Wkład drobnomieszczaństwa w rozwój społeczny może być reakcyjny, zachowawczy lub postępowy.
„Stany średnie: drobny przemysłowiec, drobny kupiec, rzemieślnik, chłop – wszystkie one zwalczają burżuazję po to, by uchronić od zagłady swoje istnienie, jako stanów średnich. Są one zatem nie rewolucyjne, lecz konserwatywne. Więcej nawet, są reakcyjne, usiłują obrócić wstecz koło historii. O ile są rewolucyjne, to tylko w obliczu oczekującego je przejścia do szeregów proletariatu, to bronią nie swych obecnych, lecz przyszłych interesów, to porzucą własny punkt widzenia, aby przyjąć punkt widzenia proletariatu” , pisali Marks i Engels w „Manifeście Komunistycznym”. Również Włodzimierz Lenin, już w swoich pierwszych pismach, ostrzegał przed radykalnymi zakusami drobnomieszczaństwa. Zakusom tym, według Lenina, należało się przeciwstawić, a jednocześnie uświadamiać stany średnie o konieczności ich rychłego upadku w realiach kapitalizmu. Zgodnie z marksistowską wytyczną, stany średnie chcąc być postępowe, powinny poprzeć rewolucję proletariacką.
Drobnomieszczaństwo odegrało postępową rolę w okresie Rewolucji Francuskiej likwidując przeżytki gospodarki feudalnej. Drobnomieszczaństwo było także główną siłą zrywów narodowo-wyzwoleńczych w walce o republikę demokratyczną. Drobnomieszczaństwo było najbardziej postępową klasą zanim rozwinął się ruch robotniczy, czyli szczególnie w Europie pierwszej połowy XIX-wieku.
Drobnomieszczaństwo stanowiło jednak również główną bazę dla faszyzmu i nazizmu.
Pierwsze lata panowania włoskiego faszyzmu to czas dynamicznego liberalizmu gospodarczego jakiego do tamtego czasu Włochy jeszcze nie zaznały. Przeprowadzono wówczas jedną z pierwszych kampanii prywatyzacyjnych pod kierownictwem ministra Alberto De Stefaniego. Odbyła się ona zgodnie z wytyczną Mussoliniego, aby zlikwidować Państwo Kolektywistyczne, oddając wszystko prócz: policji, sądownictwa o armii w ręce prywatnych jednostek. Głównym beneficjentem tych rozwiązań miała być klasa najbardziej zaradna – drobnomieszczaństwo. Prywatyzacja przemysłu, telekomunikacji i ubezpieczeń społecznych zniszczyło ognisko organizacji robotniczej, robiąc miejsce dla drobnomieszczańskiej inicjatywy. Po zażegnaniu rewolucji socjalistycznej zwrócono się ku etatystycznym i socjalnym rozwiązaniom, przede wszystkim prorodzinnym i pronatalistycznym. Oficjalną doktryną gospodarczą Włoch stał się korporacjonizm, ideologia narodowego drobnomieszczaństwa, która opowiadała się za solidaryzmem narodowym i inicjatywą prywatną „dla dobra narodu”.
Nazizm, wg Ericha Fromma, opierał się na zachowawczości klas średnich. Problem ten opisuje w swojej „Ucieczce od wolności”. Klasy średnie, ze strachu przed rewolucją społeczną i zniesieniem własności prywatnej, gotowe są sprzymierzyć się z wielkimi posiadaczami kapitału. Trafność tego zjawiska pokazuje charakter gospodarki prowadzonej przez rzekomych „narodowych socjalistów”, którzy tworzyli gospodarkę wojenną w oparciu o mariaż państwa i zagranicznych monopoli kapitalistycznych. Naziści czerpali szczególnie z dorobku materialnego i ideologicznego Henry’ego Forda, amerykańskiego przemysłowca i zaciekłego antysemity. Hitleryzm był ponadnarodowym, kapitalistyczno-etatystycznym projektem.
