego powodu zrezygnować z myśli o zbrojnym wkroczeniu do Polski. Trzeba więc wycofać wojska z granic. W odpowiedzi usłyszałem po chwili słowa, które chyba pozostaną we mnie na całe życie. Przytoczę je tak, jak brzmiały po rosyjsku: „No, charaszo, nie wjdiom,” – i po pauzie – „A kak budiet usłażniatsia, wajdiom, wajdiom”. I wreszcie: „no, bez tibia – nie wajdiom”. Rozmowa była zakończona. Rozstaliśmy się bez wymiany grzecznościowych słów, które zwykle padają przy pożegnaniach na tego typu spotkaniach”. (Stanisław Kania „Zatrzymać konfrontację”).

Zachęcam do refleksji

Proszę o ponowne, spokojne i uważne przeczytanie tego wspomnienia i zwrócenie uwagi na takie myśli: ani słowa o ćwiczeniu, ale mówi o interwencji. Daje do zrozumienia, że władza nie da się „nabrać na numer” z ćwiczeniem! Nasza, polska ocena jest jednoznaczna – interwencja! Sięga po wnioski z przeszłości, w trzech wymiarach – odległe: carat i ruchy rewolucyjne, „wspólne walki z hitleryzmem i zasługi Armii Radzieckiej” (kto się tu dziś obraził?). Drugi – doświadczenia Polaków: powstańcze, z „butelkami na czołgi” i wniosek – nienawiść do radzieckich na pokolenia. Trzeci – katastrofalne konsekwencje ekonomiczne dla ZSRR i zerwanie procesu odprężenia polityczno – militarnego z Zachodem. Ocena – gdy wejdą, „aniołami nie będą, ale okupantami” Wniosek – wojska natychmiast wycofać znad granicy!

Czy było coś zgodnego? – tak, krytyczna ocena sytuacji w Polsce. Spowodowała ją „żądaniowa” i strajkowa postawa Solidarności (zaledwie 3 miesiące po powstaniu – podkreślam). Jej apologeci mogą skakać z radości – „taka młodziutka” i jaka „jurna”, jakiego „stracha napędziła ruskim”? Ja uparcie pytam – gdzie rozum, wyobraźnia doradców i profesorów – ekspertów, poczucie odpowiedzialność za ludzi, zagrożenie ich życia, śmierć, cierpienia, za pogarszającą się sytuację społeczno-gospodarczą. Niestety, Breżniew miał rację, nie mylił się – będzie szło ku gorszemu, ku bratobójczej walce, ku interwencji zbrojnej sąsiadów. Słowa – „wejdziemy jak będzie się komplikować”, w tym przypadku oznaczały „czasową wygraną” osobiście Kani, PZPR i rządu – premierem był Józef Pińkowski.

Fakty i rozbieżne oceny

Zatrzymajcie Państwo przez chwilę – uwagę na dniach 3 i 5 grudnia. Radzieccy 3 grudnia żądają otwarcia granic. Podobno – są rozbieżne dane – prezydent USA Jimmy Carter „gorącą linią” Biały Dom – Kreml tego dnia depeszą ostrzega Breżniewa przed skutkami interwencji. Zbigniew Brzeziński ten głos USA uznaje za rozstrzygający! USA uzgadnia polityczną odpowiedź NATO na agresję ZSRR. Zbigniew Brzeziński informuje Papieża o zagrożeniu Polski, wojska ZSRR cofnięto znad naszej wschodniej granicy. Znaczyłoby to, że Breżniew przyjął ostrzeżenie USA, co eksponują „domorośli eksperci” i tym samym dezawuują rozmowę Kani i naszej delegacji na naradzie DKP 5 grudnia, bo sytuacja już była zażegnana. Zaś 5 grudnia przed Kanią i DKP grał „aktora”, rozgrzewając atmosferę dyskusją o sytuacji u nas i napędzając „pietra” naszej delegacji. – Tu nie ma nic do śmiechu, rzeczywistość była inna.

