

W Polsce każde rozwiązanie, które zakłada redystrybucję dóbr, jest automatycznie podejrzane. Jeśli państwo daje — to znaczy, że coś odbiera. Jeśli daje wszystkim — to znaczy, że rozdaje. Tak właśnie przez lata przedstawiano program 500+ zamieniony obecnie w 800+. Tymczasem to nie „rozdawnictwo”, lecz forma nowoczesnej i solidarnej polityki społecznej.
Świadczenie wychowawcze to sztandarowy projekt Prawa i Sprawiedliwości — wprowadzony z dumą i traktowany jako dowód na sprawczość państwa. I trzeba uczciwie przyznać: mimo całej listy zastrzeżeń do tej władzy, ten jeden program realnie poprawił życie milionów rodzin. Ale nie wszyscy podzielali ten entuzjazm.
Koalicja Obywatelska przez pierwsze lata ostro krytykowała program, zarzucając mu nieefektywność, demoralizację społeczną i „kupowanie głosów za publiczne pieniądze”. Jeszcze w 2016 roku Grzegorz Schetyna nazywał go „politycznym przekupstwem”, a wielu liberalnych komentatorów wprost mówiło o „socjalistycznej aberracji”. Zmiana tonu, która nastąpiła po 2019 roku, nie wynikała z nagłego ideowego olśnienia, lecz z twardej politycznej kalkulacji: poparcie dla programu było na tyle wysokie, że jego odbieranie stało się politycznym samobójstwem. W kampanii 2023 roku Donald Tusk ogłosił, że „800+ zostaje, bo to prawo nabyte”.
Konfederacja jako jedyna od początku po dziś dzień głosi potrzebę likwidacji świadczenia. Politycy tej formacji nazywają je „rozdawnictwem”, „demoralizacją fiskalną” i „socjalizmem na kredyt”. Nieobecny już w Konfie Janusz Korwin-Mikke porównywał je do „komunizmu dla nieudaczników”, a jego następca Sławomir Mentzen do dziś postuluje zniesienie programów transferowych w imię niskich podatków i wolnego rynku.
Polska 2050 i PSL balansują w środku — nie atakują świadczenia wprost, ale mówią o „racjonalizacji” wydatków i większym powiązaniu transferów z aktywnością zawodową. W ich programach pojawiały się propozycje weryfikacji dochodowej lub uzależnienia pomocy od sytuacji rodzinnej, ale bez jednoznacznych wezwań do cięć.
Na drugim biegunie jest Nowa Lewica i Partia Razem — które od początku broniły programu jako narzędzia wyrównywania szans i elementu realnego państwa opiekuńczego. W programie wyborczym z 2019 roku napisano jasno: „Nie ma silnej wspólnoty bez wsparcia dla najsłabszych”.
Fundament nowoczesnego państwa
Obecnie program obejmuje ponad 6,7 mln dzieci i kosztuje budżet 62,8 mld zł rocznie (ok. 1,7% PKB — dane Ministerstwa Finansów, 2024). Ma charakter powszechny i bezwarunkowy oraz swoje odpowiedniki w Niemczech, Francji czy Kanadzie. Polska nie odkryła tu Ameryki. Wprowadzenie takiego świadczenia to nie była ekstrawagancja, lecz nadrobienie cywilizacyjnego zapóźnienia względem państw, które już dawno uznały inwestycje w dzieci za fundament nowoczesnego państwa.
Skuteczność programu w ograniczaniu ubóstwa dzieci nie podlega dyskusji. W 2015 roku skrajne ubóstwo dzieci w Polsce wynosiło 9%. Trzy lata po wprowadzeniu świadczenia spadło do 5,1% (GUS), co oznaczało zmniejszenie o 3,9 punktu procentowego i wyciągnięcie z nędzy ponad 300 tys. dzieci. Z analiz prof. Ryszarda Szarfenberga wynika, że w latach 2014–2017 skrajne ubóstwo dzieci zmniejszyło się aż o 54%, a relatywne o 30%. Program szczególnie pomógł rodzinom wielodzietnym, samotnym matkom i mieszkańcom mniejszych miejscowości. Świadczenie nie wymagało progów dochodowych, nie stygmatyzowało, nie wiązało się z biurokracją. Po raz pierwszy dzieci nie musiały udowadniać swojej biedy.
W latach 2021–2023 realna wartość świadczenia spadła z powodu wysokiej inflacji — z 500 zł do około 340 zł, licząc siłę nabywczą. Jednak wbrew prawicowo-liberalnym urojeniom, to nie program 500+ był przyczyną inflacji, lecz czynniki globalne (m.in. pandemia COVID-19, kryzys energetyczny po inwazji Rosji na Ukrainę). W skutek braku waloryzacji programu przez rząd PiS skrajne ubóstwo dzieci wzrosło z 4,5% w 2019 roku do 7,6% w 2023 roku — czyli o 2,5 punktu procentowego.
Waloryzacja świadczenia do poziomu 800 zł w 2024 roku przywróciła jego skuteczność. Według prognoz Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu (EAPN Polska), w 2025 roku, dzięki tej podwyżce, ubóstwo dzieci spadnie z powrotem do poziomu 4,5%, co pozwoli wydostać się ze skrajnego ubóstwa około 200 tysiącom dzieci w porównaniu do 2023 roku — choć nadal ponad 300 tysięcy najmłodszych pozostanie poniżej granicy egzystencji.
