W lipcu na rzece Wildze na skutek zanieczyszczenia wody zginęły setki ryb. I okazuje się, że nie zmieni się nic – i musimy czekać na kolejną “małą” katastrofę na tej rzece. A to, że następna się wydarzy, to niestety bardziej niż pewne.
Kilka dni temu na ekoportalu pojawiła się informacja, że Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Krakowie odmówił wszczęcia postępowania w tej sprawie. W ubiegłym tygodniu przeprowadziłam kontrolę w RDOŚiu i otrzymałam dokumenty dotyczące tej sprawy.
Jakie były powody tej odmowy? Niemożność wykrycia przyczyn śnięcia ryb (i źródła zanieczyszczenia), zdaniem Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska i Wód Polskich przyczyną śnięcia ryb było nałożenie się niekorzystnych zjawisk pogodowych, nie można było także powiązać zanieczyszczenia wód rzeki z działalnością jakiegokolwiek podmiotu. “W dodatku” wzięto również pod uwagę sam zły stan Wilgi. Jako rzeka silnie zmieniona ma słaby potencjał ekologiczny i stan fizyczny – co oznacza, że nic już jej bardziej zaszkodzić nie może.
Sytuacja na Wildze, a wcześniej na Prądniku, Skomielance, Zakopiance, Białce i wielu innych pokazuje, że państwo polskie po prostu nie działa. Ostatnie dni przyniosły nam także umorzenie śledztwa w sprawie katastrofy ekologicznej na Odrze. Jeśli nie zaczniemy traktować przyrody i jej ochrony na serio, niedługo naprawdę nie będziemy mieć czego chronić.
A na to potrzeba i mądrego prawa – i nakładów finansowych. O te dwie rzeczy będę walczyć w najbliższych miesiącach w parlamencie.