27 kwietnia 2024

loader

Jak PiS oszukał rolników…

fot. agrounia / facebook

Dziś polscy rolnicy czują się oszukani i zostawieni sami sobie. Nie rozumieją dlaczego rząd czekał 9 miesięcy, by na poważnie zająć się sprawą zboża z Ukrainy. Tymczasem to kolejna rozgrywka na linii Mateusz Morawiecki – Zbigniew Ziobro. Politycy Solidarnej Polski chętnie podkreślają w mediach, że ich projekt rozwiązań gotowy był kilka miesięcy temu, ale minister Kowalczyk bagatelizował temat. I mówicie, że to opozycja jest skłócona?  Popatrzcie na rząd!

Postulowane przywrócenie ceł na ukraińskie zboże uderzyłoby w Ukrainę. W krótkim okresie rozwiązaniem są dopłaty dla rolników, w długim – poprawa tranzytu. Handel bezcłowy wprowadzono w czerwcu 2022 r. w odpowiedzi na zablokowanie przez Rosję portów na Morzu Czarnym (w lipcu 2022 r. Kreml zgodził się znieść blokadę, ale regularnie grozi jej przywróceniem). Otwarcie rynku spowodowało masowy import m.in. pszenicy i kukurydzy do Polski (ok. 3 mln ton przy krajowej produkcji na poziomie ok. 36 mln ton). Duża część ziarna z Ukrainy trafiła do polskich magazynów. Rolnicy skarżą się, że są one wypełnione, a w efekcie ceny skupu na krajowym rynku spadły o blisko 30 proc. w skali roku. Jak można by rozwiązać problem nadpodaży ukraińskiego zboża?

Porozumienie musi być szczelne

Po pierwsze porozumienie dwustronne z Ukrainą. 5 kwietnia rozmawiali o nim premier Mateusz Morawiecki oraz prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. 7 kwietnia Minister Rolnictwa  spotkał się ze swoim odpowiednikiem z Ukrainy Mykołą Solskim. Minister Telus przekazał, że strona ukraińska zaproponowała, by ograniczyć, a nawet chwilowo całkowicie zatrzymać przywóz zboża z Ukrainy do Polski. Przez Polskę ciągle ma być transportowane zboże, ale tranzyt ma być ściśle monitorowany, by nie zostawało ono w kraju. W przyszłości ma być wskazany jeden operator do przewozu po stronie ukraińskiej, co ma gwarantować stronie polskiej, że towar trafia do Polski tylko w celu tranzytu. Takie dwustronne porozumienie może być jednak nieszczelne, a prywatne firmy mogą próbować je omijać.

Przywrócenie ceł. Jest to rozwiązanie najczęściej postulowane w Polsce – zarówno przez rząd, jak i opozycję oraz rolników. Ze względu na unię celną taka decyzja może być jednak podjęta tylko na szczeblu unijnym i dla całego wspólnego rynku. Można to zrobić na dwa sposoby: nie przedłużając zwolnień od czerwca lub stosując procedurę przywracania ceł (według Interii rząd o to wnioskował do Komisji Europejskiej 5 kwietnia). Oba rozwiązania nie mają większych szans na realizację – w Unii nadal przeważa przekonanie o konieczności wspierania Ukrainy, a przywrócenie ceł, chociaż rozwiązałoby problem niskich cen zbóż na rynkach krajów ościennych, uderzyłoby w ukraiński eksport i bardziej uzależniłoby go od woli Kremla.

A koszty rosną

Dotowanie poszkodowanych rolników. W krótkiej perspektywie przyznanie rekompensat jest rozwiązaniem najszybszym i najłatwiejszym, ale ich długotrwałe stosowanie wiąże się z dużymi kosztami. Ministerstwo Rolnictwa zaproponowało wsparcie rolnikom na poziomie 1,1 mld zł (Komisja Europejska zaakceptowała 600 mln zł). Bruksela ocenia, że Polska spośród krajów sąsiadujących z Ukrainą jest najbardziej poszkodowana, dlatego otrzymuje największą część unijnej pomocy (środki dostają także Bułgaria i Rumunia). Z przyznanego już pierwszego pakietu wsparcia w wysokości 56 mln euro Polska dostała 24,5 mln euro (115 mln zł). Drugi ma wynieść 75 mln euro, a Polska ma otrzymać minimum 30 mln euro (140 mln zł). Komisja Europejska finansuje dotacje z opiewającej w tym roku na 500 mln euro rezerwy finansowej dla rolników. Polskie organizacje rolnicze domagają się tarcz ochronnych o wartości 10-15 mld zł.

Udrożnienie transportu. Polska infrastruktura nie jest przystosowana do tego, by kraj mógł być bramą do eksportu ukraińskiej żywności w świat. Przeszkodą jest odmienny rozstaw torów w Polsce i Ukrainie, brakuje też możliwości przeładowywania zboża (częściowo problem ten pomaga rozwiązać szerokotorowa linia LHS wiodąca od granicy z Ukrainą na Śląsk). Eksport drogą morską jest ograniczony przez deficyt odpowiednich nabrzeży. Według zimowych deklaracji Ministra Rolnictwa  sfinalizowanie prowadzonej inwestycji w nabrzeże portowe w Gdańsku potrwa około 2,5 roku. Rozbudowa infrastruktury pomogłaby rozwiązać problem, ale jest to proces kosztowny i długotrwały. Inwestycje mogą być też nieopłacalne w długim terminie, jeśli zakończy się wojna, a Ukraina udrożni transport morski z portów nad Morzem Czarnym.

Niestety na zbożu problem się nie kończy. Już mamy sygnały związane z importem drobiu. Strach się bać, jak wykorzystają to firmy powiązane z partią rządzącą.

Marcin Kulasek

Poprzedni

Dzieci kukurydzy, wnuki Balcerowicza

Następny

Minister Telus: Jestem optymistą