Stanisław Kania pilnie śledząc doniesienia medialne – był głównym zainteresowanym – ocenia to inaczej. Każdy odzew, reakcję Zachodu na tę sytuację uważa za wielce pozytywną dla Polski, to logiczne! 5 grudnia pod wieczór nasze służby zauważyły ruchy za wschodnią granicą – wiadomo, były szczególnie zobowiązane i uczulone. Te ruchy, wycofanie wojsk potwierdza gen. Stanisław Prohazka (CSRS). Sam Zbigniew Brzeziński mówi, że „nie było jasne, skąd się taki ruch nagle wziął”, a wspomniana depesza na Kreml trafiła 7 grudnia. Logiczne więc, że 2 dni wcześniej – na naradzie DKP i rozmowie Kani, nie mogła spełnić ani decydującej, ani żadnej roli. A ten „ruch nagle wziął” się, jako skutek rozmowy Breżniew – Kania! – Skąd ta rozbieżność, czy to efekt różnicy czasu W – Z i błędów w tłumaczeniu? Co więcej, Stanisław Kania, jak wspomina – „nabierał obaw”, że „w kalkulacjach skrajnych sił Zachodu traktuje się Polskę jako detonator wybuchu w Europie” Zwracam uwagę – sprawa ćwiczenia Sojusz – 80, była zaczątkiem takiego myślenia i obaw o siłach skrajnych – podkreślam, na Zachodzie.

Analizując „kalendarium faktów” po konferencji naukowej w Jachrance, 1997 r., łatwo zauważyć, że 10 grudnia USA wysłały do RFN 4 samoloty wczesnego ostrzegania AWACS, zaś informacje o wycofaniu wojsk radzieckich znad naszej wschodniej granicy, pojawiają się w źródłach zachodnich 13 – 15 grudnia. 15 grudnia w USA, Newsweek publikuje schemat interwencji ZSRR w Polsce – załączam. Czym tłumaczyć takie opóźnienie, zważywszy choćby na ich wywiad satelitarny?

Wspomnienie…

Kilka razy rozmawiałem z Panem Stanisławem Kanią w okresie procesu sądowego za stan wojenny. Nie potrafił jasno powiedzieć czy z Solidarnością porozumienie było możliwe. Żywił taką nadzieję i uważał, że stan wojenny wprowadzono za szybko. Dokuczały – mu wyrzuty sumienia za Wujka, cierpienia zwykłych ludzi – dzieci i kobiet a „uspokajała” postawa Wojska. Nie potrafił rozwikłać dylematu – czas zmarnowany słabością Partii na odzyskanie społecznego zaufania, uzyskanie porozumienia, „węzeł podejrzliwości” wewnątrz Partii i Solidarność – władza oraz siła – presji sąsiadów nad logiką położenia. Cenił Generała, że Wojsko zwartością szeregów i obywatelską postawą dowiodło odpowiedzialności za Państwo i Naród (dedykując mi książkę napisał – „z sympatią i dobrymi myślami”).

Kalendarz faktów – co było dalej?