Leszek Kołakowski w dziele „Główne nurty marksizmu” dostrzegał stirnerowskie wpływy faszyzmu: „Jak wykazały ostatnie studia nad recepcją stirnerowskiej doktryny (Helms) inspirowała ona nie tylko różne prądy anarchistyczne, ale także różne grupy, bezpośrednio poprzedzające faszyzm. Na pozór totalitarna doktryna nazizmu wydaje się przeciwieństwem radykalnego «indywidualizmu» Stirnera. Ale właśnie faszyzm był próbą zerwania wszelkiej historycznie wytworzonej więzi społecznej i tworzył więź sztuczną osobników, których każdy miał okazywać doskonałe posłuszeństwo na zasadzie absolutnego egoizmu: edukacja faszystowska łączyła bezmyślny konformizm z aspołecznym egoizmem: konformizm miał być narzędziem prywatnego «urządzania się» w świecie”[1]. Jak widzimy niedaleko faszyzmowi do neoliberalizmu, libertarianizmu czy anarcho-kapitalizmu.
W realiach neoliberalizmu drobnomieszczaństwo stoi jednak na straconej pozycji w obliczu wielkich korporacji. Drobnomieszczaństwo posiada dość dwuznaczny stosunek do neoliberalizmu. Z jednej strony nienawidzi korporacji. Z drugiej jednak neoliberalne myślenie, aby jak najwięcej ludzi było przedsiębiorcami, jest ukłonem w kierunku drobnomieszczaństwa i drobnej własności. Odsetek drobnomieszczaństwa w obecnej Polsce jest dosyć duży. Szerokie rzesze polskiego społeczeństwa po upadku Polski Ludowej zaadoptowały neoliberalne myślenie zawarte w hasłach tj. „Chcącemu nie dzieje się krzywda”, „Trzeba dać ludziom wędkę, a nie rybę” itd. Państwową gospodarkę zniszczono specjalną „terapią szokową” zorganizowaną właśnie w duchu neoliberalnym, aby rozbić polski przemysł i tym samym m.in. robotniczą organizację. Wszystko po to aby robotnik ustąpił miejsca zaradnemu drobnomieszczaninowi i burżuazji. Robotnik stał się „kowalem własnego losu”, który miał odtąd tworzyć swoją własną działalność.
Drobnomieszczanin zwykle nie rozumie kapitalizmu i nie chce go zrozumieć. Największym wrogiem drobnomieszczanina jest ZUS i Urząd Skarbowy. Instytucji tych nienawidzi bardziej niż rynkowego przeznaczenia i naturalnego dążenia kapitału do monopolizacji. Bardziej wnikliwy drobnomieszczanin szuka także związku pomiędzy państwem a korporacjami międzynarodowymi.
PIS, które zdawało się być partią „drobnych sklepikarzy” postulowało przed wyborami podatek dla sklepów wielkopowierzchniowych. Podatku takiego rząd nie wprowadził, za to chętnie dogaduje się z wielką ponadnarodową burżuazją m. in. podpisując CETA czy sprowadzając na teren Polski wojska NATO. PIS, który „podnosi Polskę z kolan”, mimo swojej nacjonalistyczno-szowinistycznej propagandy ma tak samo poddańczy stosunek do wielkiego ponadnarodowego kapitału, jak ekipy poprzednie. Ponadto obecny premier Mateusz Morawiecki obiecuje nawet wielkim, zagranicznym biznesmenom ulgi podatkowe w postaci ogólnonarodowej wolnej strefy. Nie pierwszy raz żywioły drobnomieszczańskie stanęły po stronie silniejszego.
Prawo i Sprawiedliwość, jak wcześniej m. in. faszystowskie Włochy czy nazistowskie Niemcy, zainicjowało świadczenie prorodzinne 500+. Świadczenie to ma charakter ponad klasowy i teoretycznie żadnej klasy nie dyskryminuje, ani też żadnej klasie nie szkodzi. A jednak „szkodzi”. Największym przeciwnikiem tego programu są obecnie klasy średnie, krytykując go ze swoich klasowych i indywidualistycznych pozycji.
Ciężko pracujący drobnomieszczanin jest bowiem zły, że ludzie rezygnują ze słabo opłacanych prac. Mikro-przedsiębiorczość nie tworzy i nigdy nie stworzy godziwych warunków pracy najemnej. Drobnomieszczanin będzie przeciwny jakiejkolwiek polityce socjalnej powtarzając non-stop, że każdy sam sobie powinien dać radę. Popiera również partie bardziej liberalne od PIS-u tj. PO i Nowoczesną, czy bardziej reakcyjno-liberalne jak Kukiz’15. Stanowczo potępia również zakaz handlu w niedziele jako ograniczenie wolnego rynku i klasowe zagrożenie dla drobnomieszczaństwa. Najbardziej agresywne drobnomieszczaństwo koncentruje się przy Ruchu Narodowym, Kongresie Nowej Prawicy i partii Janusza Korwina-Mikke – Wolność.
