Zbliża się listopad, a z nim najsmutniejszy czas w każdym roku – Dzień Wszystkich Świętych i Zaduszki.
Zapłoną miliony nagrobnych świateł naszej pamięci, która jakże często była, i dziś jest także, zupełnie odmienna od tej, którą wtłoczyć usiłuje Polakom kolejna władza.
Wszystkie doznania i przemyślenia – gdy będziemy w tych dniach odwiedzać Naszych Bliskich Nieobecnych – przywołane wydarzenia i postaci, w różnych relacjach i w odmienny sposób, tworzyły i kształtowały nasz świat i każdego z nas. Będą to więc reminiscencje o minionym czasie, o tamtych pokoleniach i o okresie, w którym los dał im, i dał nam, egzystować na tej ziemi. A los nie wybiera. Miniony czas, jak każdy inny, różnie jest opisywany, co w poważnej mierze zależy od autora dokonującego oceny. Ja osobiście nie narzekam, acz wiele krytycznych słów mógłbym o nim także napisać. Każda epoka niesie dobro i zło, ale w różnych proporcjach, a jak w tej antynomii potrafimy się odnaleźć, zależy w sporym stopniu od nas samych.
Pchali świat do przodu swą wiedzą i przekonaniem o słuszności idei, którym się poświęcili. Otwierali nasze oczy na coraz to nowe problemy. Wzbogacali współczesność i współtworzyli jej obraz. Inni kazali się zastanowić, zmuszali do refleksji i zadumy. Tworzyli i przyciągali nas twórczością najróżniejszą. Tłumaczyli nam życie, każdy po swojemu, działalnością publiczną, literaturą, filmem, sztuką teatralną, dziełem muzycznym czy plastycznym. Jeszcze inni bawili nas, wywoływali uśmiech na zmęczonych twarzach, wzruszali, tworząc niezapomniane kreacje aktorskie. Byli częścią naszego powszedniego dnia, fragmentem świata, kraju, miasta, wsi.
Różnili się pięknie i diametralnie politycznymi przekonaniami i światopoglądem, własną historią i doświadczeniem życiowym, realizowanymi funkcjami, wreszcie wiedzą i wpływem jaki odcisnęli na naszym pojmowaniu świata. Nie dawali recept prostych, nie proponowali biało-czarnego oglądu zjawisk, krzewili szacunek dla odmiennych poglądów i postaw. Nasi najbliżsi, nauczyciele, mentorzy, starsi przyjaciele – wszyscy oni – starali się przez swoją różnorodność, na miarę sił i możliwości, tworzyć polską rzeczywistość jak najlepszą.
I takimi, wraz z ich jak najgłębszym pojmowaniem racji i interesu Polski, w naszej pamięci pozostaną.
Moja Aleja Zmarłych, w miarę upływających lat, jest coraz dłuższa, i już dawno przekroczyła listę bliskich mi, żyjących. W pierwszej kwaterze spoczywają najbliżsi – Mama, Tata, moja Żona – tak się złożyło, że wszyscy byli pedagogami. Obok dwie kolejarskie rodziny dziadków – jedni na dalekiej wileńskiej Rossie, drudzy na cmentarzu w Nowym Sączu. Nieco dalej, na podgórskim cmentarzyku, ciocia i wujek – robotnicy w krakowskich byłych fabrykach Miraculum i Telpod. Pod Hrubieszowem w Grabowcu ciocia Jadzia – malarka po stażu w Paryżu w latach dwudziestych, a w Łodzi ciocia Willa, po trzydziestu trzech latach pobytu w chińskim Harbinie.
I ponownie nauczyciele, z czasów mojej edukacji: Janek Krokowski – więzień pierwszego transportu do Oświęcimia, prof. dr hab. Eugeniusz Pawłowski – wybitny językoznawca i mój polonista w liceum, obok matematyk i wychowawca naszej klasy Mieczysław Wieczorek, a także nasz niezwykły katecheta, późniejszy biskup, ks. Józef Gucwa. Do tej listy dodać muszę akademickich mentorów: etnografa Kazimierza Dobrowolskiego, socjologów Pawła Rybickiego i Władysława Kwaśniewicza. I jeszcze dobrego druha prof. Tadeusza Hanauska – wybitnego kryminologa.
Nieco dalej, obok monumentu-mogiły upamiętniającego Legionistów z czasów I wojny, spoczywają Mieczysława i Marian Pajor – nauczyciele z Kresów Wschodnich II RP – którego droga do współczesnej Polski wiodła przez Sybir i Monte Cassino. A naprzeciw grób z lotniczym śmigłem dla mjr. Jerzego Iszkowskiego z bombowego dywizjonu 304 w Wielkiej Brytanii, później cichociemnego i stalinowskiego więźnia z karą śmierci, której na szczęście nie doczekał. W kwaterze wojskowej cmentarza w Przemyślu spoczywa natomiast żołnierz II Korpusu, prof. Jerzy Dunin-Brzeziński, który, jako jeden z niewielu Polaków w Anglii, zrobił wielką zawodową karierę, a na jakiejś londyńskiej nekropolii mój kolejny, niedawno zmarły przyjaciel, Jerzy Kulczycki – znany i zasłużony emigracyjny wydawca. Natomiast na cmentarzu przy Francuskiej w Katowicach wspominam lata młodości przy mogile Andrzeja Żabińskiego, i dużo późniejsze, wielkie doznania i przeżycia, zawdzięczając je wspaniałej muzyce spoczywającego tu Wojciecha Kilara.
W innej kwaterze odnajduję partnerów z różnych miejsc pracy: Leonidasa Świejkowskiego – redaktora technicznego, a w czasie wojny pułkownika AK, Janusza Podleckiego – fotografika, poetę Wiesia Kolarza i jednego z najlepszych w kraju sekretarzy redakcji Władka Penara, Jurka Leśniaka – animatora wielu ważnych wydarzeń i wybitnego kronikarza Ziemi Sądeckiej, wreszcie Grażynkę Adamczyk – dyrektora z muzycznego wydawnictwa.
Wcale nie tak daleko w mojej Alei Pamięci spoczywają dwie wyjątkowe postaci, które odgrywały wybitną rolę w życiu politycznym Polski przez czterdzieści lat, także w mojej skarbnicy wiedzy i doświadczeń. Synowie wsi polskiej, zawdzięczający, jak miliony innych, swój awans cywilizacyjny i wykształcenie (doktoraty z ekonomii i historii) nowemu ustrojowi, realnie oceniający miejsce Polski w ówczesnym świecie, świadomi wagi dokonanych przemian ustrojowych i narastających sprzeczności, podejmujący próby rozwiązania tej kwadratury koła. Zapalam znicze na mogiłach Kazimierza Barcikowskiego i Mieczysława Rakowskiego, ale także mojego przyjaciela Henia Kosteckiego – I sekretarza KW z wojewódzkiego wtedy Nowego Sącza, z nadzieją na przywrócenie Im, i całemu ówczesnemu pokoleniu Polaków, dobrej pamięci i należnego miejsca w naszej historii.
Wszyscy mamy takie własne, acz odmienne, Aleje Zasłużonych. Łączy je ciągłość pokoleń dążących do stworzenia Polski krajem dostatnim, normalnym i bezpiecznym. I w imię tych wartości zapalamy także nasze światła protestu na ulicznych zgromadzeniach.