1 maja 2024

loader

Czy brak kultury też jest kulturą?

Pojęcie „kultura” z reguły kojarzy się nam pozytywnie.

Internetowy słownik Synonim.net wskazuje dwie najważniejsze grupy znaczeniowe „kultury” – „właściwe zachowanie się” oraz „dziedzictwo kulturowe” – i wymienia m.in. następujące synonimy tego pojęcia: bon ton, dobre maniery, dobre wychowanie, dżentelmeneria, grzeczność, kindersztuba, klasa, kurtuazja, obycie, ogłada towarzyska, savoir-vivre, takt, towarzyski szlif, uprzejmość, wyrobienie towarzyskie, etos, normy zachowania, obrzędy, obyczaje, tradycja, wartości, wzorce postępowania, zwyczaje, etykieta, galanteria, maniery, dworność, rycerskość, szarmanckość, dobroć, dobroduszność, humanitarność, szlachetność, wielkoduszność, wyrozumiałość, zwyczaj, godność ludzka, przychylność względem ludzi, dyplomacja, dyskrecja, oględność, powściągliwość, subtelność, wersal, wyczucie, kultywacja, pielęgnacja, obrzędowość, doświadczenie, światowość, uprawa roli, dziedzictwo, cywilizacja, działalność artystyczna, sztuka, twórczość artystyczna, obszar kulturowy, akulturacja.
Natomiast „brak kultury” słownik ten określa jednoznacznie negatywnie, posiłkując się m.in. następującymi pojęciami: arogancja, bezceremonialność, bezczelność, brak wychowania, burkliwość, gburowatość, grubiańskość, gruboskórność, impertynencja, niedelikatność, niegrzeczność, nieobyczajność, nieokrzesanie, nieprzyzwoitość, niestosowność, nieuprzejmość, obcesowość, obelżywość, opryskliwość, ordynarność, prostactwo, szorstkość, wulgarność, buta, chamstwo, grubiaństwo, hardość, miedziane czoło, nonszalancja, obraźliwość, rozzuchwalenie, tupet, zuchwalstwo, ciasnota, ciemniactwo, głupota, ignorancja, kalectwo ducha, kołtuneria, kołtuństwo, niedouczenie, ograniczoność, prymitywizm, przaśność, siermiężność, tępota, trywialność, ubóstwo ducha, zacofanie, nieoględność, toporność, niewybredność, hucpiarstwo, brutalność, nietakt, rozwydrzenie, brak obycia, brak ogłady, kanciastość, nieobycie, niewyrobienie towarzyskie, barbarzyństwo, brak klasy, niski poziom.

Serce się kuli

Odwołam się jeszcze do słów „człowieka kultury”. Zbigniew Hołdys naszą dzisiejszą sytuację społeczno-polityczną charakteryzuje tak: „Chamstwo, buractwo, „słoma z butów” – określeń nie brakuje, ale wszystkie sprowadzają się do jednego: braku kultury. A tej wśród zdecydowanie zbyt wielu Polaków można szukać ze świecą. I nie chodzi już tylko o ignorowanie zwykłego ‘dzień dobry’, które słyszymy na ulicy. Agresja, wyszydzanie i kłótnia zamiast normalnej rozmowy stały się dziś sposobem na codzienne relacje z drugim człowiekiem. – Choć serce mi się kuli, to chamstwo jest zjawiskiem powszechnym. Nie istnieje żadna metoda, by na to reagować”.
Przytoczone synonimy i wypowiedź Zbigniewa Hołdysa świadczą o tym, że pojęcie „brak kultury” ma charakter wartościujący negatywnie, natomiast sam termin „kultura” wartościuje w języku potocznym pozytywnie, gdy mowa o „właściwym zachowaniu się”. Nie ma natomiast, wydawałoby się, charakteru wartościującego w nauce, gdy mowa np. o „dziedzictwie kulturowym”. Mówię „wydawałoby się”, gdyż jeśli zdefiniujemy kulturę jako „system wartości” i badać będziemy np. z jednej strony „kulturę nazizmu” lub „kulturę zbrodni”, a z drugiej – „kulturę tolerancji” lub „kulturę dobra”, wartościujący charakter będą miały już same dookreślenia „danej kultury”.
Gdy badamy kulturę jako „system wartości”, trudno mówić o „braku kultury”. Każda społeczność tworzy system wartości, ma więc „jakąś” kulturę. Co innego, gdy „kulturę” dookreślimy. „Kultury wegetariańskiej” nie znajdziemy np. u Eskimosów, „kultury obywatelskiej” w Korei Północnej a „kultury industrialnej” w społecznościach feudalnych.

Polityczne dziedzictwo

A co z „kulturą polityczną”? Czy „polityczna” jest niewartościującym dookreśleniem elementu kultury w ramach pewnego „dziedzictwa kulturowego”?
Znany dziennikarz i były dyplomata Daniel Passent pisze na swoim blogu: „List ministra finansów Pawła Szałamachy do prezesa TK prof. Rzeplińskiego, żeby ten wstrzymał się z wypowiedziami publicznymi do czasu ogłoszenia ratingu przez agencję ratingową, oceniam jako świadectwo strachu, próbę przerzucenia odpowiedzialności za ewentualne obniżenie ratingu na prezesa Trybunału, a także szantaż, dowód braku kultury politycznej i dyplomatycznej”.
Inny dziennikarz, działacz mniejszości polskiej na Litwie, Stanisław Tarasiewicz, zarzuca litewskim elitom „podwójne standardy, nihilizm prawny oraz całkowity przy tym brak kultury politycznej. Cóż, na jej nabycie potrzebne są nie tylko lata, ale też i predyspozycje. A nasze elity polityczne, wywodzące się z tych samych kręgów co np. Żirinowski, Łukaszenka, czy też Putin, do kultury politycznej mają też podobne co oni predyspozycje, czyli niedyspozycję”.
Problem ten tak postrzega również Jacek Żakowski: „W Polsce trwa zimna wojna domowa. Brakuje nam kultury politycznej”.
Dla zacytowanych dziennikarzy „kultura polityczna” jest więc pojęciem wartościującym pozytywnie. „Brak kultury politycznej” w ich ustach świadczy o ignorancji, arogancji, niestosowności, grubiaństwie, nieobyciu w polityce danych osób lub środowisk.

