19 września 2024

loader

Czego chcesz, Platformo?

Po trójmiejskiej konwencji Platformy Obywatelskiej nie za bardzo wiemy, gdzie konkretnie partia ta chce nas zaprowadzić. Przede wszystkim jednak ma ona problemy ze znalezieniem przekonującego postulatu, którym mogłaby skontrować PiS-owskie „500 złotych na dziecko”.

Grzegorz Schetyna chyba nie za bardzo chciał by głównym, pozostającym w pamięci postulatem po konwencji jego partii była likwidacja IPN i CBA.
Takie wrażenie na temat nowego programu PO można było odnieść nie tylko po lekturze materiałów prasowych z głównych mediów, ale również po obejrzeniu czy lekturze dostępnego na stronach Platformy przemówienia jej lidera.
Kiedy już te dwa postulaty wybrzmiały, a po drodze udało się odhaczyć Antoniego Macierewicza i obietnicę prostowania jego twierdzeń na temat katastrofy smoleńskiej okazało się, że lider nie ma tak znowu wiele do zaproponowania.

„Bez skrajności” – za wszelką cenę

W rzeczywistości trwających na ulicach protestów przeciwko planom faktycznej delegalizacji aborcji w Polsce za rozwiązanie podał… wpisanie dotychczasowych, i tak już rygorystycznych regulacji do konstytucji.
Wszystko to w tygodniu, w którym sondaż Ipsos dla portalu OKO.Press wynika, że 38 proc. elektoratu PO poparłoby liberalizację dotychczasowych zapisów dotyczących przerywania ciąży, podczas gdy poparcie dla ich zaostrzenia wynosić ma w tej grupie jedynie 5 proc.
Tak mocne podkreślanie roli „kompromisu aborcyjnego” nie tylko tworzy zatem ryzyko utraty sporej części własnego elektoratu, ale też spory dysonans między deklaracjami o ochronie praw kobiet z postulatem, który dla sporej części z nich nie ma z nimi zbyt wiele wspólnego.
Górę zatem bierze „unikanie skrajności”, przyjmujące podkreślane w przyjętej w niedzielę deklaracji programowej „podążanie polityki za obywatelami, nigdy na odwrót”.
Priorytetem po raz kolejny ma być „czerpanie z propozycji liberalnych, konserwatywnych, ale także socjaldemokratycznych”, co z jednej strony przypomina deklaracje z programu PO z roku 2011, z drugiej zaś – podobne, tegoroczne zapewnienia .Nowoczesnej.
Efektem takiego postępowania jest ideowe rozmycie. Dla jego zwolenników umożliwiać ma sięganie po szerokie grupy elektoratu, gołym okiem widać jednak również jego mankamenty.
Próbując na przykład podkreślać swoje przywiązanie do wolności chowa się związki partnerskie gdzieś na 37. z 60 stron deklaracji programowej, wciskając zdanie o „prawnych gwarancjach jego (obywatela – przyp. BK) wyborów” gdzieś między Rzecznika Praw Obywatelskich a prawa konsumenckie.

Co z tą Unią?

Próbując z kolei prezentować się jako siła mocno proeuropejska zaskakuje niewielki katalog postulatów, dotyczących roli Polski w UE. Unia cały czas wygląda tu bardziej na coś zewnętrznego, w ramach czego należy dbać o narodowe interesy niż organizacja, wymagająca od jej członków zaprezentowania pomysłów na jej reformę.
Brexit okazuje się okazją nie do budowy choćby zrębów „Europy społecznej” (w tym samym czasie, kiedy chadecy w Parlamencie Europejskim myślą np. o przyznaniu każdemu wchodzącemu w dorosłość obywatelowi UE biletu kolejowego na poznanie kontynentu), ale przede wszystkim wzmocnieniu wspólnej polityki migracyjnej oraz bezpieczeństwa.
Dostrzegając ryzyko stworzenia „Europy dwóch prędkości” i wyklarowania szybciej integrującego się rdzenia UE nie pojawia się niestety przekonująca diagnoza źródeł problemu. Niewiele jest też pomysłów na ich przezwyciężenie – wśród nich wspomnieć należy m.in. unię energetyczną czy bankową.
Słabe dostrzeganie wspólnotowego charakteru UE najbardziej widoczne jest tam, gdzie łatwo byłoby – bez ryzyka otrzymania tak bardzo niepokojącej dla PO łatki „skrajności” – zaproponować np. postulaty wzmacniania demokratycznego charakteru Unii.
Poszerzanie kompetencji Parlamentu Europejskiego, zarezerwowania części miejsc (np. opuszczonych przez Zjednoczone Królestwo) na ogólnounijne listy partyjne czy wzmocnienie Europejskiej Inicjatywy Obywatelskiej – to wszystko proste postulaty, które pokazałyby, że Platforma nie tylko deklaruje proeuropejskość, ale potrafi mieć konkretne pomysły na walkę z trapiącymi UE mankamentami.

Zielona Platforma?

Inną dziedziną, na którą miała postawić PO w ramach odświeżania swojego wizerunku miała być (np. według Andrzeja Stankiewicza z portalu Onet.pl) ochrona środowiska.
Także i tu skończyło się na szeregu gładkich, ogólnie słusznych postulatów, takich jak wspieranie transportu kolejowego, walka ze smogiem, czy subwencje ekologiczne dla społeczności żyjących w pobliżu obszarów cennych przyrodniczo.
Tajemnicą pozostaje, w jaki sposób dwie, poświęcone tym problemom strony deklaracji programowej mają przekonać do Platformy elektorat ekologiczny. Osoby zaangażowane w ruch energetyki obywatelskiej, które w poprzedniej kadencji Sejmu musiały walczyć z tą partią o taryfy gwarantowane na skup energii ze źródeł odnawialnych mogą nie być przekonane, że teraz to Grzegorz Schetyna będzie głównym wspierającym polską transformację energetyczną.
Ty, bardziej, kiedy w tym samym dziale przeczytają o „czystych technologiach węglowych”…

O co Wam chodzi?

