2 grudnia 2024

loader

Dobra wspólne i motłoch

"Robotnicy fabryki Tiazhbummasz" Folke Nieminen, ZSRR

W czwartek odwiedzę Uniwersytet w Białymstoku z wykładem o tym, czy kapitalizm rzeczywiście nie ma już żadnego zewnętrza? Ma być transmisja na YouTube. 

Wielu krytycznych teoretyków kapituluje i ogłasza, że „bezwzględna krytyka wszystkiego, co istnieje” jest już niemożliwa i że łatwiej wyobrazić nam sobie koniec świata, załamanie cywilizacji czy kres życia na Ziemi niż koniec kapitalizmu. Ja chcę wyjść od innej intuicji. Czy nie jest tak, że nasza utopijna wyobraźnia przestała pracować odkąd potrafimy sobie wyobrazić koniec kapitalizmu wyłącznie jako koniec świata? A co gdybyśmy jednak nauczyli się dostrzegać pory nowego społeczeństwa w pęknięciach i nieciągłościach „jedynego z możliwych światów”? Może okazałoby się wtedy, że Kapitalizm – rozumiany jako wszechogarniający System – wcale nie jest z nami teraz w pokoju? A tym, co blokuje zmianę jest właśnie nasze poczucie, że do jej przeprowadzenia potrzebujemy totalnej anihiliacji wszystkiego, w tym – podmiotowego ogołocenia i dogłębnego, całkowitego przetransformowania nas samych. Tego rodzaju krytyka jest nieżyciowa i dlatego – pozostaje martwa.

Co więc w zamian rewolucyjnego instrumentarium? Proponuję przyjrzeć się tym wszystkim, którzy w całej historii kapitału wytwarzają dlań zewnętrza w formie motłochowych dóbr wspólnych.

Łukasz Moll

Poprzedni

Będziesz mieć tyle, ile wywalczysz

Następny

Mołdawski zawrót głowy