Anglia wiktoriańska kojarzy się bardzo często n.p. z prozą Karola Dickensa, opowiadaniami Arthura Conan Doyle’a o Sherlocku Holmesie czy Roberta Louisa Stevensona albo brytyjskimi serialami z życia wyższych sfer. U Dickensa świat Londynu lub angielskiej prowincji jest ukazany niby to realistycznie, ale zgodnie z tą formułą purytańskiego realizmu, który nigdy nie sięga głęboko pod podszewkę, nigdy nie styka się z naturalizmem. Brytyjskie filmy i seriale z życia wyższych sfer są „wylizane” do ostateczności, pokazują świat „jak z bombonierki”, pełen wspaniałych pałaców, wnętrz, przedmiotów, powozów i wytwornych strojów dam, panien, milordów i „sirów”, panów i kawalerów.
Ten właśnie historyczny czas ujęła w swojej wydanej przez wydawnictwo „MUZA SA” książce Amerykanka Therese O’Neill, ale pokazuje go nam od zupełnie innej strony, na Śląsku powiedziano by „od dupy strony”. O’Neill odsłania intymny świat kobiecy tych czasów. „Porusza dziewiętnastowieczne sprawy wstydliwe, tematy nieskromne, nieprzyzwoite i wprowadzające kobiety dwudziestego pierwszego wieku w zdumienie: jak kobiety radziły sobie z podpaskami nie nosząc majtek, dlaczego smarowały sobie twarze arszenikiem, w imię czego budziły się zlane potem, przerażone, że poprzedniego wieczora podczas kolacji położyły łyżkę do zupy po niewłaściwej stronie…” – czytamy w notce odredaktorskiej. O’Neill opowiada też o garderobie miażdżącej kości, czyli ówczesnych gorsetach oraz o panujących wtedy strasznych warunkach sanitarnych, w tym o sposobach przyrządzania i konserwowania żywności, które na współczesnym człowieku budziły by uczucie grozy i obrzydzenia (stąd powszechne w tych czasach przypadłości biegunkowe). Są też opisane normy i praktyki dotyczące życia seksualnego i prokreacji, choć dziś możemy je odbierać jako obscena. To, o czym można wyczytać z książki O’Neill, to prawdziwa gehenna kobiet, bo niewygody epoki mężczyzn dotykały w nieporównywalnie mniejszym stopniu.
Napisaną w formie popularnej opowieść O’Neill można zaliczyć do nurtu historii obyczajowej (acz książka, o której mowa nie jest praca naukową, lecz popularyzatorską) w której przedmiotem badań i opisu nie jest wyczyszczona z jakiegokolwiek związku z materią codziennego oficjalna historia polityczna sprowadzona do życia oficjalnego, walk politycznych, ideologicznych, wojen, politycznych układów, biografii władców różnego autoramentu etc. Ten nurt historii zajmuje się materialną codziennością życia w tamtych czasach i to codziennością, jak w przypadku książki O’Neill, rzeczywistości najintymniejszej i najbliższej ciału. Trudno ocenić, czy autorka świadomie nawiązała do tego nurtu historiografii, ale jej popularna opowieść obiektywnie nawiązuje do francuskiej szkoły historycznej „Annales”, założonej w latach trzydziestych przez Marca Blocha, a kontynuowanej przez Fernanda Braudela, która odrzucała redukowanie historii do jej aspektu politycznego i zajmowała się badaniami m.in. cywilizacji materialnej i życia codziennego upatrując w tych sferach życia ludzkiego istotnych czynników wpływających na przemiany dziejowe. Na marginesie warto uczynić uwagę, że Anglia wiktoriańska nie stanowiła z punktu widzenia opisywanych zjawisk żadnego wyjątku. A biorąc pod uwagę, że ówczesna Anglia była pionierem przemysłu i postępu cywilizacyjnego, można się domyśleć, że w tym samym czasie rzeczywistość w tej mierze, panująca n.p. na ziemiach polskich była jeszcze straszniejsza i jeszcze bardziej szokująca z naszej perspektywy. „Niedyskretnik” O’Neill czyta się momentami jak galerię obscenów, choć przecież te „obscena” nie były bynajmniej elementem sfery zakazanej, lecz tworzyła je jak najbardziej „normalna” sfera życia. Drastyczność wielu fragmentów swojej opowieści łagodzi autorka stylem pełnym mimo wszystko – poczucia humoru. Czyta się ten „Niedyskretnik” z podniecającymi wypiekami.
Therese O’Neill – „Niedyskretnik. Co dama wiedzieć powinna o seksie, małżeństwie i dobrych manierach, a o czym mówić nie wypada”, przekł. Jolanta Sawicka, wyd. MUZA SA, Warszawa 2018, str. 318, ISBN 978-83-287-0856-3.