Innym problemem, z którym zmagać się musi w najbliższych miesiącach Platforma Obywatelska jest brak wyrazistego postulatu programowego, wokół którego byłaby w stanie mobilizować społeczną wyobraźnię. Jedną okazję do jego zaprezentowania właśnie straciła.
O tym, jak bardzo problem ten potrafi się zemścić sama PO przekonała się nie tak dawno temu.
Podczas expose Ewy Kopacz jesienią 2014 roku padł szereg propozycji programowych, które z perspektywy lewicowego wyborczy brzmiały dość miło – od działań nakierowanych na seniorów po te, ułatwiające godzenie ról zawodowych i rodzinnych.
PiS, od wielu lat pozostający bez władzy, odpowiedział na to słynnym pomysłem „500 złotych na dziecko”. Całymi miesiącami politycy konkurencji oraz media dowodziły, że to „populizm” i „rozdawnictwo” – aż do momentu, gdy Prawo i Sprawiedliwość objęło władzę i zaczęło wypłacać pieniądze.
Dziś żadna siła polityczna, mogąca marzyć o przejęciu władzy nie deklaruje chęci zwinięcia projektu.

Nowe pomysły, stary język

Jego istnienie pokazuje, jak wielkie wyzwania stoją przed formacją z jednej strony podkreślającą swoje wolnorynkowe korzenie, z drugiej zaś twierdzącą w swej deklaracji, że „doświadczenie ostatnich lat nauczyło nas, że wolności powinno towarzyszyć wsparcie dla słabszych”.
Na jednej scenie, w ten sam dzień, Janusz Lewandowski zadeklarował, że „trzeba bardzo nisko oceniać swój naród, by uważać, że można kupić przyzwolenie na niszczenie demokracji rozdawnictwem”, a Grzegorz Schetyna stwierdził, iż nie ma powodu, by program 500+ „nie obejmował wszystkich dzieci (…) pomijał samotne matki z jednym dzieckiem”.
Z lewicowego punktu widzenia to prawda – tyle że jednoczesne wydawanie pieniędzy połączone z wyrażeniem, którym przez długie lata określano prawie każde narzędzie redystrybucji, mówiąc kolokwialnie, nie trzyma się kupy.
Można uznać zasadność argumentu, że na trzy lata przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi nie ma konieczności ogłaszania pełnej listy postulatów. Nie jest jednak za wcześnie na to, by już dziś zacząć sondować społeczne zainteresowanie kilkoma pomysłami, które mają szansę stać się partyjnym sztandarem.

Wizja czy lista zakupów?

Największy bowiem problem z postulatami PO na dziś dzień to fakt, że… właściwie się ich nie zapamiętuje. Z niedawną, zaktualizowaną listą planów .Nowoczesnej można było się zgadzać lub nie, ale można było mniej więcej wyczytać z niej polityczny kurs partii Ryszarda Petru.
Z „listy Schetyny” takiego kursu już tak łatwo wytyczyć się nie da. Wbrew deklaracjom lidera PO nie wygląda on na tak znów odmienny od tego, którym w roku 2011 podążał Donald Tusk.
Widzimy na niej więcej szerokopasmowego Internetu, start-upową ambasadę w Dolinie Krzemowej i więcej kreatywnych przestrzeni dla osób młodych. Powracają znane z zeszłorocznej kampanii pomysły na „jednolity kontrakt”, czy „jednolity podatek”, nad którym dziś pracuje rząd Beaty Szydło.
Czasem podniesie się nam brew, kiedy np. przeczytamy o tworzeniu „uczelni wiodących” – albo chociaż jednej, jeśli nie starczy środków na więcej.
Częściej przytakniemy, np. podczas lektury o zaletach telemedycyny, albo zaczniemy się zastanawiać dlaczego wśród dość ogólnikowych pomysłów trafimy na „inwestycje w nowy stopień wodny na Wiśle poniżej Włocławka oraz powstanie portu multimodalnego w okolicach Bydgoszczy”.

Dla wszystkich – czy dla nikogo?

Po przejrzeniu materiału pytanie o to „dla kogo Platforma?” zaczyna jednak nasuwać się samo.
„Kompromis aborcyjny” nie będzie satysfakcjonował osób o lewicowej wrażliwości światopoglądowej. Zachowanie podwyższonego wieku emerytalnego postuluje .Nowoczesna. Bardziej wiarygodna w kwestiach energetyki odnawialnej – dla dwóch różnych grup elektoratu – może być partia Petru oraz PSL.
Powyższą listę można wydłużać. Ideowa obłość może przydawać się partii władzy, ale w opozycji „wielki namiot” robi wrażenie opustoszałego. Napełnia się go trudno, o czym przekonali się chociażby kanadyjscy liberałowie.
Sztuka ta udała się im dzięki byciu wyrazistą, programową opozycją dla konserwatystów oraz charyzmatycznemu liderowi. Platforma ma jak, się zdaje, wiele do zrobienia w obu tych dziedzinach.

trybuna.info

Poprzedni

Tomek Kalita i inni chorzy czekają!

Następny

Wybrali tańszy hotel