1 maja 2024

loader

Jak wymyśliliśmy Szatana?

Z Pawłem Kukizem i pułkownikiem Hipolitem Starszakiem. Paweł Kukiz szukał ratunku przed prokuratorami u Jerzego Urbana. To w redakcji tygodnika „Nie” wymyślono Kukizowi linię obrony, aby nie został skazany w III RP za obrazę uczuć religijnych. Teraz woli nie pamiętać o tym epizodzie.

„Gdyby ktoś nakręcił film fabularny o rodzinie Pawła Kukiza, oddałby on w pigułce historię wielu polskich kresowych rodzin: umiłowanie wolności, walkę, poświęcenie i przywiązanie do polskiej ziemi” – tak zaczął w prorządowym tygodniku „Do Rzeczy” redaktor Wojciech Wybranowski swoją hagiograficzną biografię dzisiejszego parlamentarzysty, sojusznika PiS. I zatytułował ją „Arcypolska rodzina”. I zgodnie z etyką i dziennikarskim kunsztem publicystów „Dobrej Zmiany” usunął z życiorysu Kukiza niepasujące do laurki fakty. Dziś kompromitujące artystę w prawicowych, narodowych środowiskach.
Nie chcą oni przypomnieć największego przeboju Pawła Kukiza, piosenki znanej pod tytułem „ZCHN zbliża się”. Nadal pamiętanej, wówczas niezwykle popularnej, chociaż nie nadawały jej stacje radiowe. Nie trafiła na listy przebojów i rzadko była wykonywana na koncertach. Pierwszy i ostatni raz wydano ją debiutanckiej płycie zespołu „Piersi” w 1992 roku. Potem kopiowano ją na dziesiątkach tysięcy kaset metodą „od kolegi”. Szybko stała się kultowym przebojem. Wstrząsnęła światem szołbiznesu, mediów, polityki, a nawet wymiaru sprawiedliwości. Bo był to pierwszy antykatolicki protest song wykonywany przez osoby dalekie od związków z „postkomuszą” lewicą.

Po latach, już pogodzony z polskim kościołem kat. tak to artysta tłumaczył:

„To był rodzaj walenrodyzmu. Jestem człowiekiem szczerze wierzącym. Mam głęboko wpojone zasady wiary, ale nagle zaczęły się dziać rzeczy, które wzbudziły mój głęboki sprzeciw i kazały protestować. Powstała partia, która jak mi się wydawało wykorzystuje moją religię do robienia polityki. Było tak irytującym robienie socjotechniki z czegoś co jest boskie, co jest sacrum, że postanowiłem prowokacyjnie zbrukać owo sacrum, żeby pokazać że oni robią to samo. Obserwowałem członków tej partii jak bratali się z moim proboszczem, jak popijali z nim, jak klepali się po plecach. Jak uważali że nic się nie stało, kiedy ten ksiądz, zresztą autentyczna postać z mojego miasta wracając pijany z Kolędy rozbił swoja toyotę na drzewie. Im to nie przeszkadzało, dla nich to był „fajny chłop”’ ale dla mnie ani on, ani tym bardziej oni fajni nie byli. Gardziłem nimi i chciałem cały ten układ rozwalić. Tak to był walenrodyzm.”
Piosenka wywołała wiele zgorszenie i protesty, zwłaszcza zawodowych katolików. Nie tylko ze względu na obrazoburczy tekst. Była śpiewana na melodię pieśni, jaką śpiewają wszystkie polskie dzieci przystępujące do pierwszej komunii. Pewnie dlatego nikt nie miał problemów z nauczeniem się jej.

Kukiz przed prokuratorem

Ponieważ w tamtych latach rządziła katolicka prawica, na artystę doniesiono do prokuratury. Kukiz musiał stawić się tam. I jak wspomina po latach, odbyła się taka rozmowa:
– Dlaczego pan napisał ten tekst? – pyta pani prokurator
– To nie ja napisałem, to Szatan napisał
– Jak to Szatan?
– Proszę sprawdzić w ZAiKS-ie, tam nie ma mojego nazwiska, pod tekstem podpisany jest Szatan
– No i co uważa pan, że Szatan chodzi po ziemi i pisze teksty?
– Przepraszam, ale właśnie obraziła pani moje uczucia religijne, podważyła pani jeden z dogmatów mojej wiary, jakim jest istnienie Szatana. Było tak: przez otwarte okno sfrunęła kartka, jakaś siła kazała mi przepisać znajdujące się na nim słowa.
– No i co z ta kartką?
– Spłonęła
Niestety, Paweł Kukiz nie pamięta, lub nie chce pamiętać jak to naprawdę z tym szatanem było.

