2 grudnia 2024

loader

Conrad w ujęciu Marcelego Blütha

Gdyby Marceli Blüth (1891-1939) nie zginął w egzekucji, rozstrzelany przez Niemców w Parku w Natolinie 12 listopada 1939 roku, być może widzielibyśmy w nim najwybitniejszego conradologa i być może czytelnicy mogli by do dziś czytać biografię (którą przygotowywał) Josepha Conrada i monografię jego twórczości. Jednak i te jedenaście dłuższych i krótszych, rozproszonych szkiców o życiu i twórczości Conrada, które wydawnictwo „Więź” zebrało w niewielki tom „Conradiana”, daje wyobrażenie o walorach pióra w tragicznych okolicznościach wytrąconego z ręki. Współczesny badacz Conrada, Stefan Zabierowski wspomina w poświęconym Blüthowi wstępu przypomina zwięźle początki polskiej recepcji prozy Conrada i zwraca uwagę, że były one skoncentrowane nie na istotnej artystycznej i egzystencjalnej problematyce jego pisarstwa, lecz na krytyce decyzji młodego Conrada o emigracji ze zniewolonej zaborami Polski i na jego trwaniu w tej emigracyjnej decyzji. Nie esencja twórczości Conrada, lecz spór wokół zagadnienia „emigracji zdolności”, spór wywołany m.in. przez Elizę Orzeszkową i jej skrajnie krytyczny stosunek do wyjazdu pisarza z kraju. Jakże to polskie! – nie wybitne walory tej prozy, jej ogromne (choć niełatwo osiągnięte) uznanie światowe, lecz fakt, że jej twórca wyrwał się już w młodości z narodowego partykularza znalazł się w centrum zainteresowania uczestników sporu. Refleksja naukowa nad Conradem pojawiła się natomiast stosunkowo późno, zasadniczo tuż po jego śmierci, rozpoczęta monograficznym numerem „Wiadomości Literackich” (1924). Pierwszym znanym conradologiem był Józef Ujejski, autor monografii „O Konradzie Korzeniowskim” (1936), określonej jednak jako monografia „monumentalizująca” pisarza, zasadniczo hagiograficzna, tratująca Conrada jako „niepodważalną wielkość”. Blüth zamiast spojrzenia hagiograficznego zaproponował pogłębioną, krytyczną, oryginalną analizę życia i prozy Conrada. Tom „Conradiana” rozpoczynają biograficzne szkice: „Dwie rodziny kresowe” i „Tragicznej decyzji krakowskiej Konrada Korzeniowskego”, w których ukazując istotne wątki i postacie familii Korzeniowskich i Bobrowskich, a także samego młodego Konrada, odnajduje w nich Blüth także ziarna, zalążki niektórych przyszłych postaw, instynktów, emocji, fascynacji, sprzeczności i idiosynkrazji powodujących przyszłym pisarzem i doświadczonym już człowiekiem. Prześledził przy tym „dwoistość ideową kresowego zaplecza Conrada”. Pozostałe szkice Blütha poświęcone są niektórym utworom Conrada. Warto podkreślić, że niektórym, jako że zainteresowany czytelnik nie znajdzie wśród nich odniesień do pełnego spektrum prozy Conrada. O „Lordzie Jimie”, o „Jądrze ciemności”, „Ocaleniu”, „Szaleństwie Almayera”, „W oczach Zachodu”, „Tajnym agencie” i szeregu innych utworów, także o niektórych opowiadaniach, n.p. o „Wspólniku” czy „Powrocie”, znajdzie czytelnik tylko na ogół dość lakoniczne, acz bardzo interesujące dygresyjne wzmianki. Nic właściwie n.p. o „Smudze cienia”, „Złotej strzale” (poza krótkimi wzmiankami), „Murzynie z załogi Narcyza”, „Losie”, „Wykolejeńcu” czy „Spadkobiercach”, a o większości opowiadań żadnej wzmianki. Blüth najzwyczajniej nie zdążył ogarnąć swoim piórem całości conradowego dzieła. Są natomiast w „Conradianach” fascynuje szkice o dwóch, niejako antagonistycznych postaciach tragizmu: Conrada i Fiodora Dostojewskiego, ujętych przede wszystkim w aspekcie zbrodni i kary. W szkicu „Ewolucja heroizmu u Conrada” najwięcej