Świadome swych interesów drobnomieszczaństwo powinno popierać partię Razem. Partia ta jednak dociera do bardzo drobnego procentu tej klasy społecznej. Hamulcem tych interesów może być jedynie antyrosyjska rosyjska polityka za którą opowiada się Razem, szczególnie interesów sadowników i rolników, którzy wysyłali swoje produkty do Rosji zanim nie dotknęło ich embargo po tzw. EuroMajdanie. Jednak polityka fiskalna partii Razem tzn. progresywne podatki dochodowe są jak najbardziej w interesie drobnych przedsiębiorców. Klasa ta jednak zamiast racjonalizmem woli kierować się źle pojmowanym instynktem samozachowawczym. Drobnomieszczaństwo, krytykując 75% progresywny podatek dochodowy i nie rozumiejąc jego funkcjonowania, stoi po stronie silniejszych, albo nie będąc tego świadome, albo mając aspiracje do bycia wielkimi kapitalistami. Tym samym drobnomieszczanin jest strażnikiem najbardziej dzikiego, wolnorynkowego kapitalizmu, bo inny, w jego mniemaniu, nie jest możliwy.
Drobnomieszczaństwo, w chwili obecnej, hołduje najbardziej dzikiemu kapitalizmowi pragnąć nieograniczonej akumulacji kapitału w swoim osobistym interesie. Drobnomieszczaństwo będzie bronić swojej pozycji, broniąc nawet stanu polskiego kapitalizmu z czasów przed wypłacaniem 500+ i może nawet przyczynić się do nowej „terapii szokowej”. Bardziej zamożna burżuazja mniej „cierpi” na programie 500+ od drobnomieszczaństwa jednak chętnie „reakcyjne zakusy drobnomieszczaństwa” poprze, co już widzimy chociażby na przykładzie Nowoczesnej, agitującej przeciw zakazowi handlu w niedziele.
Różny jest stosunek drobnomieszczaństwa do nacjonalizmu. Jak już wcześniej pisałem, chociażby w artykule „Nacjonalizm a walka klas”[2], drobnomieszczaństwo było najbardziej rewolucyjną siłą w okresie Rewolucji Francuskiej, najważniejszym składnikiem postępowego jakobińskiego nacjonalizmu, a także innych narodowo-wyzwoleńczych i republikańskich nacjonalizmów. Potem drobnomieszczaństwo było główną bazą faszyzmu i różnych doktryn szowinistycznych. Jak sytuacja wygląda w obecnej Polsce?
Drobnomieszczaństwo często było nastawione nacjonalistycznie widząc m. in. w obcych kapitalistach, nawet w tych drobnych, zagrożenie. Tych drobnych łatwiej drobnomieszczaninowi atakować, wielkim korporacjom raczej będzie bał się stawiać. Drobni, zagraniczni przedsiębiorcy to przede wszystkim sprzedawcy z Azji i uboższych państw europejskich tj. Bułgaria. Drobnomieszczanin nie lubi konkurencji, która mu zagraża, szczególnie jeśli mamy do czynienia z konkurencją tańszym towarem.
Drobnomieszczanin nie będzie się jednak przeciwstawiał taniej sile roboczej z zagranicy, głównie z Ukrainy, jeśli ta będzie sumiennie pracować w interesie drobnomieszczanina. To zmusza drobnomieszczanina do rewizji nacjonalizmu. To zmusiło także do rewizji nacjonalizmu sam obecnie panujący obóz Prawa i Sprawiedliwości. Ściśle związany z drobnomieszczaństwem jest alterglobalizm, tudzież antyglobalizm. Ruchy te wyrażają słuszną niezgodę na wszechwładzę korporacji. Prawdą jest, że korporacje w neoliberalnym modelu są obecnie największym zagrożeniem dla ekosystemu, ludzkości, demokracji itd. Należy się im stanowczo przeciwstawiać, walczyć z nimi. Jest to zadanie przede wszystkim dla robotników w tych korporacjach pracujących. Problem z alterglobalizmem czy antyglobalizmem jest jednak taki, że może on przybierać karykaturalne i niedorozwinięte formy.