Państwo Czytelnicy wybaczą, ale „zestawienie faktów”, które przywoływałem wiele razy w poprzednich tekstach, nawet z krótkim – komentarzem przekroczyłoby dopuszczalne ramy tekstu. Stąd tylko hasłowe przypomnienie – styczeń 1981 r., setki strajków na tle wolnych sobót. Stąd na początku lutego rzecznik Departamentu Stanu USA William Dyess oceniał – „Jeżeli władze polskie użyją własnych sił dla zapewnienia ładu w imię polskiego prawa, będziemy to uważali za sprawę całkowicie polską”. Czy komentarz potrzebny? W marcu ćwiczenie Sojuz – 81. Minęło pół roku różnych starań i działań tandemu Generał – Kania i otrzymali trzecie ostrzeżenie – „Zapad – 81” (4 – 12 września). Ćwiczenie osobliwe – na terenie Ukrainy, Białorusi, Litwy i wschodniej części Bałtyku. Ćwiczący 1. Front Białoruski miał przeprowadzić operację zaczepną na warszawskim kierunku operacyjnym, połączoną z operacją powietrzną i działaniami Floty Bałtyckiej. W 12 – 15 dniu operacji opanować rubieże: Gdynia, Warszawa, Radom, Tomaszów Mazowiecki, Kielce (głębokość zadania 600 – 700 km). Jego przebieg (niewiele różnił się od schematu z prasy USA). Obserwował Generał, odbył rozmowę z marsz. Dmitrijem Ustinowem. Usłyszał, że dla ZSRR z trzech kierunków – chiński, afgański i polski – najważniejszy jest nasz. Ćwiczenie to obserwował też gen. Eugeniusz Molczyk i płk Franciszek Puchała. Opisał m.in. w książce „Kulisy stanu wojennego”, zachęcam do przeczytania, przypomniał w kilku tekstach na łamach Trybuny. Z kolei na łamach – Przeglądu, pisali m.in. Robert Walenciak – „Tajemnica stanu wojennego” (nr 49. z 2011,w nr 50 z 20016, „Plan internowania Jaruzelskiego” i tekst Pawła Dybicza – „Śmiertelny cios” – zachęcam.

Fakt nieznany. Prof. Jerzy Wiatr – podczas „rozmowy o Wojciechu Jaruzelskim” przypomniał, że w marcu 1981 r., gdy był na konferencji w Washingtonie, spotkał się z pracownikiem Departamentu Stanu odpowiedzialnym na sprawy polskie, którym był Dale Herspring. „W czasie rozmowy przedstawił pewien aspekt sytuacji. Jak mówił, Departament Stanu popiera reformatorskie zmiany w Polsce, ale ma do czynienia z grupą doradców prezydenta Ronalda Reagana, którzy uważają, że należy przeć na zaostrzenie sytuacji i interwencję radziecką, gdyż interwencja taka skompromituje ZSRR i osłabi jego pozycję w świecie. Rozumiałem, że to niezwykłe jak na zawodowego dyplomatę wyznanie ma na celu poinformowanie polskiego kierownictwa i po powrocie do Polski przekazałem tę informację polskim władzom. Wielu działaczy dawnej opozycji demokratycznej z oczywistych powodów politycznych neguje obecnie istnienie radzieckiego zagrożenia. Wyobrażam sobie, jakie wrażenie zrobiłoby, gdyby ta informacja została wówczas ujawniona publicznie”.

Oczywiście, tę wiedzę Generał i najbliżsi zachowali dla siebie, oględnie wykorzystując np. w Brześciu na początku kwietnia 1981 r. Proszę o zwrócenie uwagi – „uważają, że należy przeć na zaostrzenie sytuacji i interwencję radziecką, gdyż interwencja taka skompromituje ZSRR i osłabi jego pozycję w świecie”. Znana metoda z 1968 r. – USA też „radziły” Aleksiejowi Kosyginowi by wojska ZSRR, Układu Warszawskiego weszły do CSRS, zapisał Mieczysław Rakowski (Dzienniki), oceniając jako „wolną rękę” USA do działań w Wietnamie. Co zyskałyby USA kosztem Polski w 1981 r. – kto z Państwa zna wartość i rozmiar tego „kosztu”? Apologetów, – wszystkich ubóstwiaczy i wielbicieli Solidarności pytam – kto spośród was za śmierć i cierpienia członków, spowodowaną „bratnią pomocą” wojskową obarczałby wtedy i dziś współwiną USA?