Prawda nas wyzwoli

Do dzisiaj pamiętam wielce wystraszoną twarz Pawła siedzącego w gabinecie redaktora Jerzego Urbana, w siedzibie tygodnika „Nie”. Paweł naprawdę bał się prokuratury, już w „wolnej” Polsce. Bał się zemsty wszechwładnego kościoła kat. Ktoś wtedy poradził mu, aby poszukał pomocy w tygodniku Jerzego Urbana.
W tamtych latach redakcja „Nie” miała liczne doniesienia do prokuratury o obrazę uczuć religijnych. Procesy sądowe, które wygrywała. No i prawników, którzy nie bali się wejść w spór z „Czarną Siłą”.
Dlatego zdesperowany Kukiz do redakcji „Nie” przyszedł. Po rozmowie z nim Urban przekazał go mnie.
Ja poprosiłem o pomoc ówczesnego dyrektora wydawnictwa, Hipolita Starszaka. Fachowca, bo w czasach Polski Ludowej zastępcę Prokuratora Generalnego i pułkownika Służby Bezpieczeństwa. Hipolit obiecał Pawłowi, że poinstruuje go jak ma zeznawać w prokuraturze. Wszak kiedyś sam nieraz przesłuchiwał. Ale trzeba było jeszcze wymyślić artyście linie obrony. Zaczęliśmy głośno myśleć i w efekcie tej „burzy mózgów” wybraliśmy najbardziej kuriozalny, wariacki wręcz wariant. Z Szatanem jako autorem.
„Masz to mówić arcypoważnie, bez cienia uśmiechu” – pouczał Kukiza były prokurator i pułkownik SB Hipolit Starszak. A co z kartką? – na odchodne zapytał Kukiz. „Najlepiej gdyby spłonęła” – wyjaśnił Hipolit – „wtedy nie ma dowodu przestępstwa”. Co prawda, „rękopisy nie płoną”, ale nie wszyscy prokuratorzy muszą znać „Mistrza i Małgorzatę”. Zwróciliśmy też uwagę artyście, że w tytule piosenki źle, chyba pomyłkowo napisał skrót partii Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe. To też miało być argumentem, że song nie dotyczy wpływowej wówczas partii politycznej.
Tak pouczony przez mistrz Hipolita artysta wprawił w osłupienie prokuratorów III RP. Jesienią 1993 roku wybory parlamentarne wygrały SLD i PSL. I wtedy niezawisła prokuratura straciła zainteresowanie rzekomą obrazą uczuć religijnych dokonaną przez artystę.

Arcypolskie

Z Pawłem spotkałem się potem kilka razy. Wspominaliśmy tego Szatana, piliśmy zdrowie jego. Z biegiem lat zbuntowany Paweł zmieniał się w statecznego, czasem buntującego się, coraz bardziej konserwatywnego „katola”. Pogodził się z kościołem kat. Hierarchowie przyjęli go z radością, bo wielce kochają oni nawróconych buntowników i heretyków.
Dziś Kukiz mówi, że piosenki „ZCHN zbliża się” już nie słucha i nie śpiewa. Choć publiczność do dziś domaga się tej piosenki na koncertach. Dowodem jest wydane na koncertowej płycie Piersi, nagranie z Jarocina. Na liczne żądania z tłumu, Kukiz najpierw odmówił jej zaśpiewania, a potem krzyknął: „Jak chcecie, zaśpiewajcie sobie sami”.
Potem gitarzysta zagrał tonację i wielotysięczna widownia odśpiewała kultową pieśń. Jakaż to hipokryzja i zakłamanie, czyli jakie to „arcypolskie”.

A oto jej słowa:

„Ksiądz proboszcz już się zbliża,
już puka do mych drzwi.
Pobiegnę go przywitać,
w mym ręku wino drży.
O szczęście niepojęte,
ksiądz sam odwiedza mnie.
Sąsiedzie wspomóż rentą,
bym mógł pokazać się.
W spiżarni trzymam koniak,
w lodówce wódki dwie.
Pobiegnę po kieliszki,
ksiądz lubi napić się.
O szczęście niepojętne!
ksiądz wypił flaszki dwie.
Sprowadzę go po schodach
bo sam wywróci się.
Ksiądz wziął do ręki kredę,
napisał ka plus em plus be.
Na dole ministranci
już niecierpliwią się.
Otwieram drzwi toyoty,
ksiądz proboszcz chwali mnie.
W swej nysce policjanci
życzliwie śmieją się.
Ksiądz ruszył z piskiem opon,
nie zdążył uciec kot.
Zahaczył światłem o słupek
i wyrżnął bokiem w płot…
Ach płaczą parafianie,
co widzieli wypadek ten.
Toyota dużo kosztuje,
znów trzeba dać na mszę”.

trybuna.info

Poprzedni

Taka liga to mordęga

Następny

Napaść III-ligowych kiboli