26 kwietnia 2024

loader

Galakticos

Unsplash

Są w przestrzeni galaktycznej takie konstelacje, których istnienie muszę tolerować, choć sama ich obecność w ogóle mi się nie podoba. Bo jak świat światem, zawsze szkodziły. Oficjalnie, nie ma bez nich życia, czasami nawet, dla niepoznaki, wykonają jakiś ruch, który z pozoru może wydawać się pozytywny dla ogółu, ale w finale i tak wywiozą ludzi na orbitę.

Banki to jakiś kosmos. Sektor bankowy to mgławica niosąca ze sobą pożogę, choć z pozoru wgląda dla oka ładnie i przyciąga uwagę. Nie dajmy się jednak zwieść. W otoczce błyskających obiektów, mieniących się kolorami, kryje się demoniczna siła, której jedynym celem jest przetrwanie jej samej, kosztem wszystkiego, co napotka na swojej drodze. Nasza, polska mgławica bankowa nie różni się specjalnie od innych. Ma wszystkie, organiczne cechy właściwe swojemu gatunkowi. Bezwzględność, kłamstwo, środki represji, paskarskie marże, brak empatii, wilczy apetyt. Do tego posiada u nas jeszcze, bardziej niż gdzie indziej, głębokie kieszenie, w których trzyma sobie polityków. Niektórzy są już na tyle opaśli, że zdążyli z nich wyleźć i sami uprawiają glebę pod dalszy jej rozrost. Na przedzie komety zniszczenia dzielnie przewodzi premier Morawiecki. Mistrz kierownicy ucieka osiemset. Obok niego siedzi Leszek Balcerowicz. Za plecami mają całe rzesze usłużnych dziennikarzy, którzy czapkują swoim kierowcom. Gdzieś między pedałem gazu a sprzęgłem zabłąkał się też Jacek Jastrzębski, szef Komisji Nadzoru Finansowego. Też były bankowiec.

Kilkanaście dni temu, to właśnie sam Jastrzębski udał się do Luksemburga, mimo że nie było potrzeby osobistego stawiennictwa, żeby przekonywać tamtejszych sędziów z TSUE, którzy zajmują się nie tylko polską konstytucją, ale również sporami prawnym Polaków nabitych w butelkę przez banki, którym te ostatnie udzielały na potęgę wadliwych kredytów hipotecznych. Baki bowiem, kiedy zaczęły na potęgę przegrywać w naszych sądach sprawy o abuzywność umów, wpadły na diaboliczny plan, żeby konsumentów pozywać za bezumowne korzystanie z ich kapitału. Innymi słowy, daliśmy Wam kasę na mieszkania nie po to, żebyście wygrywali w sądach i nie płacili odsetek. Gdyby tak miało być, dalibyśmy komu innemu.

Oddawaj hołoto, to co nam zagrabiłaś. Tak tak, drodzy Państwo, takie rzeczy tylko w Polsce. Przychodzicie do piekarza i co dzień kupujecie u niego bułki. Okazuje się, że bułki były zrobione z mąki pomieszanej z cementem. Bo taniej. Skarżycie piekarza do sądu Wygrywacie. W tym samym czasie on skarży Was, że zżarliście jego mąkę i jego cement, a przecież mógłby na czas Waszej konsumpcji napaść nimi brzuchy w Sierra Leone albo w Indiach. A tam nikt by nie protestował, tylko całował go po stopach, że taki dobry Pan. Do tego właśnie sprowadza się bankowa taktyka obrony. Polskie sądy nie mają wyrobionej linii orzeczniczej. Zapytały TSUE, co sądzić o takim dictum. I kiedy TSUE miał się naradzić, przed jego oblicze zajechał prezes KNF. Zapytacie, po co, i słusznie zapytacie. Sprawa jest wszak dość oczywista. Prezes KNF przyjechał do Luksemburga, żeby przestrzec sędziów, żeby nie robili głupot, i nie stwarzali niebezpiecznego precedensu. Ten bowiem narazi polski sektor na ogromne straty. Niektóre banki mogą się po tym ciosie nie podnieść. Tak mówił prezes Jastrzębski. Tak, albo podobnie.

Generalnie rejtanował, że kiedy da się obywatelom bat na bankowy sektor, to ci zemszczą się na panach, jak Szela w rabację. Że kamień na kamieniu nie ostanie z polskiego bankierstwa. I że pozorne oszczędność dla garstki chciwców, wywrócą do góry nogami całą gospodarkę.

Dobrze, że prezes Jastrzębski tak mówił. Wreszcie pokazał prawdziwą twarz tego czegoś, co winno stać na straży pieniędzy Polaków. Tak jak Glapiński, który zdarł się z siebie maskę obrońcy złotówki i żołnierza w walce z inflacją. Nawet przedszkolak wie już dziś, że to co mówi Glapiński trzeba czytać na opak. Tak jak prezes, który na niedawnym spotkaniu z ludem powiedział to, o czym każdy przytomny Polak wie: że rząd ma tyle pieniędzy, ile zabierze ludziom, i żeby mieć więcej, musi po prostu więcej zabrać. Prof. nadzwyczajny Jastrzębski stanął przed TSUE jako obrońca nie polskich oszczędności, ale oszczędności bankowych. Mgławicy bankowej jest zupełnie wszystko jedno, do kogo należy kasa trzyma w ich skarbcach. Ma jej być tam cały czas dużo. Bez względu na koszta. Mgławica wyda kosmiczne pieniądze na PR, podpłaci kogo trzeba w mediach, byleby tylko obywatel uwierzył, że działa w jego interesie. I jak świat światem, będzie tak długo karmić swoim cycem polityków, póki ci będą jej potrzebni, czytaj: usłużni. Nasi są dorodni i dobrze dokarmieni. Dlatego, przez lata mgławica mogła się rozrastać i pustoszyć naszą galaktykę. Dość powiedzieć, że to rządy PiS-u nakręciły frankowy przewał, ale to już prehistoria.

Tak czy inaczej, niezależnie od tego, jaki wyrok wyda w sprawie franków TSUE, nie uwierzę nigdy w żadne słowo bankowego kosmosu. Nie uwierzę, że na raz cały system zawali im się na łeb. Prędzej Wisła zapłonie żywym ogniem, niż banki pójdą z torbami. Towarzystwo na kłamstwie i manipulacji zbudowało cały swój majątek. Czyniło ta zawsze. Dlaczego miałoby zmieniać zwycięski skład, skoro u nas sprawdza się tak dobrze od 30 lat. Z ogonkiem!

Czytałem kiedyś, że rząd Jędrzeja Moraczewskiego padł tak naprawdę, przez…banki. Socjalista na urzędzie nie bardzo podobał się amerykańskiej i europejskiej finansjerze. Rugował latyfundia, wprowadzał zasiłki, generalnie marnował pieniądze na zbytki. Kiedy Moraczewski miał poprosić zachodnie banki o kredyty na realizację swoich pomysłów, te w pewnym momencie powiedziały basta. Nie było skąd wziąć na leki, szkoły i inne fanaberie, to i chłopina, chcąc nie chcąc, musiał odejść. Czy to prawda, czy też nie, zapytajcie mądrzejszych ode mnie. To, że banki kłamią, a mają sojuszników gdzie się da, to wiem na pewno ja sam. Bez żadnej pomocy.

Jarek Ważny

Poprzedni

China Focus: China’s new journey a boon to world development

Następny

Dużo rozczarowań