8 listopada 2024

loader

Co zaboli PiS, czyli Artykuł siódmy

Dziś zapadną pierwsze decyzje dotyczące zastosowania w stosunku do Polski artykułu 7 traktatu o Unii Europejskiej za łamanie konstytucji, naruszanie praworządności oraz inne ciężkie przewinienia.

Istotnym aspektem trybu stosowania sankcji, o ile do nich dojdzie, nie powinny być uderzenia w polskie finanse unijne, w polską gospodarkę, a w konsekwencji w kieszenie obywateli polskich, lecz w funkcjonariuszy pisowskiego korpusu władzy, tych z pierwszego i z kolejnych rzędów hierarchii.
Doświadczenia historyczne uczą, że sankcje gospodarcze kierowane są de facto przeciw społeczeństwu, ale ich skuteczność w dyscyplinowaniu władzy jest znikomy. We władzę bezpośrednio nie uderzają, a proces refleksji społecznej jest zazwyczaj bardzo rozciągnięty w czasie i następuje ona dopiero po długim czasie, gdy straty gospodarcze są już bardzo dokuczliwe i trudno odwracalne.

Jakie sankcje są potrzebne

Sankcjami powinni być objęci konstytucyjni członkowie aparatu władzy, ale także sekretarze i podsekretarze stanu w ministerstwach, parlamentarzyści krajowi i eurodeputowani wspierający aparat rządzący, ale także szefowie spółek Skarbu Państwa, funkcjonariusze mediów rządowych, przedstawiciele rozmaitych instytucji i agend działających pod auspicjami władzy lub formalnie niezależnych, a w rzeczywistości z władzą kolaborujących (n.p. Trybunału Konstytucyjnego), w tym m.in. biznesmeni ściśle współpracujący z władzą. Tu nic nie trzeba wymyślać. Istnieje już od dawna wypracowany i wielokrotnie wypraktykowany modus stosowania takich sankcji. Były już liczne przypadki stosowania (m.in. w stosunku do Rosji) zmasowanych sankcji polegających na nałożeniu na wskazanych funkcjonariuszy statusu „persona non grata”, zakazujących im oficjalnych, rządowych czy biznesowych wizyt, na odmawianiu niektórym osobom usług bankowych (zamrażanie kont), komunikacyjnych (linie lotnicze) czy telekomunikacyjnych (sieci telefonii komórkowej). Takie sankcje mogłaby stosować Unia Europejska in gremio, ale być może lepiej byłoby, gdy podjęły je osobno poszczególne państwa wspólnoty europejskiej, bo osłabiłoby to siłę kontrargumentacji reżymu PiS, który utraciłby argument oparty na haśle „ingerencji w wewnętrzne sprawy Polski” przez ponadnarodową instytucję, z której o wiele łatwiej zrobić propagandowo wroga. Tę argumentacje trudniej byłoby zastosować w stosunku do suwerennych decyzji poszczególnych państw narodowych, jako że PiS tak bardzo gardłuje za „Unią suwerennych państw narodowych”.

Wizja PiS-unków w rozpaczy

Wizja pisowskich funków dotkniętych sankcjami, mających problemy ze skorzystaniem z kont, linii lotniczych, sieci komórkowych, miotających się w irytacji na spiętrzone trudności, wyrywające ich z błogiej słodyczy i komfortu podróżowania za granicą, byłaby bardzo adekwatną realizacją pisowskiego zawołania o „prawie i sprawiedliwości”. Takie sankcje byłyby bardziej sprawiedliwe niż karanie milionów polskich obywateli za to, że ich rząd napadł ich we własnym kraju i demoluje ich państwo.

trybuna.info

Poprzedni

Cena egoizmu

Następny

Lewym sierpowym w POPiS