POPiS wraca w „wielkim stylu”. Tym razem w formie wspólnej próby utrącenia tzw. Nature Restoration Law (rozporządzenia w sprawie odbudowy zasobów przyrodniczych). Obie partie zagłosowały przeciwko, bo „kapitalizm najważniejszy”.
Rozporządzenie ustala, że do 2030 roku co najmniej 20 proc. terenów podmokłych, rzek, lasów, użytków zielonych, a także ekosystemów morskich ma zostać poddanych działaniom naprawczym.
Zjednoczona Prawica wiemy jaka jest. Najchętniej pod piłą położyliby każde drzewo. Tną lasy na potęgę, a tu im mówią, że coś tam mają „odbudowywać”. Nie po to się tak namęczyli, żeby teraz ten proces odwracać przecież.
Adam Guibourgé-Czetwertyński, wiceminister klimatu mówi wprost o co im chodzi: „Polska jest szczególnie zaniepokojona faktem, że wprowadzony także poza obszarami Natura 2000 zakaz pogarszania jakości siedlisk będzie oddziaływał na proces inwestycyjno–budowlany. Działania ochronne mogą wymagać objęcia dodatkowymi wymogami własności prywatnej, co może powodować konflikty i ograniczać rozwój gospodarczy”.
Budować, betonować, wszędzie ma być Polska, a nie jakaś dzicz. Wzrost, rozwój, konsumpcja. To jasne, nikt chyba nie ma wątpliwości o co chodzi. Innego pomysłu przecież nie mają.
Natomiast stary kolega Kaczyńskiego, Donald Tusk ostatnio odstawił szopkę, gdy na pytanie aktywistki z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego w Kłodzku, co z klimatem, opowiadać zaczął baśnie o tym, jak to już zrozumiał wagę problemu, że „my, a już na pewno następne pokolenia stoimy wobec wyzwania być albo nie być”. I że „w przypadku klimatu nie widzę powodu dla którego nie powinniśmy działać tak jak tego chcą dzisiaj najmłodsi, bo mamy inny pogląd na przyczyny. Ale zapłacimy za chwilę straszną cenę, jeśli nic nie będziemy robić”.
A potem PO głosuje tak jak życzy sobie tego niemiecki (i polski) przemysł (prawicowa Europejska Partia Ludowa w której są PO i PSL chciała utrącenia tego projektu, ponieważ jest najlepszą wyrazicielką jego interesów). Nie tego, co potrzebujemy jako ludzie, żeby w ogóle przetrwać (a potrzebujemy np. zwiększenia liczebności motyli łąkowych i ptaków, bo między innymi o tym mówi rozporządzenie), ale tego czego potrzebuje kapitał. Natomiast kapitał patrzy głównie krótkoterminowo, żeby zarobić jak najszybciej, jak najmniejszym kosztem (nie wliczając przy tym oczywiście kosztów przyrodniczych do bilansu).
PO drze japę za każdym razem, jak Lewica zagłosuje za czymś razem z PiS (jak w kwestii KPO). Nie widzę jednak teraz wielkiego oburzenia, że POPiS nam tu szykuje piekło na ziemi.
Prawdę mówiąc to rozporządzenie od początku nie było szczególnie radykalne i dodatkowo w trakcie negocjacji zostało osłabione. A i tak te drobne, reformistyczne kroczki dla kapitalizmu są niestrawne. A potem ten sam przemysł opłaci jakąś śmieszną kampanię z wywieszaniem plakacików, jak to „dbają o planetę”. Jakaś fundacyjka na tym zarobi, bo dostanie grant, ale to absolutnie nic nie zmieni.
No cóż. To nie ma znaczenia, po prostu sama przyroda „ureguluje” tę kwestię z naszą zgodą, czy bez. Tak nas ureguluje, że będziemy płakać i wygrażać chmurom. Rzeczywistość zawsze w końcu zrywa te zasłony wyobrażeń, które sobie wytrwale tworzymy.
wolnelewo.pl