1 maja 2024

loader

Co by nam powiedział Rudi Dutschke?

11 kwietnia 1968 robotnik Josef Bachmann zaczepił na berlińskiej ulicy mężczyznę.
– Czy pan Rudi Dutschke?
– Tak.
– Ty śmierdząca komunistyczna świnio!
Bachmann wyciągnął pistolet i wystrzelił trzy razy w głowę swojej ofiary, a następnie uciekł w przekonaniu, że zrobił to, co zaplanował – zabił jednego z liderów niemieckiej rewolucyjnej lewicy. Rudi Dutschke jednak przeżył, zmarł dopiero 11 lat później.

Josef Bachmann w dniu zamachu miał 24 lata. Po schwytaniu przez policję został poddany badaniom psychiatrycznym. Okazało się, że w momencie popełnienia czynu był w pełni poczytalny. Dlaczego chciał zabić człowieka? Z nienawiści, antykomunistycznej. W kieszeni jego spodni znaleziono wycinki artykułów z brukowca „Bild”, który tej wiosny prowadził bezpardonową kampanię, wymierzoną w ruch rewolucyjnej, pacyfistycznej młodzieży. Dutschke był jednym z jego liderów. Nawoływał do natychmiastowego wycofania wojsk amerykańskich z Wietnamu, zakończenia wyzysku krajów trzeciego świata i rozpoczęcia budowy nowego globalnego systemu sprawiedliwości społecznej, opartego na współpracy i wyrzeczeniu się siły w sporach pomiędzy narodami. Mimo, że nie należał do najbardziej radykalnych przedstawicieli swojego pokolenia, łączył marksizm z chrześcijaństwem, największym rewolucjonistą nazywał Jezusa, potępiał przemoc jako narzędzie walki politycznej i zalecał „długi marsz przez instytucje” – to działa prawicowej propagandy były skierowane przede wszystkim w niego – świetnego mówcę, działacza zdolnego porwać tłumy. W tygodniach poprzedzających zamach „Bild” nawoływał do „złapania tego prowodyra”. W gazecie można było przeczytać: „nie wolno zostawiać całej brudnej roboty policyjnym polewaczkom”. Powszechnie stosowano kłamstwa, zacierano sens działalności Rudiego i przypisywano mu najbardziej obrzydliwe intencje.
Jednym głosem z dziennikarzami „Bilda” mówili politycy koalicji. Franz Xaver Unertl, deputowany z ramienia konserwatywnej CSU nazwał Dutschkego „zawszoną kreaturą”. Byli funkcjonariusze NSDAP w 1968 roku mogli z błogosławieństwem władzy powrócić do swoich ulubionych praktyk – tropienia i niszczenia „marksistów”. Sugerowali, że 28-letni Dutschke jest agentem ZSRR, który pragnie wprowadzenia w Republice Federalnej „totalitarnego systemu”. Josef Bachmann chłonął ich przekaz każdego dnia. Potem, odsiadując wyrok 7 lat więzienia, w korespondencji ze swoją ofiarą przyznał, że działał w zaślepieniu. W 1970 popełnił samobójstwo w celi. Biurowiec wydawcy „Bilda”, koncernu Axel Springer został podpalony przez wściekły tłum wkrótce po zamachu. Dziś obok budynku znajduje się najdziwniejsze skrzyżowanie ulic w niemieckich stolicy: Axel Springer Strasse i Rudi Dutschke Strasse.
Dlaczego warto pamiętać o tym zdarzeniu? Dziś w Polsce główną szczujnią nie jest żaden z prywatnych brukowców, lecz telewizja publiczna. Za pieniądze z abonamentu serwowane są seanse nienawiści, skierowane przeciwko „obcym” etnicznie, narodowo, a także wewnętrznym wrogom władzy. W „Wiadomościach” widzimy zmanipulowane obrazki, które mają wywoływać poczucie lęku i zagrożenia – uchodźcy forsujący ogrodzenia, demolujący przestrzeń publiczną – taki przekaz z podpisem „inwazja”. Pracownicy z Ukrainy – zabierają nam pracę. Niemcy – odwieczny wróg, dążący do ograniczenia naszej suwerenności we współpracy ze zdrajcą Tuskiem. Feministki i lewactwo – zagrożenie dla rodziny i wspólnoty narodowej. Przekaz jest łudząco podobny do tego, który skłonił Bachmanna do zbrodni. Efektem są zresztą już akty fizycznej agresji. Na ulicach regularnie dochodzi do napaści na ludzi o śniadej karnacji. Władze już nie udają, że problem nie istnieje, lecz jawnie stają po stronie agresorów. Minister spraw wewnętrznych ze zrozumieniem odnosi się do emocji, które kierowały sprawcom napaści na bary prowadzone przez przybyszów z krajów muzułmańskich, dając tym samym zielone światło na samosądy. Policja nie reaguje kiedy na demonstracje antyfaszystowską w Poznaniu napadają neonaziści. Dopiero kiedy bojówkarze dostają po mordach, wkraczają mundurowi z pałami.
W 2017 roku, gdy konserwatywno-narodowa władza dąży do kryminalizacji poglądów lewicowych, kiedy na ulicach widzimy takich potencjalnych Josefów Bachmannów ubranych w bluzy Red is Bad, kiedy z ulic naszych miast znikają nazwiska ludzi, którzy oddali życie w walce z nazizmem, powinniśmy pamiętać o tym, co kiedyś powiedział Rudi Dutschke: „Jeżeli istnieje jakiekolwiek życie publiczne, to nosi ono znamiona przywileju, natomiast życie publiczne kształtowane w mediach, ośrodkach manipulacji, organach codziennej produkcji i reprodukcji, de facto je likwiduje. Co do nas, to musimy za każdym razem na nowo powoływać je do życia poprzez dyskusje i działania, po to by przeniknęło do całego społeczeństwa, do obszarów, na których nie istnieje”.

trybuna.info

Poprzedni

Taka liga to mordęga

Następny

Napaść III-ligowych kiboli