A jak ten problem postrzegają uczeni niepolitolodzy?

Polonistka, językoznawczyni prof. Irena Kamińska-Szmaj kilka lat temu stwierdziła: „Palikot i jego ludzie wprowadzają nowe tematy, kiedyś traktowane jako tabu. To dla języka polityki pewna zmiana. Spowodowało to zamieszanie językowe, ujawniło brak kultury politycznej. I pokazało, że wielu posłom przydałaby się lekcja tolerancji lub po prostu zwykła kindersztuba”.
Socjolog prof. Andrzej Szpociński postrzega problem podobnie: „Czego dowiedzieliśmy się o Polsce przez te trzy lata [po katastrofie smoleńskiej – AL.]? Czegoś bardzo ważnego i smutnego: brak nam kultury politycznej, która nie miała się kiedy kształtować”.
Wreszcie prawnik prof. Andrzej Zoll (cztery lata przed obecnym kryzysem politycznym!) podsumował: „W Polsce ilekroć mamy do rozwiązania dowolną sprawę – jak np. wybór sędziów do Trybunału czy powołanie Rzecznika Praw Obywatelskich – zawsze budzi to nieporozumienia. Rządząca partia chce na ogół powoływać kandydatów na wszystkie stanowiska. Nie biorąc pod uwagę, że powołuje się kandydatów do organu politycznie niezależnego. W związku z czym nie należy go „obsadzać” wyłącznie swoimi kandydatami. To nie jest jednak problem niepoprawnego funkcjonowania demokracji, tylko brak kultury politycznej”.
Nieco inaczej problem widzą politolodzy. Dla nich „kultura polityczna” istnieje nawet tam, gdzie kultury brak. Np. w ślad za amerykańskimi socjologami Gabrielem Almondem i Sidneyem Verbą wyróżniają trzy „czyste” typy kultury politycznej: zaściankowo-parafialną, poddańczą i uczestniczącą.
Kultura „zaściankowo-parafialna” charakteryzuje się ich zdaniem całkowitym brakiem wiedzy i zainteresowania polityką, i jest charakterystyczna dla plemion prymitywnych. Wychodząc z takiego założenia sugeruję, by w kulturze wegetariańskiej również wydzielić kulturę „zaściankowo-parafialną”. Charakteryzowałaby ona „parafian” całkowicie obojętnych na dobrostan zwierząt.
W kulturze „poddańczej” „parafianie” wiedzą, że polityka i władza istnieje, ale angażować się w życie polityczne nie chcą. Podobnie jest z „parafianami” mającymi świadomość istnienia kultury wegetariańskiej, ale w dalszym ciągu spożywających mięso…
I wreszcie w kulturze „uczestniczącej”, jak sama nazwa wskazuje, „parafianie” świadomie uczestniczą w życiu politycznym (…i stają się nawet weganami).

***

Należę do tych agnostyków, dla których „Prawda” istnieje tylko w Kościele. Tam nie ma wyboru – prawda jest jedna. W nauce (szczególnie w humanistyce i w naukach społecznych) mamy do czynienia z interpretacją. By w nauce zaistnieć, musimy coś zinterpretować w sposób niezwyczajny lub wynaleźć „nową naukę”. Wynaleziono np. „naukowy komunizm”, a gdy ten się skompromitował – stworzono w Rosji nową „naukę nauk” – „kulturologię” (choć istniało „stare” dobre kulturoznawstwo) i większość byłych wykładowców „naukowego komunizmu” stała się kulturologami (kulturoznawcy żartują sobie, że uprawiają „kult urologii”).

Jednak nie jest

Co nam daje rozróżnianie typów kultur „politycznych”, zamiast prostego rozróżniania kultur, w których „kultura polityczna”, jako cecha pozytywna, istnieje lub nie istnieje? Czy to, co Almond z Verbą nazywają „polityczną kulturą uczestniczącą”, nie jest elementem „kultury obywatelskiej”?
W świecie rodzi się obecnie poważny konflikt pomiędzy kulturami narodowymi a w ślad za nim – pomiędzy „tradycyjną” kulturą „narodowo-etniczną” i kulturą obywatelską. Są niestety duże szanse na to, że zmieni się preambuła do naszej Konstytucji. Rozpocznie się od słów „W imię Boga Wszechmogącego” i zniknie z niej definicja Narodu Polskiego jako „wszystkich obywateli Rzeczpospolitej”. Dla mnie będzie to potwierdzeniem sądów, jeśli nie o braku, to o fatalnie niedostatecznym „uprawomocnieniu się” w Polsce kultury prawnej, dyplomatycznej i politycznej, a szerzej – kultury obywatelskiej.
„Kultura polityczna” (czyli normy zachowania, tradycja, etykieta, przychylność względem ludzi, dyplomacja, powściągliwość) zawsze będzie dla mnie nacechowana pozytywnie i będę się upierał, że bezsensowne jest sugerowanie, że jej brak też jest „kulturą polityczną”, ale inaczej.

(tekst z A. Sarnacki [ed.] Kultura polityczna jako przedmiot badań, Kraków 2016; książka ukazała się w 2017)

trybuna.info

Poprzedni

Taka liga to mordęga

Następny

Napaść III-ligowych kiboli