miejsca poświęca „Zwycięstwu” i „Korsarzowi”, dwom dziełom, których interpretacja znajduje w „Conradianach”. Osiowy czy kluczowy – rzekłbym – szkic tego zbioru, to poświęcony „Zwycięstwu” kapitalny „Samburański Hamlet”. Znajdujemy w nim błyskotliwą, a zarazem gruntowną (to pisarskie żywioły nie zawsze łatwe do połączenia w jednym) analizę tej powieści, jej paranteli literackich (tytułowy szekspirowski „Hamlet” czy asocjacje z Walterem Scottem, czy z romantyzmem polskim i niepolskim), a także wszelkich antynomii i konfliktów między postaciami tej powieści, z Axelem Heystem na czele, antynomii i konfliktów przebiegających zarówno wzajemnie między nimi, jak i w poprzek każdej z nich. Pogłębieniu kwestii odniesień miedzy romantyzmem a „Zwycięstwem” poświęcił Blüth szkic „Tragizm romantyzmu w „Zwycięstwie” Conrada-Korzeniowskiego”. I właśnie te dwa znakomite, przenikliwe, odkrywcze szkice o „Zwycięstwie” tworzą w „Conradianach” ich koronę. Także m.in. refleksom polskiego romantyzmu w powieści „Nostromo” poświęcił Blüth dwa krótkie szkice o tej powieści. Dostrzegł jednak w tej wielowarstwowej powieści także realistyczny żywioł typu balzakowskiego, opowieść o tworzeniu się cywilizacji, społeczeństwa i zarazem powodujących nim sprzeczności. Najobszerniejszy jednak szkic „Powrót żeglarza” poświęcił Blüth „Korsarzowi” i jego najważniejszemu – w ujęciu autora – „zagadnieniu narodowemu”. W tym odnoszącym się bowiem w swej warstwie historyczno-fabularnej obszernym opowiadaniu dostrzegł Blüth m.in. silny refleks emigracyjnych kompleksów pisarza, towarzyszącemu mu do końca życia poczuciu winy, a także szczególnie silnym pod koniec jego życia emocjom reemigracyjnym. Temu zagadnieniu już wprost, bez metaforycznej osłony powieściowej, poświęcony jest szkic „Ucieczka Conrada Korzeniowskiego” . Dość lakoniczny szkic o „Pesymizmie Conrada” nie ujmuje wprawdzie w sposób pełny tego istotnego rysu postawy i dzieła twórcy „Lorda Jima”, ale go ciekawie zarysowuje. Koncentrując się na problematyce egzystencjalnej, psychologicznej i moralnej problematyce prozy Conrada, czysto formalnym zagadnieniom prozy Conrada poświęcił szkicach zebranych w „Conradianach” relatywnie niewiele miejsca (choć na przykład dość obszernie komplementuje mistrzowską konstrukcję „Zwycięstwa”), ale za to polemizuje w zakresie istotnego zagadnienia z Marią Dąbrowską. Pisarka uznała, że właściwości prozy Conrada nie czynią go „epikiem czystej wody”, bo „za mało w nim skłonności do upajania się samym toczeniem się i przemijaniem bytu” i doszła do wniosku, że „Conrad jest nade wszystko pisarzem dramatycznym, dramaturgiem w powieści”. Blüth do pewnego stopnia kwestionuje tę ocenę, za przykład podając „Korsarza”, „doskonale epicki utwór”, a także wybitne, epickie walory „Zwycięstwa”. Na koniec o walorach czytelniczych „Conradianów”. To, co jako czytelnika uderza mnie w języku Marcelego Blütha (nawiasem mówiąc ojca wybitnego, żyjącego historyka, prof. Tomasza Szaroty), to jego klarowny, jasny kształt, rzec można – nowocześnie brzmiący, wolny od archaicznej dziś stylistyki, którą naznaczona jest ówczesna, przedwojenna krytyka i literaturoznawstwo. Frapująca lektura, wzbogacająca oryginalnymi ujęciami recepcję dzieła Conrada.

Rafał Marceli Blüth – „Conradiana”, opracował i wstępem opatrzył Stefan Zabierowski, wyd. Towarzystwo „Więź”, Warszawa 2018, str. 235, ISBN 978-83-65424-21-1.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Pamięć o korzeniach polskiej lewicy

Następny

Głos lewicy

Zostaw komentarz