Kolejne dowody

Jan Chyliński (syn Bieruta). Ambasador w Bonn, informuje Józefa Czyrka – „przed wyjazdem do Polski(wrzesień, 81) odwiedził go ambasador radziecki Siemionow i prosił o przekazanie w Warszawie „odpowiedzialnym członkom kierownictwa partii i rządu, że kierownictwo radzieckie oczekuje zdecydowanych i pilnych działań w walce z kontrrewolucyjną Solidarnością. Wasze niezdecydowanie, a nawet oczekiwanie, że przed takim zagrożeniem uchroni was radziecka pomoc, są nierealne. – W istniejącej sytuacji międzynarodowej, jeśli tego kryzysu sami nie rozwiążecie, czeka was nieuchronna wojna domowa lub typowe dla Polaków powstanie. Możliwe, że zginie w niej od 300 do 500 tysięcy waszych obywateli. Wtedy i wy i Zachód poprosicie nas o interwencję i przywrócenie w Polsce spokoju”. Co Państwo dziś o tym myślicie – jak wyobrażacie sobie np. naszą „wojnę domową” albo „prośbę Zachodu do ZSRR”? Czy Generał był w błędzie oceniając, że „mocarstwa zachodnie uznawały prawo Związku Radzieckiego do interwencji w jego strefie wpływów” – pomyślcie Państwo!

Pod rozwagę – Kongresmen USA Alan Crangston, we wrześniu 1981 r., podczas wizyty w Polsce mówił otwarcie. W USA na najwyższych szczeblach rozpatrywano sytuację w Polsce by „stworzyć problemy dla ZSRR” (przypomnę, to czas prezydentury Ronalda Reagana). Wolno poddać pod rozwagę pytanie – a jakie „problemy”, czytaj ofiary śmiertelne, straty materialne – spotkają nas, – Polaków – ich nie interesowało, nie wyobrażali sobie? A jak wtedy chcieliby nam pomóc – pluciem na „ruskich” i „płaczem” w gazecie. Podobno w 1981 r. „bardzo” nas „kochali”.

Kolejny dowód – mówi Generał… Na początku października 1981r. złożył mi wizytę Minister Spraw Zagranicznych Francji, Claude Cheysson. Przywiązywaliśmy duże znaczenie do naszych stosunków z Paryżem. Od niepamiętnych czasów miały one zawsze szczególny charakter. Wyraził on zaniepokojenie swojego rządu z powodu groźby interwencji radzieckiej. Zaklinał nas, abyśmy zrobili, co tylko w naszej mocy, by przeszkodzić rozwiązaniu, które miałoby według niego, dramatyczne konsekwencje dla całego naszego kontynentu. Nie on jeden to mówił. Kanclerze Kreisky i Schmidt twierdzili to samo. To samo usłyszał nasz Minister Spraw Zagranicznych Józef Czyrek podczas spotkania z amerykańskim sekretarzem stanu, Alexandrem Haigiem na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ we wrześniu; to samo w rozmowie z watykańskim sekretarzem stanu; to samo powtarzał nam brytyjski Minister Spraw Zagranicznych, lord Carington. Zachód mówił nam: „Wszystko, każde rozwiązanie, prócz interwencji wojskowej w Polsce”. Wszystko? Ale co? Jak? Z kim? Przeciwko komu? Nikt nie proponował nam żadnego, cudownego rozwiązania. Co najwyżej, kiedy mówiliśmy o głębokim kryzysie, który dotknął nasz kraj, o strajkach, demonstracjach, anarchii, a zwłaszcza o niemożliwości porozumienia się z Solidarnością, nasi rozmówcy dawali nam do zrozumienia, że podzielają nasze troski, że „druga strona” także ponosi część odpowiedzialności, ale w zasadzie słyszeliśmy tę samą radę: „Na litość boską, dogadajcie się jakoś, postarajcie się, żeby czołgi radzieckie nie pojawiły się na ulicach polskich miast”… Czy potrzebny Państwu komentarz?

Na zakończenie – skupiłem Państwa uwagę na faktach znanych tylko w latach 1980 – 1981. O tych poznanych później – z dokumentów i wspomnień, niebawem w II. części tekstu.

Gabriel Zmarzliński

Poprzedni

Miasta dla bogatych?

Następny

Ciemnota