Na co idzie 800+ i jakie przynosi efekty gospodarcze?
Z badań CBOS (2017) wynika, że 60% rodzin traktuje świadczenie jako istotne wsparcie domowego budżetu. 45% przeznacza je na edukację dzieci — korepetycje, książki, sprzęt komputerowy, zajęcia dodatkowe. 14% gospodarstw zaczęło oszczędzać. Według Uniwersytetu Ekonomicznego w Wiedniu (2024), świadczenie przyczyniło się do poprawy warunków mieszkaniowych, zdrowia dzieci i ich uczestnictwa w zajęciach pozalekcyjnych. Caritas i Pajacyk zanotowały łącznie 15–20% spadek liczby zgłoszeń o pomoc żywnościową dla dzieci w regionach o najwyższej wypłacalności świadczenia.
Świadczenie przyniosło również pozytywne efekty gospodarcze. Wzrost konsumpcji w latach 2016–2019 wyniósł średnio 5,3% rocznie (względem 3,2% w latach 2012–2015), przy czym największy impuls dotyczył mniejszych miast i wsi. Aktywność zawodowa kobiet nie tylko nie spadła, ale wzrosła — z 61,5% w 2016 roku do 66% w 2021 roku w grupie wiekowej 25–44 lata (GUS). Wzrost ten oznacza, że w tej grupie do pracy wróciło lub podjęło ją ponad 160 tys. kobiet.
Według Jana Gromadzkiego każda złotówka przeznaczona na program 500+ przynosi 1,20 zł zwrotu fiskalnego — przez poprawę zdrowia, ograniczenie przestępczości, lepsze wyniki edukacyjne i wyższe przyszłe dochody. Program zwiększył efektywność inwestycji publicznych w dzieci, szczególnie z rodzin ubogich i o niższym kapitale kulturowym.
Raport UNICEF z 2023 roku pokazuje, że Polska w latach 2012–2021 zanotowała największy w OECD spadek ubóstwa dzieci — o 38%. Eurostat podaje, że w 2021 roku tylko 9% dzieci z rodzin o niskim wykształceniu doświadczało deprywacji materialnej — wobec średniej unijnej wynoszącej 40% i wskaźników przekraczających 80% w Rumunii czy Bułgarii. W ciągu dekady liczba dzieci dotkniętych deprywacją w Polsce spadła o ponad 60%.
A co z dzietnością?
W pierwszych dwóch latach działania programu współczynnik dzietności wzrósł z 1,29 (2015) do 1,45 w 2017 i 1,44 w 2018 roku. Był to najwyższy poziom od lat 90. Jednak od 2019 roku wskaźnik ten spada — do 1,32 w 2020 i 1,16 w 2023 roku, co wiąże się z najniższą liczbą urodzeń w Polsce od czasów II wojny światowej — 272,5 tys. dzieci.
Prof. Ryszard Szarfenberg w wywiadzie dla Interii z lipca 2023 stwierdził:
„Tutaj mamy konsensus, że program ‘500 plus’ poniósł klęskę” — mówił o celu demograficznym. — „Jednak jeśli chodzi o ograniczenie ubóstwa dzieci — taki był drugi cel — okazał się sukcesem. Nawet największym, bo wcześniej żadna polityka społeczna nie przyniosła takiego efektu.”
Wskazał również, że wzrost dzietności w pierwszych latach mógł wynikać z przyspieszenia decyzji prokreacyjnych, a nie ich zwiększenia. Tym samym nie sam program zawiódł, lecz brak towarzyszących mu rozwiązań instytucjonalnych.
„Były podstawy, żeby zakładać, że świadczenia mogą wpłynąć na dzietność, co potwierdzają badania z innych krajów. Problemem była skala i trwałość tego wpływu, a przede wszystkim brak uzupełniających polityk: mieszkań, żłobków, dostępu do opieki zdrowotnej czy przewidywalnego rynku pracy.”
To kluczowe rozróżnienie. Samo świadczenie, bez wsparcia mieszkaniowego, żłobków, stabilnej pracy i opieki okołoporodowej, nie jest cudownym lekiem na zapaść demograficzną. Ale w redukcji biedy dzieci i poprawie warunków życia — nie ma sobie równych.
800+ musi trwać i być waloryzowane
Dziś nie powinniśmy więc pytać, czy „nas stać na 800+”. Powinniśmy zapytać, czy stać nas, by pozwolić dzieciom wrócić do biedy, którą już raz udało się ograniczyć. Czy chcemy znów żyć w kraju, w którym głód, chłód i brak zeszytów są dla wielu dzieci codziennością? Czy naprawdę chcemy, żeby o przyszłości dziecka decydowało tylko to, w jakiej rodzinie się urodziło?
800+ to nie prezent. To naprawa systemowej niesprawiedliwości. To narzędzie, które naprawdę działa. I które trzeba rozwijać i chronić — nie tylko jako świadczenie, ale jako zasady: że każde dziecko, niezależnie od statusu materialnego rodziców, zasługuje na bezpieczeństwo i szansę.
Niech liberałowie spod znaku Balcerowicza i Mentzena dalej krzyczą „rozdawnictwo”.
My nazwijmy to tym, czym jest:
nowoczesną, opartą na faktach polityką społeczną — i obowiązkiem państwa wobec najsłabszych.