Z karykaturalnymi formami drobnomieszczańskiego alterglobalizmu mieliśmy do czy nienia chociażby w „antykorporacyjnej” propagandzie PISu przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku. PiS które zainspirowane zostało rozwiązaniami Wiktora Orbana na Węgrzech, obiecało opodatkować banki i „sklepy wielkopowierzchniowe”. Była to hipokryzja, ponieważ rozwiązania te nie zostały wprowadzone w życie. Podobnemu modelowi alterglobalizmu hołdują Ruch Narodowy i Kukiz’15, jednak te środowiska potępiły umowę o wolnym handlu między Europą a Kanadą: CETA, którą poparli PIS-owscy obłudnicy. Ruch Narodowy i Kukiz’15 hołdują liberalizmowi gospodarczemu łącząc go jednocześnie z nacjonalizmem. Akcje spod znaku „patriotyzmu gospodarczego” również hołdują zwykle narodowemu liberalizmowi, zwykle w duchu antyZUS-owskim.
Za wypaczenia współczesnego, prawicowego alterglobalizmu w dużej mierze odpowiedzialny jest sam ruch alterglobalistyczny, a zwłaszcza koncepcja „sprawiedliwego handlu” popierająca „świadomą konsumpcję” w celu „uczłowieczania” kapitalizmu. Przez te idee wyolbrzymiono znaczenie wyboru konsumenckiego i osłabiono znaczenie walki klasowej. Mimo, iż ruch ten dąży do poprawy warunków w pracy, to jednak odbiera robotnikowi jego historyczną podmiotowość, daje zaś podmiotowość nowemu podmiotowi, czyli konsumentowi. Koncepcja „sprawiedliwego handlu” hołduje więc wyjątkowo konformistycznemu reformizmowi. Neoliberalizm święci w związku z tym triumfy również w koncepcjach pozornie przeciwnych neoliberalizmowi.
Pierwotny neoliberalizm – wdrażany przez Ronalda Reagana i Billa Clintona – poważnie naruszył i stopniowo niszczył narodową gospodarkę USA. Ucierpieli robotnicy, związki zawodowe, ale również – na przekór założeniom neoliberalizmu – amerykańscy drobni przedsiębiorcy tj. farmerzy i drobni sklepikarze, czyli wszyscy którym w czasach keynesizmu jakoś się wiodło i którzy uważali się za „klasę średnią”. I właśnie ci hołdujący tej nienaukowej, amerykańskiej definicji „klasy średniej” stanowią trzon ruchu alterglobalistycznego, Ruch ten nie postuluje międzynarodowej solidarności proletariatu, ale karmi się anarchistycznymi złudzeniami, które wykpił Karol Marks w „Nędzy filozofii”[3], kpiąc z drobnomieszczańskich sentymentalizmów Proudhona, fetyszyzującego drobną własność prywatną i drobną wytwórczość, broniącego wolnorynkowej konkurencji i piętnującego walkę klas. Nie dziwi, że alterglobalizm i antyglobalizm zyskały największą popularność właśnie pośród anarchistów.
Na czym polega neoliberalny triumf w najpopularniejszych odmianach alterglobalizmu? Na tym, że drobna własność prywatna nie stanowi żadnego zagrożenia, ani dla globalnego kapitalizmu, ani dla ponadnarodowych korporacji. Drobna własność prywatna jest tylko dodatkiem do globalnego kapitalizmu. Drobni przedsiębiorcy bywają nawet podwykonawcami dla wielkich korporacji. Dziejowa rola drobnomieszczaństwa nie jest jednakże jednoznacznie ani pozytywna, ani negatywna. Aktywność tej klasy w najbliższym czasie powinna jednak budzić niepokój zwolenników jakiegokolwiek państwa socjalnego i idei lewicowych, szczególnie tych antykapitalistycznych. Leninowska dyrektywa, aby uświadamiać klasy średnie o konieczności ich rychłego upadku w realiach kapitalizmu jest słuszna. Problemem są jednak ciągle bardzo żywotne neoliberalne schematy, triumfujące wręcz obecnie w świadomości tej klasy.